XXVII

4.6K 275 14
                                    

— Julie — spojrzał prosto w moje oczy — możemy porozmawiać? — Jego zapach był tak intensywny, głos tak czuły, a dotyk tak miły, że jedyne o czym w tym momencie marzyłam to omdlenie.
— Nie mam teraz czasu — odparłam i wyminęłam blondyna. Miałam ochotę się na niego rzucić, przytulić i całować się z nim aż do końca świata i jeden dzień dłużej. Ale nie mogłam. Musiałam być silna i niezależna, przynajmniej na początku. Niech cierpi.
— Hej! Nie zachowuj się jak dziecko, Julie — złapał mnie za bark i zatrzymał.
— Draco, daj mi spokój. Nie będę z Tobą rozmawiać. Nie mam na to ochoty — poczułam jak moje dłonie robią się coraz cieplejsze.
— To nie masz czasu, czy ochoty? — Uśmiechnął się złośliwie.
— Draco, nie marnuj czasu na tę rudą... — Usłyszałam głos Parkinson i dostałam szału.
— Prosił Cię ktoś o zdanie? Nie. Więc wypierdalaj, Parkinson — powiedziałam i korzystając z okazji uciekłam w stronę lochów. Przeszłam do dormitorium jak burza. Wszyscy i wszystko zaczęło mnie irytować.
   Odłożyłam torbę na podłogę i spojrzałam w lustro. Włosy przybrały kolor ogniście rudy, a w oczach odbijały mi się płomyki. Co to jest i z jaką siłą działa? Dlaczego spotkało to akurat mnie? Kolejne pytania i kolejny brak odpowiedzi.
   Wyciągnęłam pergamin i postanowiłam napisać list do brata. Potrzebowałam porozmawiać z kimś, kto był ze mną spokrewniony i nie drażnił mnie aż tak bardzo, jak inni ludzie - na przykład Pansy Parkinson, która ciągle szukała kłopotów.

Bądź o 20:00 w bibliotece. Muszę coś znaleźć. Nie spóźnij się. Julie.

   Rzuciłam krótkie zaklęcie na kartkę, która automatycznie zniknęła. Liczyłam, że Harry odczyta to tak szybko, jak to będzie możliwe i rzeczywiście przyjdzie się ze mną spotkać. Rodziny się nie wybiera, może nie byłam najlepszą siostrą na świecie, często zachowywałam się jak idiotka i robiłam głupie rzeczy, ale naprawdę kochałam swojego starszego brata. Poza młodszą siostrą, na świecie miałam już tylko jego. I nie chciałam go stracić za nic na świecie.
   Chwilę przed 20:00 wymknęłam się z lochów i skierowałam do biblioteki. Przed wejściem stał nie kto inny, jak Harry Potter. Uśmiechnęłam się na jego widok i podeszłam bliżej. Trwaliśmy chwilę w przyjemnym uścisku. Tak dawno nikogo nie przytulałam...
— Czego właściwie szukamy? — Zapytał, chodząc w pobliżu półek pełnych książek.
— Czegoś na temat ognia. Gorące dłonie, ogniste włosy, płomienie w oczach... Coś tego typu — uśmiechnęłam się, a chłopak się zaśmiał.
— Mam szukać haseł związanych z gorącymi dziewczynami? — Przewróciłam oczami na ten żenujący komentarz i udałam, że tego nie słyszałam.
   Resztę wieczoru, aż do późnej nocy, spędziliśmy czytając na tematy magii związanej z ogniem. Niestety, zbiory szkolnej biblioteki były za małe lub książki zostały wcześniej zwyczajnie zabrane. Nie dowiedziałam się niczego na temat moich nietypowych jak na świat czarodziejów zdolności. Zrezygnowana, nad ranem przemierzałam korytarz szkoły wraz z bratem. Czułam się naprawdę incognito, wyprawa pod peleryną niewidką naprawdę może być zabawna, nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.

Julie PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz