Prolog

96 12 7
                                    

Witamy w Los Angeles! - wyczytałam z jasnej tablicy przy drodze. Znudzona spojrzałam na tatę. Wyglądał na zmęczonego podróżą. Jego oczy koloru butelkowej zieleni nie błyszczały tak mocno, jak przed wyjazdem. Chyba poczuł się obserwowany, bo odwzajemnił spojrzenie.

- Tato, jak się czujesz? - zapytałam opierając się plecami o fotel.

- Raczej ty mi powiedz! Podoba ci się tutaj? - próbował wyglądać na podekscytowanego, ale coś mu nie wyszło.

- Nah, na razie widzę same drzewa - to mówiąc wyjrzałam przez okno. Szara autostrada powoli przeobrażała się w jasną dróżkę przyozdobioną małymi domkami po bokach, a wspomniane drzewa i krzaki zanikały. Zmarszczyłam brwi.

- Mocno wierzę, że polubisz nowe życie.

Nowe życie? No nie.

- Nawet tak nie mów. Nie rozpoczynam nowego życia, tylko kontynuuję stare w innym miejscu - poprawiłam go szybko.

- Będzie trochę inaczej... - zauważyłam, jak zaciska dłonie na kierownicy.

- Przed wyjazdem prosiłeś, żebym nie płakała, a teraz sam mnie dobijasz, że będzie inaczej? - podniosłam się zirytowana.

- Amy, złotko. Jesteś już dużą dziewczynką, powinnaś wiedzieć o co chodzi staruszkowi - zaśmiał się cicho.

Wyciągnęłam rękę w stronę radia i przekręciłam pokrętłem w lewo, aby zgłośnić moją ulubioną piosenkę.

I'm dancing with a stranger...

Nuciłam w głowie. Piosenka nie zdążyła się nawet skończyć, a my już zaparkowaliśmy na podejrzanie pustym podjeździe. Wysiadłam z auta, tata podał mi moje torby.

- Wiesz co, może jednak wejdę z tobą. Te bagaże są cholernie ciężkie! Co ty tam masz, Amy? Kamienie? - wytrzeszczył oczy.

- Zwłoki.

Rozejrzałam się po posesji. Nieskoszony trawnik, chwasty, drzewko z hubą, jakieś śmieci. Ogród w ogóle nie przypominał terenu dorosłej kobiety.

Zacznijmy od początku. Przez siedemnaście lat mieszkałam z tatą i jego żoną w Nowym Jorku prowadząc życie zwykłej nastolatki. Podobało mi się. Niestety, swoje pięć groszy musiała dorzucić moja prawdziwa matka, Omena Alzheimer. Kobieta z zaburzeniami lękowymi i rozdwojeniem jaźni, mieszkająca w Los Angeles z adoptowanym synem. Moim przyszywanym bratem? Nieważne. Matka poprosiła o jedną szansę, a ja jestem naiwną dziewczynką i postanowiłam pozwolić jej nadrobić zaległości w moim dzieciństwie.

Planuję zostać tu tylko do końca wakacji. Jeśli tyle wytrzymam.

- Pisałaś z Greyem? - tata przystanął obok mnie.

- Coś tam pisaliśmy, ale nie dużo. Myślę, że nie będziemy sobie przeszkadzać.

- Ale mam mądrą córkę. Ej...

- Co?

- Tylko się nie zakochaj.

- Tato! Za kogo ty mnie masz! - odbiegłam w stronę drzwi wejściowych.

Nie mam nic innego do roboty, tylko romans z adoptowanym, patologicznym chłopakiem. Jasne.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że nie chodziło tacie o Grey'a.

Szare drzwi otworzyły się na całą szerokość. Ujrzałam okrągłą, piegowatą twarz kobiety o długich zielonych włosach, dużych czarnych oczach i równie okrągłym, jak jej głowa ciele.

Widać, że nie jesteś normalna...

- Ale ty jesteś wysoka! - pisnęła.

- Raczej ty niska...

Poważnie. Mam tylko sto sześćdziesiąt centymetrów.

- Oh, Vicky! - rzuciła się na mnie, objęła swoimi krótkimi rękoma. To był mocny uścisk.

- Vicky mam na drugie imię... - westchnęłam.

Czułam się bardzo niezręcznie. Omena chyba nie zamierzała mnie puścić, więc sama się wyrwałam robiąc krok do tyłu. Mimo, że staliśmy na dworze, czułam tylko smród jej babcinych perfum.

- Grey wysprzątał ci pokój! Bardzo cieszy się, że przyjechałaś!

Uśmiechnęłam się delikatnie próbując zajrzeć do środka.

- Spodoba ci się, Vicky!

- Jestem Amy - poprawiłam ją odgarniając z twarzy kosmyki moich włosów.

Omena i tata zmierzyli się tylko wzrokiem. Odwróciłam się w stronę ojca, czując, że nadchodzi moment pożegnania.

- Amy... - zaczął.

Zrobiłam krok w jego stronę, szybko zamknął mnie w swoich objęciach. W tej pozycji czułam się przy nim bardzo bezpiecznie.

- Opiekuj się matką - szepnął.

- Aha?! Tim! Jak możesz?! - wrzasnęła Omena, na co się zaśmiałam.

- Żegnaj tato, wrócę szybko - ucałowałam go w policzek i odebrałam od niego ostatnią torbę.

- Kocham cię, Amy. Uważaj na siebie. Świat jest przerażający... - odszedł w stronę samochodu.

- Ja ciebie też - odpowiedziałam cicho, ale na tyle głośno, aby mnie usłyszał.

Świat jest przerażający, tak?

Dzieci kochać potrafią Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz