Droga do lasu trwała 34 minuty. W końcu znalazłam polanę z mojego snu. Podeszłam do krzaka przy którym powinna być bransoletka. Rzeczywiście, była tam. Myślałam, że to był tylko sen i nie będzie bransoletki, a tu proszę. Była taka sama jak w moim śnie. Ubrałam ją. Była przepiękna.
Postanowiłam wrócić do domu, gdyż powoli zaczęło się ściemniać. Szybko wbiegłam do pokoju. Było już póżno, więc postanowiłam iść się umyć.
Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro.
-Moje oczy! Co się stało!?- Pomyślałam.
Jedną tęczówkę miałam czerwoną, a drugą granatową.
Jak ja to ukryję, przecież to tak mocno widoczne!. Nie mogę patrzeć nikomu w oczy.
Szybko się umyłam i poszłam spać. Następnego dnia rano obudziła mnie toriel.
- Frisk, wstawaj, za chwilę przyjdzie Sans i Papyrus!- powiedziała toriel.
- Dobrze.- powiedziałam i poszłam się przebrać.
Nie zauważyła moich tęczówek. To dobrze.
Po godzinie ktoś zapukał do drzwi. To byli szkieletowi bracia. Cały czas miałam spuszczony wzroki. Sans to zauważył.
-Hej, czemu ciągle patrzysz na podłogę? Aż taka ciekawa?- zapytał się z uśmiechem.
-Taa...- Odpowiedziałam
- Czy mi się wydaje, czy ty coś ukrywasz?
- Wydaje ci się...- Odpowiedziałam
- To spójrz na mnie.- odpowiedział
- Nie mogę
- A czemu?- zapytał
- Bo nie- zaczął mnie wkurzać
-Czyli coś ukrywasz!- krzyknął
- Odczep się ode mnie-krzyknęłam.
Wtedy w mojej lewej ręce pojawił się płomień, a w prawej lód. Już celowałam płomieniem w Sansa, ale w ostatniej chwili się opamiętałam. Co się właśnie stało? Poczułam na sobie wzrok wszystkich zebranych. Mogłam zrobić mu krzywdę. Zaczęłam płakać i wybiegłam z domu.
Słyszałam za sobą nawoływania wszystkich, ale nie mogłam tam wrócić. Mogłam kogoś skrzywdzić.
Pobiegłam do lasu. Usiadłam na pobliskiej polanie. Usłyszałam łamanie gałęzi. Obejrzałam się. Stał tam szkielet ubrany w długą , czarną szatę. Miał 2 pęknięcia na głowie. Wyglądał strasznie.
-K-kim j-jesteś?- spytałam wystraszona
- Jestem Gaster- uśmiechnął się- Mówiłem ci, że nie jesteś zwykłym człowiekiem.
- To ty byłeś w moim śnie?
- tak to ja. Muszę już iść. Uważaj, widziałem niskiego szkieleta zbliżającego się w tą stronę. Zniknął.
- Sans- pomyślałam – on tu idzie. Muszę uciekać, bo coś jeszcze mu zrobię.
Zaczęłam biec. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani w jakim kierunku biegnę. Słyszałam, że ktoś mnie goni. Miałam mało czasu. Wspięłam się na drzewo i schowałam się w gałęziach. Tak jak myślałam, za mną biegł Sans. Rozglądał się na wszystkie kierunki. Gdy mnie nie znalazł, wrócił tam skąd przyszedł.
- Nie mogę wrócić do domu. Nie chcę ich zranić.
Tak się zmęczyłam biegiem, że zasnęłam nawet na nie wygodnej gałęzi.
------------------------------------------------------
Hejo, kolejny rozdział zrobiony.
Mam nadzieję, że się podoba.
Komentujcie i gwiazdkujcie
Do zobaczenia
CZYTASZ
Undertale. Serce nie sługa. Sans x Frisk
FanfictionWielu z nas ma kochającą rodzinę, która zrobiła by dla siebie wszystko. Frisk to miała. Do czasu. Po tym, jak jej ojciec ją zostawił, jej matka zaczęła się nad nią znęcać. Codziennie jej matka znęca się nad nią. Bije ją i przezywa. Frisk chce zakońc...