ᵐᵘˢⁱᶜ ˢᵗᵃʳᵗˢ

1.6K 90 75
                                    

Tamten dzień miał rozpocząć się jak zwykle. Szybki prysznic po przebudzeniu, umycie zębów, spakowanie książek. Doyoung nie planował żadnych niespodzianek. O ile w ogóle da się je przewidzieć.

Chłopiec rutynowo, czyli praktycznie każdego poranka, czuł niepohamowany strach przed odwiedzaną codziennie szkołą, ale i ogromną niechęć co do odbywających się tam zajęć. Chociaż zawsze starał się o jak najlepsze oceny, nie cierpiał tamtego miejsca, oraz lekcji, na których niesamowicie się nudził. Nie raz efektem jego znużenia bywały drzemki w czasie omawiania ważnych tematów lub nieuniknione bazgroły, pokrywające zeszyty oraz nadgarstki nastolatka. Najczęściej przedstawiały one kwiatki i inne roślinki, które wypełniały umysł Doyounga od rana do wieczora, a raczej stanowiły jedyną inspirację chłopca. Jego zdolności artystyczne nie były specjalnie wybitne, toteż pozwolić sobie mógł jedynie na uschnięte gałązki, a na nich, nieudolne pączki, stworzone przez starzejący się cienkopis.

Istniały jednak lekcje, które jako jedyne interesowały nastolatka chociaż po części. Zaliczał się do nich między innymi język koreański bądź historia, chociaż do nauki tych przedmiotów, Doyoung również musiał przekonywać samego siebie. Mimo wszystko, w szczególności dbała o to jego matka. Kobieta pragnęła, aby jej syn otrzymywał jak najlepsze stopnie i bywały dni, kiedy zmuszała go do przyswajania coraz to nowej wiedzy. Dzięki temu, nastolatek doskonale radził sobie na sprawdzianach czy egzaminach, a także brał udział w najróżniejszych konkursach humanistycznych. Mimo tego, jak każdy uczeń posiadał swoją piętę Achillesa.

Matka chłopca próbowała już wszystkiego. Posyłała Doyounga na wszelkie korepetycje, kółka zainteresowań, lecz nastolatek od zawsze miał problem z tym jednym, jedynym zagadnieniem. Nawet najwyższe stopnie z reszty przedmiotów nie potrafiły wynagrodzić ledwo dopuszczającej oceny, która koronowała matematyczne zdolności nastolatka.

Chłopcu trudno było utrzymać koncentrację na większości zajęć, jednak to lekcje matematyki upokarzały go do granic możliwości, kiedy Doyoung martwił się o to, że przez swoją niechęć do tego przedmiotu, nie będzie miał szans na zdanie egzaminów końcowych. Do tego presja ze strony rodziny powodowała u niego prawdziwe nerwy. Przez ich negatywne nastawienie względem słabych ocen Doyounga oraz coraz gorsze wyniki, zajęcia te stały się dla niego prawdziwym piekłem, powoli sprawiając, że chłopiec tracił oddech na samą myśl o matematyce.

-Smacznego- jęknął w pośpiechu, pojawiając się w kuchni o wiele później, niż zazwyczaj. Przykuł tym samym uwagę rodziców, którzy wraz z jego starszym bratem, kończyli właśnie swoje śniadanie. Doyoungowi nie było jednak dane podzielić ich spokoju, gdyż ten, niezwykle zestresowany, nie potrafił w spokoju ustać, a co gorsza przełknąć kęs czegokolwiek.

-Nie usiądziesz z nami?- prychnęła pani Kim, widząc jak jej syn porywa z blatu zapakowane dla niego, drugie śniadanie. Na jej słowa, Doyoung jedynie przewrócił oczami, głośno przełykając ślinę. Dopiero kiedy kobieta zdała sobie sprawę, że nastolatek nie zamierzał odpowiadać, sama postanowiła kontynuować- Słyszałam, że masz dzisiaj sprawdzian z matematyki.

