Aktualnie jesteśmy w 4 części HP. Mówiłam o czasowym przeskoku w poprzedniej części.
_______Wakacje minęły dość spokojnie i rodzinnie. Pomagałam mamie w kawiarni, opiekowałam się młodszym rodzeństwem i nadrabiałam braki wiedzy. Mimo to, znalazłam czas na mistrzostwa świata w Quidditchu. Nie zakończyły się one dobrze... Strach przed śmierciożercami cały czas się pogłębiał.
Jednak wolne nie trwa wiecznie i kiedyś trzeba wrócić do szkoły. Moje relacje z bratem nie poprawiły się ani trochę - były coraz gorsze. Cały czas miał do mnie żal, że jestem w Slytherin'ie. Ojciec także nie był z tego zadowolony, nie podobał mu się mój wybór. Ale mało mnie to obchodziło, ważne, że ja byłam szczęśliwa w Hogwarcie.— Jestem taka szczęśliwa, że zaczniesz kolejny rok nauki córeczko! — wykrzyknęła mama stojąc w progu drzwi do mojego pokoju
— Tak... Ja też się cieszę mamo — mruknęłam, zajęta pakowaniem. Lubiłam rozmowy z mamą, zresztą bardzo ją kochałam, ale nienawidziłam kiedy mi się przeszkadzało, tym bardziej w tak ważnej czynności jak pakowanie się do szkoły.
— Julie, usiądź. — Mama wskazała dłonią na łóżko, po którym walały się niespakowane ubrania i książki
— Coś się stało? — zapytałam poważnie patrząc rodzicielce prosto w oczy. Nadal były wesołe i nie okazywały smutku. Oczy Lily Potter rzadko kiedy pokazywały inne emocje niż te pozytywne. Taka właśnie była moja matka. Szczęśliwa.
— Nie, to nic takiego. Oboje z ojcem uważamy, że Ty i Harry nie powinniście przyjeżdżać do domu na święta... Po ostatnich wydarzeniach uważamy, że to niebezpieczne. — skrzywiła się na wspomnienie. Bellatriks zabiła Syriusza Black'a w Departamencie Tajemnic. Rodziców tam wtedy nie było, nie mogli tam być. — Lepiej będzie jeśli na święta pojedziecie do Molly i Artura. Tam nic wam się nie stanie. — Uśmiechnęła się na wspomnienie przyjaciół.
— Harry wie? — rzuciłam od niechcenia. Uwielbiałam święta w domu, ale wizja straty rodziców była okropna... Ani ja, ani Harry nie dalibyśmy rady.
— Ojciec do niego poszedł. Właśnie rozmawiają — zaśmiała się, słysząc krzyki dochodzące z pokoju mojego brata — O, James — uśmiechnęła się do męża, który trzasnął drzwiami.
— Tak? — nie zwrócił uwagi na mnie ani na żonę
— Z Julie załatwione — uśmiechnęła się do niego — Jak z Harry'm? — zaśmiałam się cicho
— Uparty dzieciak — mruknął z niezadowoleniem
— Po kimś to ma. — Mama wystawiła ojcu język i zbiegła ze schodów, a ja wróciłam do pakowania się.Rozpoczęcie roku w Hogwarcie było niezwykłe. W tym roku miał być Turniej Trójmagiczny. Panny z dobrych domów i mężni uczniowie z Węgier. Zgłaszać można się było dopiero po ukończeniu siedemnastego roku życia, więc nie było to nawet w kręgu moich zainteresowań. Tak jak śliniący się Weasley na widok Fleur Delacour i inne "damy" z francuskiej szkoły. Okropieństwo! Nie wierzę, że on kiedykolwiek znajdzie sobie dziewczynę - a jeśli już to będę jej okropnie współczuć.
Po długiej kolacji szybko zniknęłam z Wielkiej Sali i skierowałam się do lochów mojego domu. Dopiero tam było mi dane porozmawiać z blond włosym chłopakiem, którym coraz bardziej się zachwycałam. Uczucia jakie towarzyszyły mi podczas rozmowy z Draco były... Niezwykle silne. Niesamowite. Piękne. Ale nie nazwałabym tego miłością, bardziej zauroczeniem, które minie.— Kogo moje oczy widzą? — zaśmiał się, rozsiadając się na fotelu w pokoju wspólnym — Ognistowłosa księżniczka Slytherin'u, Julie Potter! — wykrzyknął, a ja zaśmiałam się na jego reakcje. Przytuliłam chłopaka i przez dłuższą chwilę trwaliśmy w przyjacielskim uścisku.
— Też się, że Cię widzę Draco. Jak wakacje? — uśmiechnęłam się serdecznie do chłopaka. Lubiłam z nim rozmawiać, zawsze poprawiał mi humor. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi.
— Nie pytaj. Po prostu nie pytaj. — Mruknął niezadowolony — Przykro mi z powodu śmierci Syriusza... — szepnął.
— To ojciec chrzestny mojego brata, nie mój. Mi też przykro, ale raczej nie da się z tym nic zrobić. Przez to nie spędzamy świąt w domu. — Jęknęłam niezadowolona. Śmierciożercy sprawiali, że bałam się wychodzić z bezpiecznej strefy jaką był dom. A nawet tam bałam się przesiadywać dłużej niż kilka godzin. Nigdzie nie było dobrze.
— Przykro mi, Julie... — Spojrzał na mnie smutno — Paris chciałaby Cię poznać. Całe wakacje o Ciebie pytała, gdy ojca nie było w pobliżu.
— Wybacz, że nie odpisałam na żaden z Twoich listów. To było ryzykowne, Harry też nie odpisywał. Musieliśmy pilnować tego co robimy, rodzice obawiają się ataku ze strony zwolenników Czarnego... — Draco nienawidził Voldemorta. Sam chciał żyć w normalnej rzeczywistości, jednak nazwisko Malfoy utrudniało mu wiele rzeczy.
— Sam boje się o to, co będzie. — Wyznał. — Właściwie, to gdzie reszta? — rozejrzał się po pokoju. Świecił pustkami, nikogo tu nie było.
— Miałam Cię zapytać o to samo — roześmiałam się. Wstałam z sofy i weszłam w krąg korytarzy. Tam też nikogo nie było.
— Dzisiaj organizujemy imprezę. Znasz dobrze zaklęcie wygłuszające, prawda? — uśmiechnął się do mnie. Wiedziałam o co chodzi. Będzie dużo ognistej. Bardzo dużo.
— Na pamięć. — Mruknęłam, a po chwili się zaśmiałam. — Chcę za to całą ognistą dla siebie.
— Mówisz, masz, negocjatorko. — Puścił mi oczko, a po chwili oboje się zaśmialiśmy.
— Wolę tytuł księżniczki Slytherin'u.
— Nie dziwie się. Posiedzenie u mnie w dormitorium trzydzieści minut po ciszy nocnej. I jeśli mogłabyś... Zajmij się Severus'em. Tylko Ty umiesz go sobie omotać, to Twój ojciec chrzestny.
— Masz to jak w banku. Idę już teraz do niego żeby się nie spóźnić. Do zobaczenia w dormitorium.
— Do zobaczenia. — Wstałam i wyszłam z lochów. Musiałam udać się dwa piętra wyżej - tam swoją sypialnie miał Severus.Zapukałam do drzwi i po chwili usłyszałam "Proszę wejść". Otworzyłam pewnie drzwi i uśmiechnęłam się na widok opiekuna. Severus był dla mnie bardzo ważny, a ja dla niego. Czasami wydawało mi się, że ja i moja matka jesteśmy dla niego najważniejszymi osobami w jego całym życiu. Uwielbiał ją. Nic dziwnego - mało kto nie lubił słodkiej Lily Potter.
— Julie, jak miło Cię widzieć! — uśmiechnął się do mnie, podchodząc i przytulając mnie
— Ciebie także — odwzajemniłam uśmiech mężczyzny. Musiałam to dobrze rozegrać. Lepiej niż zwykle.
— Co słychać drogie dziecko? — odsunął mi krzesło, a po chwili usiadł a własnym.
— Teraz już lepiej. Mam nadzieję, że tu jestem bezpieczna. Przez tą całą ochronę nie miałam kontaktu z przyjaciółmi. Całe wakacje nie mogłam się do nikogo odezwać. Strasznie się za nimi stęskniłam. Jest to bardzo wyjątkowa prośba i postaram się nie dopuścić do tego, żeby kolejny raz prosić o coś takiego. Dracon wpadł na pomysł zorganizowania grupowego posiedzenia w swoim dormitorium żebym mogła ze wszystkimi porozmawiać i posłuchać ich wakacyjnych przygód. Dlatego chciałam prosić Cię o możliwość wyjścia po ciszy nocnej dla mnie i dla członków Slytherin'u. Jutro i tak nie ma zajęć, więc pomyślałam, że wyrazisz zgodę... Mogę liczyć na kartkę od Ciebie i podpis na niej? — uśmiechnęłam się słodko do przyjaciela matki. Wiedziałam, że mi ulegnie.
— Faktycznie, jest to dość nietypowa prośba... Ale wynika z nietypowych i niezależnych od nas okoliczności. — Podrapał się po czole — Tak. Dobrze. Dostaniecie zgodę. — Rozejrzał się za papierem i piórem, po czym szybko napisał potwierdzenie. — Proszę Julie. Tylko nie bądźcie za głośno, nie chciałbym żeby ktoś przyszedł na skargę. Rozumiesz, prawda? — uśmiechnął się podając mi kawałek kartki.
— Tak, oczywiście. To naturalne. — Rozejrzałam się po pomieszczeniu i szepnęłam — Zaklęcia wygłuszające znam na pamięć. Używam ich często z mamą w domu. — Severus na to zaśmiał się, a ja razem z nim.
— Idź już. Do zobaczenia jutro popołudniu na rozmowie organizacyjnej. — Ze względu na Turniej Hogwart wprowadził rozmowy organizacyjne dla wszystkich, nawet tych, którzy nie brali w nim udziału.
— Do zobaczenia.Pobiegłam do lochów. Wbiegłam po schodach do dormitorium Malfoy'a i zapukałam do drzwi. Chciałam poinformować go o powodzeniu akcji. W środku nikogo jednak nie było, więc zrezygnowana skierowałam się do własnego. Położyłam zgodę na stoliku i rozpakowałam swoje rzeczy. Kolejny rok tu. Kolejny rok przygód znów w tym samym miejscu. Wspaniale. Tęskniłam już za tym. Cholernie mi tego brakowało.
Weszłam pod prysznic i letnia woda oblała moje ciało. Po podróży potrzebowałam odświeżenia, zdecydowanie tak. Lubiłam własną łazienkę i możliwość posiadania pokoju samej. To było lepsze niż dzielenie go z kimś, za kim nie przepadałam. Z moich myśli o cudowności posiadania własnego, prywatnego dormitorium wybudził mnie dźwięk pukania do drzwi. Rozpoznałam te charakterystyczne pukanie. Malfoy. Pociągnął za drzwi i otworzył je. Szybko narzuciłam na siebie ręcznik i przeklinałam siebie samą za nie zamknięcie drzwi od łazienki.— Hej, masz może już tę zgo... — zatrzymał się w połowie słowa i zlustrował moje ciało od stóp po mokre włosy. — Wybacz, gdybym wiedział, że... — przerwałam mu.
— Jest okej, nic się nie stało. — Spróbowałam wybrnąć z krępującej dla nas sytuacji. Zaśmiałam się, a po chwili Draco także. — Zgoda leży na stoliku. Poszło łatwiej niż myślałam.
— Świetnie! — Ucieszył się chłopak.
— Jeśli chcesz to możesz zostać i poczekać chwilę na mnie. Wytrę się i ubiorę w coś lepszego niż ręcznik.
— Nie ma sprawy. — Posłał mi buziaka w powietrzu, a ja udając przejęta złapałam go. Oboje się śmialiśmy. Sytuacje z chłopakiem często wydawały się być zabawne.____
Do niedzieli powinny pojawić się jeszcze dwa rozdziały. Wybaczcie to czekanie, ale niestety albo stety mam swoje życie i nie mogę spędzić go całego na wattpadzie. Wierzcie mi, że czasami chciałabym (mówię poważnie, bez jaj), ale niestety to tak nie działa. Pozdrawiam wszystkich serdecznie z Krakowa i bardzo polecam wybrać się wszystkim fanom HP do Dziórawego Kotła ( ul. Grodzka 50). Ich piwo kremowe zrobiło mi dobrze, naprawdę.
J.
CZYTASZ
Julie Potter
FanficRodzice Harry'ego jakimś cudem przeżyli atak Czarnego Pana. On zniknął, a Potterowie stopniowo powiększali rodzinę. Co się stanie, gdy rudowłosa czarownica, młodsza siostra wybrańca; zbliży się do białowłosego chłopca ze znienawidzonego przez starsz...