Rozdział 8 [Kwiaty i muzyka]

41 3 0
                                    

Dzień 4

Jhin obudził się przed Camille lecz był jeszcze zaspany, otarł oczy i westchnął spoglądając na gałęzie przez które padały promienie słoneczne. Popatrzył w górę gdy szara dama też się powoli budzi spojrzał a ona otwierając oczy poprawiła włosy

Jhin: Dzień dobry
Powiedział spokojnym głosem

Camille: Lepiej mi powiec jak tam ze zdrowiem

Jhin: Naprawdę jest świetnie a co przeszkadza ci moje towarzystwo?

Camille: Szczeże to się trochę przyzwyczaiłam

Jhin: Wiesz jesteś taka wygodna hehe

Camille: Spadaj!
Powiedziała wkurzona i zepchnęła Jhin'a z siebie tak aby usiadł był na przeciwko niej

Jhin: Odwdzięcze się
Powiedział spokojnie po czym wstał i zaczoł ostrożnie schodzić z drzewa.

Camille zeszło to owiele szybciej niż jemu przez jej linki. Gdy obydwaj byli już na dole kontynuowali podróż. Szara dama była tuż obok Khady oraz wyczuwała kruka, rozglądając się za nim nie zauważyła małego rowu do którego prawie wpadła, kiedy jej ostrze ześlizgneło się po krawędzi Jhin złapał ją za biodra jedna ręką w artystyczny i romantyczny sposób. Zdziwiona patrzyła na Jhin'a który nadal jej nie puszczał.

Jhin: Uważaj
Powiedział cichym spokojnym głosem

Camille: Małe rozkojażenie
Powiedziała z ironią po czym stanęła o własnych siłach.

Jhin milczał patrząc na nią kontem oka gdy ona stanęła w miejscu by wyczuć lepiej gdzie znajdowało się ewentualne zagrożenie. Nim co kolwiek wyczuł Jhin odszedł a ona rozglądałam się gdzie mugł pujść. Ogarnął ja w tym momencie niepokój i mały gniew. Czy była w pułapce? Czy Jhin skazał ja na pewną śmierć zostawiając ja samom? Z niepokojem zaczęła go wołać mając nadzieję że tak nie jest, pokilku krokach przed siebie usluszal jak ktoś się zbliża w jej kierunku teraz była pewna iż Jhin ją wykorzystał lub się zemścił. Gotowa na walkę stanęła gdy z za skał wyszedł Jhin i trzymał coś za plecami

Camille: Gdzieś ty był?
Powiedziała zła

Jhin: A co z tęskniłeś się?
Powiedział żartobliwie

Camille: Nie
Odpowiedziała arogancki krzyżując ręce.

Jhin: Wybacz że Cię na chwile samom zostawiłem ale przypomniało mi się jedno małe miejsce

Camille: To dla czego...

Nie zdążył powiedzieć a Jhin z za swoich pleców pokazał jej bukiet biało-rożowych kwiatów. Podszedł do niej i jej wręczył

Camille: To miłe z twojej strony... ale... z jakiego powodu?

Jhin: A czy musi być jakaś okazja by dać kwiaty tak wspaniałej osobie jak ty?
Powiedział uwodzicielsko.

Camille wzięła od niego bukiet różowa na policzkach wdychajac zapach kwiatów. W tym momencie żałowała swoich myśli iż Khada ją wystawił. Patrzyła na nie uśmiechając się i ostrożnie chowając do swojej torby. Popatrzyła na niego ciągle mają uśmiech milcząc. Jhin zbliżył się do niej pytając czy iść, ona przytaknela i równie blisko niego zaczęli iść przez skały i piach uważając na dołki. Przez dłuższy czas panowała cisza do puki Camille postanowiła ją przerwać jakimiś bezsesownymi pytaniami. Rozmowa wkraczają na różne tematy aż dotarli do swojej przeszłości.

Jhin: A tak z czystej ciekawości spytam cię, jak spędzałaś dzieciństwo? Bo raczej nie urodziła się od razu z ulepszenia mi.

Camille: W sumie to mało co opowiadać. Miałam rodzeństwo lecz tylko ja i mój młodszy brat ukonczylismy pełnię wieku. Ja uczyłam się w najlepszych szkołach gdy brat przejął władzę nad miastem po śmierci rodziców

Jhin: To przykre. Jeśli mogę spytać cię jak umarli?

Camille: Nie to nie tajemnica. Mnie razem z ojcem zaatakowali bandyci, nie wiem jak ja przeżyłam ale moja mama miesiąc po wydarzeniu zmarła najprawdopodobniej przez rozpacz. Jednak w trosce o brata stałam się kawałkiem maszyny lecz uprzedzając twoje pytanie jestem w większości człowiekiem.

Jhin: Yhy...

Camille: A ty?

Jhin: Nie pamiętam swoich rodziców ale całościowo poświęciłem się sztuce. Żyłem głównie w Ioni gdzie narobiłem się kilku wrogów, może dlatego zaczołem częściej wyjeżdżać by nie być na ich celowniku.

Camille: A nie boisz się że się to powtórzy?

Jhin: Czyli?

Camille: Wiesz te kilka dni temu jak dostałam na ciebie zlecenie mogłam cię od razu zabić

Jhin:Więc czemu tego nie zrobiłaś?

W tym momencie Szara dama zamilkła. Nie znała odpowiedzi na to pytanie, może dlatego iż coś w środku ją zachamowało, tak czy siak polubiłam Jhin'a lecz jej milczenie nie trwało długo.

Jhin: Camille? Wszystko ok?

Camille: Tak tylko... nie potrafię ci odpowiedzieć na to pytanie. Od tamtej pory dużo się zmieniło. Szczeże to chyba cię źle oceniam

Jhin: Myślisz że nie był to przypadek?

Camille: Niekoniecznie. Może zrobimy sobie przerwę?

Jhin: Czemu nie.

Camille usiadła na skałach patrząc w niebo. Nie chciała wszystkiego mu teraz mówić o sobie. Myślała nad słowami Jhin'a od chwili wędrówki zmienił się. Jej tok myślenia przerwała muzyka gitary Camille spojżała na Jhin'aktóry nucił piosenkę a ona słuchała jej milcząc. Jhin wiedząc iż szarej damy się podoba jego dzieło zaczoł śpiewać swoje utwory na głos. Pod koniec każdej z piosenek Camille delikatnie klaskała a Jhin też lekko się uklłaniał. Po kilku minutach odłożył gitarę.

Jhin: Umiesz grać na gitarze?

Camille: Grałam kiedyś na wiolonczeli ale to było dawno.

Jhin: Gra na gitarze nie jest taka trudna. Nauczyć cię?

Camille wzruszyła ramionami i podeszła do Khady. Jhin pokazał jej jak powinni się ja trzymać i nastrajać by potem lekko szarpiąc zaczęła grać. Camille szybko złapała i zaczęła grać a Jhin uśmiechając się pod maską słuchał jej dzieł. Nim się obejrzeli nastał wieczór, szara dama odłożyła gitarę i ułożyła się niedaleko Jhin'a a on zdjął maskę by i siedział przez chwile na skałach patrząc w niebo. Kiedy jednak Camille zasnęła Jhin usiadł obok niej by się położyć lecz nie za blisko by miała jakieś skojarzenia.

EDIT (30%)"Pozostań" Tom I - Powrót do domu (Jhin x Camille) PL [End]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz