Nadal chodziłam po Snowdin szukając szkieleta. Naprawdę zaczęłam się martwić. Rozglądałam się nerwowo we wszystkie strony, pocierając ramiona rękami. Tia, genialna ja zapomniała wziąść ze sobą kurtki. Mogłabym się cofnąć do domu, ale stwierdziłam że najpierw jeszcze trochę się rozejrzę. Nie zauważyłam nawet kiedy znalazłam się w lesie. Nie kojarzyłam tej części lasu. Rozejrzałam się naokoło w poszukiwaniu jakiejkolwiek dróżki, niestety nic takiego nie znalazłam. Wzruszyłam jedynie ramionami. Później będę się tym martwić. Jestem zbyt zdeterminowana aby odnaleźć Sansa. Podświadomie czułam, że dzieje się coś złego. Niespodziewanie moją prawą rękę otoczyła niebieska mgła, delikatnie świecąc. Zafascynowana przybliżyłam dłoń bliżej twarzy, przyglądając się temu niezwykłemu zjawisku. Nagle mgła zaczęła się unosić i stworzyła tak jakby kulę mgły nad moją ręką. Gdy próbowałam jej dotknąć zaczęła lecieć w lewą stronę. Bez wahania ruszyłam za nią. Podświadomie wiedziałam, że doprowadzi mnie do mojego celu. Do Sansa.
Po dosyć długiej podróży po gęstym lesie kula po prostu zniknęła. Zdziwiona rozejrzałam się naokoło. Zauważyłam naprzeciwko polanę ukrytą między drzewami. Zbliżyłam się do niej powoli. Polana ta nie była jakaś duża, istotniejszym faktem było to, że znajdowały się na niej dwie postaci: Undyne, oraz... Sans! Chciałam do niego natychmiast pobiec, jednak byłoby to z mojej strony nierozważne, gdyż ta dwójka ze sobą walczyła. Na szczęście Sans nie wyglądał na rannego. Przynajmniej z daleka. Zbliżyłam się nieznacznie, aby móc się lepiej przyjrzeć. Szkielet dzielnie opierał ataki Undyne, sam co jakiś czas ją atakując. Jego jedno oko świeciło się na niebiesko. Walczyli na równi, jednak po chwili Undyne zaatakowała znowu szkieleta, przez co on się wywrócił. Gdy chciał już wstać Undyne przyłożyła mu włócznię do szyi, uniemożliwiając mu wstanie. Na jej twarzy gościł przerażający uśmiech. Widać było, że czuła satysfakcję z obecnej chwili. Nachyliła się delikatnie w stronę Sansa, poszerzając swój uśmiech.
- Widzisz- zaczęła, spoglądając głęboko w oczy szkieleta- mówiłam ci żebyś się nie wtrącał, i tak w końcu ją dopadnę. A ty nie będziesz mógł nic z tym zrobić.
Zaśmiała się psychicznie, zamachując się włócznią. Ona chciała go zabić. Automatycznie uniosłam swoją dłoń, naokoło której ponownie pojawiła się niebieska mgła. Niemal natychmiast naokoło Sansa pojawiła się jasnoniebieska bańka, która obroniła go przed ciosem. Zadowolona odetchnęłam z ulgą, widząc całego szkieleta. Zdziwiona Undyne rozejrzała się naokoło, szukając winnego tej sytuacji. Gdy mnie zauważyła na jej twarz ponownie wstąpił szaleńczy uśmiech. Zwróciła się do szkieleta, który wpatrywał się we mnie z troską.
- Mówiłam ci, że ją dopadnę- zaczęła, przyglądając się swojej włóczni- A teraz będziesz musiał na to patrzeć!
Undyne niemal natychmiast rzuciła włócznią w moją stronę. Widziałam jeszcze przerażony wzrok Sansa. Nie ruszając się ani o centymetr, wyciągnęłam przed siebie dłoń, przed którą pojawiła się niebieska tarcza. Włócznia odbiła się od niej, lądując przed moimi stopami. Bez zastanowienia podniosłam ją i zaczęłam kierować się w stronę Undyne.
- Możesz straszyć mnie, ale moich bliskich zostaw w spokoju! - krzyknęłam, rzucając włócznią, która wbiła się w jej udo. Ciszę przerwał jej krzyk. Stanowczym ruchem wyciągnęła broń z nogi, patrząc na mnie morderczo. Jej rana strasznie krwawiła. Musiałam trafić z tętnicę.
- To jeszcze nie koniec- wysyczała, po czym momentalnie zniknęła. Odetchnęłam zadowolona i wypuściłam Sansa z tej bańki. Momentalnie do mnie pobiegł, przytulając mocno do siebie. Wtuliłam zimny policzek w jego klatkę, napawając się jego bliskością. Po dłuższej chwili odsunął mnie od siebie, kładąc mi ręce na ramionach. Spojrzałam w jego oczy tonąc w nich.
-Strasznie się o ciebie bałem. Nie rób tak więcej - powiedział poważnie, patrząc mi prosto w oczy. Nie mogąc wydusić z siebie słowa pokiwałam jedynie głową. Westchnął głęboko, kładąc mi jedną dłoń na policzku, wtuliłam się w nią, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Delikatnie głaskał kciukiem mój policzek, co było niezwykle przyjemne. Spojrzał na mnie z lekkim wahaniem, po czym w ciągu sekundy zbliżył swoją twarz do mojej, a jego usta spotkały się z moimi. Zszokowana na początku nie wiedziałam co robić, byłam w szoku. On mnie pocałował! Po chwili w końcu się ogarnęłam i oddałam pocałunek. Szkielet się delikatnie na to uśmiechnął, nie przerywając pocałunku. Zarzuciłam swoje ręce na jego kark, a on swoje usadowił na moich biodrach. W brzuchu czułam motylki. Gdy zabrakło nam powietrza odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam na niego szczęśliwa. Już od dawna marzyłam o tej chwili.
***
Witajcie ludziska!
Jedna osoba zmotywowała mnie do napisania tego rozdziału (ta osoba wie że to o niej mowa) więc możecie jej dziękować XD
Tak że ten...do następnego razu kochani!
CZYTASZ
Undertale. Serce nie sługa. Sans x Frisk
FanficWielu z nas ma kochającą rodzinę, która zrobiła by dla siebie wszystko. Frisk to miała. Do czasu. Po tym, jak jej ojciec ją zostawił, jej matka zaczęła się nad nią znęcać. Codziennie jej matka znęca się nad nią. Bije ją i przezywa. Frisk chce zakońc...