Uśmiechnęła się niewinnie, łapiąc przy tym uwagę chłopca, który jedynie uniósł brew niewzruszony. W rzeczywistości jednak, czuł w środku niemały strach, który paraliżował w nim zdolność logicznego myślenia.

-No i...?- odparł lekceważąco, spotykając się z pocieszającym spojrzeniem brata- Uczyłem się prawie całą noc.

-Zobaczymy jak pójdzie ci tym razem- jej nieprzyjemny wzrok, pełen kpiny, ale i apatii, jeszcze bardziej zirytował nastolatka. Dlaczego ona to robiła? Za każdym razem dobijała jego poczucie własnej wartości, które i tak było wystarczająco niskie, ale czy tak trudno było okazać chociaż odrobinę wsparcia?

Wtedy Doyoung spuścił ramiona, poprawiając przy tym spoczywający na jego plecach, czarny plecak. Wpatrywał się on tym samym w zastawiony śniadaniem stół, zaciskając trzymany w dłoni telefon. Może powinien zjeść z rodziną? Zostało mu przecież jeszcze trochę czasu.

Nim jednak zdążył postawić chociażby krok przed siebie, wspomniany wcześniej telefon zaczął wydawać z siebie radosne dźwięki, zwiastujące nowe połączenie. Doyoung jedynie westchnął lekko, mierząc wzrokiem wyświetlacz, na którym widniało imię jego najlepszego przyjaciela. Mimo wczesnej godziny, na pewno miał ważny powód do rozmowy, dlatego nastolatek nie zastanawiał się długo, zanim przyłożył urządzenie bliżej twarzy.

-Dzwoni Ten- uśmiechając się delikatnie na wieść o rozmowie z najlepszym kolegą, nie zwlekał przed tym, aby odebrać, gdyż zdawało mu się, że doskonale znał temat ich najbliższej rozmowy. Wiedział, jak bardzo podekscytowany był chłopiec poprzedniego wieczoru, który ku nadziei Doyounga, musiał być bardzo udany- Wczoraj spał u niego chłopak. Może wyjdę na chwilę...

Mruknął nieśmiało, w rzeczywistości nie mogąc doczekać się nowych plotek oraz dobrych wieści ze strony przyjaciela. Ten naprawdę przeżywał tamto spotkanie, lecz zważając na to, że jego chłopak chorował od dłuższego czasu, Taj bardzo się o niego martwił. Nie czekając dłużej, Doyoung bez wahania wcisnął zieloną słuchawkę, po czym przyłożył telefon do swojego ucha.

Wbrew oczekiwaniom, jedyne co zastał, to głucha cisza, przerywana tylko i wyłącznie ciężkim, nierównym oddechem. Nastolatek był naprawdę zdezorientowany, a tym samym nieco zmartwiony, kiedy osoba po drugiej stronie nie odzywała się od dłuższej chwili.

-Ten?- spytał cicho, prawie szepcząc do słuchawki, kiedy jego przyjaciel wziął głęboki, lecz drżący oddech. Coś było nie tak- Ten! Jesteś tam?

To mówiąc, oparł się zmartwiony o ścianę, czując na sobie wzrok całej rodziny. Może chłopiec zadzwonił do niego przez pomyłkę? Nie, to niemożliwe. Doyoung wyraźnie słyszał w słuchawce jego oddech, który ani na chwilę nie zwalniał. Po chwili jednak, z telefonu wydobył się cichy szmer, a za nim delikatne pociągnięcie nosem.

-Zabiłem go- jęknął niemrawo, a jego głos był cienki oraz zachrypnięty, jakby dopiero co przestał płakać. Ten brzmiał na wykończonego, zmarnowanego. Z pewnością wyglądał jeszcze gorzej, kiedy pomiędzy chłopcami zapanowała głucha cicha. Doyoung naprawdę bał się ją przerwać, ponieważ kompletnie nie wiedział, jak powinien zareagować. Może się przesłyszał?

-Coś złego ci się przyśniło, czy...?

-Zabiłem Guanhenga











Ultraviolence ʲᵃᵉᵈᵒOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz