Rozdział 7

1.2K 79 39
                                    

Bilbo nie mógł zasnąć tej nocy. Słyszał miarowe oddechy swoich przyjaciół, jednak nie potrafił pójść w ich ślady i trafić do krainy snów. W końcu zmęczony ciągłym przewracaniem się z boku na bok, najciszej jak potrafił podniósł się ze słomy i przeszedł do mniejszej izby, gdzie mógł w spokoju posiedzieć.
Dotarł do pustego pomieszczenia i oparłwszy się o ścianę zaczął myśleć o wczorajszym dniu.
Dlaczego poczuł się tak.... Inaczej będąc w ramionach Wodza Krasnoludów?
-Przecież Kili i Fili cały czas mnie ściskają - pomyślał - a jednak, muszę przyznać... Znacznie bardziej podobało mi się, gdy zrobiłem to z Thorinem.
Czemu rumienił się na samo wspomnienie ich rozmów?
- Pamiętam wszystkie słowa jakie do mnie powiedział po dotarciu do twierdzy orłów.
Zdawało mu się, czy Dębowa Tarcza zareagował  tak samo jak on, czerwieniąc się, podczas rozmowy z Kilim i Filim, gdy zmierzali do domu Beorna?
- On również ukrył twarz. Pamiętam, że zasłonił ją włosami - jego rozmyślania przerwał zimny powiew.
-Przeszkadzam? - w ciemnościach Bilbo widział tylko zarys twarzy Thorina.
-O-oczywiście, że nie - odpowiedział szybko.
Krasnolud przeszedł kilka metrów i usiadł parę metrów od hobbita.
- Jak czują się Kili i Fili? - zagadnął Bilbo po paru minutach ciszy.
-Są zmęczeni, ale dumni, że mogli ci się odwdzięczyć - odparł, a jego głos zdawał się wibrować w ciemności.
- Odwdzięczyć? Za co? - zdumiał się niziołek.
-Krasnoludy poważnie traktują więzy krwi. Ratując życie ich krewnemu, zachowałeś się tak, jakbyś uratował ich własne.
-Nadal nie rozumiem. Nikogo nie uratowałem  - upierał się hobbit.
-Uratowałeś mnie. No chyba, że jestem nikim - Bilbo dostrzegł błysk białych zębów Thorina i sam zachichotał.
- Wiesz o co mi chodzi. Nie uratowałem cię. W zasadzie sam nawet nie wiem co właściwie robiłem. Działałem w afekcie, nie myślałem, rzuciłem się po prostu na tego orka.
-Nie myśląc zachowałeś się szlachetnie - znowu rozległ się niski śmiech - niewielu tak potrafi.
-Nie wiem czemu tak zareagowałem - przyznał Bilbo.
- Gandalf wie.
- Mogłem się spodziewać- parsknął.
Znowu zaległa pomiędzy nimi cisza.
- To trochę frustrujące - rzekł nagle hobbit.
-Co takiego?
- Tak często się zmieniasz, raz jesteś miły, naprawdę ciepły i.... Serdeczny. Gdy byliśmy u orłów miałem wrażenie, że jestem twoim przyjacielem, a przy kompanii  traktujesz mnie z góry, jak zbędny balast. Nawet nie wiem czy mnie lubisz - wydusił, zdając sobie sprawę, jak dziecinnie to zabrzmiało.
Oakenshield uniósł brwi w zdziwieniu, a zaraz potem na jego twarzy zagościł zwykły posępny wyraz.
-Lubię cię, Bilbo - hobbit zarejestrował, że krasnolud znowu zwrócił się do niego po imieniu - Bardzo cię lubię.
-Ja ciebie również - ich oczy spotkały się, a usta rozciągnęły w uśmiechach.
-Czy przy reszcie też możesz spróbować traktować mnie tak miło jak teraz ? - nieśmiałe pytanie opuściło usta hobbita.
-Postaram się - odparł poważnie Thorin.
- Dziękuję. Chyba czas spać. Do świtu zostało niewiele godzin - zauważył Bilbo.
-Tak, masz rację - krasnolud także podniósł się z podłogi, a następnie zbliżył do niziołka i objął go delikatnie.
Będąc w jego ramionach, Bilbo poczuł to samo co wczorajszego dnia i uśmiechnął się mimowolnie, oddając uścisk.
-No, dobranoc - powiedział. Spojrzał raz jeszcze na Thorina i wrócił na swoje posłanie.
-Dobranoc - Dębowa Tarcza skierował się do swojego łóżka w innej części pokoju.

Bilba obudził donośny huk. To Bofur wywrócił się z przekleństwem na ustach o jego wystające spod koca nogi.
-Wreszcie się obudziłeś, mości hobbicie. Radziłbym ci się zabierać czym prędzej do śniadania - mruknął i wyszedł z domu.
-Śniadanie? - zaspany niziołek natychmiast podniósł się do pionu.
- Zanim zjesz, Bilbo, przywitaj się z naszym gospodarzem - zwrócił się do niego siedzący nieopodal Gandalf.
Dopiero teraz Baggins zauważył rosłego mężczyznę z gęstą zmierzwioną fryzurą oraz brodą. Ze strachu cofnął się do tyłu o dwa małe kroki, na co Beorn zaśmiał się donośnie i skinął palcem na włamywacza.
Bilbo podszedł do niego ostrożnie i przedstawił się grzecznie.
- Nie zjem cię przecież, hobbicie, za to ty możesz już częstować się moim śniadaniem - wskazał ręką na stół, wokół którego zbiegło się mnóstwo zwierząt. Bilbo zauważył, że kucyk odsuwa dla niego taboret, jeżyk wrzuca kostkę cukru do herbaty, a psy przynoszą kolejny półmisek z pieczywem. Nieśmiało zasiadł,
po lewej ręce Beorna i zabrał się do jedzenia. Oczywiście nie trzeba wspominać, że po tak długim poście wszystko naszemu hobbitowi smakowało, a puszysta śmietana i aksamitny miód prosto z pasieki wprowadziły naszego smakosza we wspaniały nastrój.  Pomiędzy kęsami zdążył podziękować parokrotnie gospodarzowi za tak cudowną ucztę.
- Nawet temu ponuremu... Z czarnymi włosami, no jak mu tam Gandalfie?
-Thorinowi.
-Tak, nawet dumnemu Thorinowi smakowało -  w  ciemnych oczach Beorna pojawiły się iskierki rozbawienia - A tego, to ja widzę nie łatwo zadowolić.
Na wzmiankę o Dębowej Tarczy, Bilbo odłożył kromkę chrupiącego chleba i rozejrzał się w poszukiwaniu krasnoluda. Nie zauważywszy go jednak, powrócił do jedzenia i słuchania opowieści zmiennokształtnego.
Gdy już się nasycił, zwierzęta posprzątały izbę i tym razem to Gandalf rozpoczął opowieść o tym, jak tu trafili. Baorn słuchał uważnie, raz uśmiechając się pod nosem, raz marszcząc groźnie brwi.
-Dzień dobry - do pomieszczenia wszedł Oakenshield, przerywając historię.
-Cicho - warknął czarodziej, na co Thorin przewrócił oczami i usiadł koło włamywacza.
-Dzień dobry - odparł cicho Bilbo, przyglądając się sylwetce mężczyzny, który zrezygnował ze zbroi i płaszcza, zostając w granatowej tunice i spodniach.
-Jak smakowało śniadanie? - spytał krasnolud.
-Wyborne. Niegdy nie jadłem czegoś tak pożywnego!
-Muszę się z tobą zgodzić. Choć przeważnie wolę treściwe potrawy i nie stronię od soczystego mięsa, to ta wegetariańska uczta była jedną z najlepszych w moim życiu - przyznał i przeczasał palcami włosy.
-Gdzie reszta? - spytał Bilbo, nagle spostrzegając, że w pomieszczeniu zostali tylko oni, czarodziej i gospodarz.
- Kąpią się - odparł Thorin z uśmiechem - za domem Beorna jest staw.
Dobiegły ich wesołe okrzyki, pluski i śmiechy.
-Taak, właśnie słyszę - zachichotał niziołek.
-Więc jakie są plany? - Wódz Krasnoludów zwrócił się do czarodzieja - Gdzie idziemy i kiedy opuszczamy to przyjazne miejsce?
-Wszystko pozostaje w rękach Beorna - odrzekł Gandalf.
Zmiennokształtny uniósł ręce w poddańczym geście.
-Jak dla mnie możecie zostać ile chcecie. Lubię takich cudaków jak wy, jednak teraz przeproszę was i uprzedzam, że zniknę na cały dzień. Czujcie się jak u siebie, moje zwierzęta chętnie się wami zaopiekują - powiedział Beorn, wstając i od stołu.
Gandalf zapalił fajkę i kontynuował
- Myślałem żeby zostać tu tydzień, maksymalnie półtora i ruszyć szlakiem przez Mroczną Puszczę. Nie przerywaj mi, Thorinie - uniósł głos, gdy krasnolud już otwierał usta - To najkrótsza droga. A później przejść prosto do ukrytych drzwi Samotnej Góry.
- Brzmi w porządku, jednak przejście przez Mroczną Puszczę bez szwanku, to pobożne życzenie- burknął Oakenshield.
- Dlatego macie włamywacza - odparł Gandalf.
- I co? Może Bilbo ma walczyć z wszystkimi potworami jakie staną nam na drodze?! Może ma stawić czoło całej armii pieprzonych orków i elfów?! - Thorin krzyknął tak głośno, że biedny hobbit skulił się ze strachu, ale Gandalf tylko odchylił się do tyłu i wypuścił obłoczek z ust.
- Więc zacząłeś przejmować się jego losem? - zapytał beztrosko, jednak szare oczy przybrały ponury wyraz.
Thorin warknął wściekle i podniósł się z krzesła.
Niziołek przez chwilę sądził, że ten rzuci się na czarodzieja, jednak krasnolud wyszedł z izby.
-Czemu go denerwowałeś? - odważył się spytać Bilbo.
-Żeby przyznał się do prawdy. Przynajmniej przed samym sobą - odpowiedział poważnie.
-Hę?
- Nieważne, drogi Bilbo. Jak Ci się spało? - zagadnął.

Dzień był przyjemny i słoneczny, toteż Bilbo hasał razem ze zwierzętami Beorna po łące, dzięki czemu zyskał ich ogromną sympatię.
Psy latały w tą i z powrotem za patykami, które rzucał hobbit, kuce szturchały go co jakiś czas pyskami, domagając się pieszczot, a owce przysiadły obok, skubiąc podawane im przysmaki.
Dopiero wieczorem, gdy słońce schowało się za drzewami, zostawiając pomarańczowe pręgi na niebie, hobbit wrócił do domu. Zaraz jednak postanowił wykorzystać nadażającą się okazję do samotnej i spokojniej kąpieli.
Nie musiał bać się ciemności, bo nad stawem zebrały się mrugające wesoło  świetliki. Zdjął swoją kamizelkę, koszulę, spodenki. Woda była chłodna, ale nie zimna, więc Bilbo bez zastanowienia dał nura w ciemną toń. Nie cieszył się jednak długo samotnością, gdyż drzwi otworzyły się znowu, a z nich wyszedł niebieskooki krasnolud.

⚔ARCYserce ⚔ - BagginshieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz