Rozdział 0 [Prolog]

60 0 0
                                    

(Znajomości komiksu "Zed" i teledysku "Awaken" jet niezbędny by załapać o co chodzi w początkowej fazie fabuły.)


Stara pracownia znadjująca się w centrum Zaun została zrujnowana przez jedno z przedstawień. Nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszczał by się w tak niebezpieczny rejon a w szczegulności kiedy cały budynek zaraz runie. W środku była tylko czwórka ludzi, Zed, Shen, Alali oraz Jhin. To przez psychopatycznego mordercę do tego wszystkiego doszło. Został pokonany przez trzech ninja do puki sam Khada Jhin nie zaczoł afery eozpoczętej kilka lat temu.

Jhin: Nie zamieżasz powiedzieć prawdy Zed? Dobrze wiesz, kto mnie wypuścił razem z tobą.

Po tych słowach Zed rzucił nim z wściekłością pod nogi Shena i Akali.

Zed: Zabierzcie go! Koniec naszego układu.

Od razu podszedł do krawędzi gdzie rzucił się w dół aby jak najszybciej opuścić miejsce. Akali i Shen podeszli do urwiska by sprubować go powstrzymać. Jhin miał wręcz idealną okazję by uciec. Cicho wstał kiedy tamci dwaj odeszli, zacoł uciekać jednak Akali oraz Shen zareagowali i zaczli go gonić. Jhin przewalał za sobą kawałki ścian, które uległy wsześniejszej eksplozji. Na szczęście miał plan "B". Gdyby coś poszło nie po jego myśli, zastawił na wrogów pułapki przy wyjściu ewakuacyjnym. Gdy tylko przebiegł przez prug aktywował kwieciste pułapki. Eksplozja zniszczyła wyjście zostawiając Shena i Akali w środku a sam Khada Jhin uciekł. Było naprawde źle dla niego prze chwilę. Nie tylko był poszukiwany przez dawnych wrogów, ale także zadarł z klanem Ferros. Sam nie wiedział kogo bardziej się obawiać. Zeda z Shenem czy klanu Ferros, który był dla niego nie lada wyzwaniem. Ukrył się niedaleko by żaden z trzech ninja go nie znalazł. W ukryciu zaóważył Zeda, który wściekły chciał opuścić Piltover tak szybko jak się tylko dało. Chwilę później Akali jak i Shen poszli podobną jak nie tą samą drogą. Odczekał jeszcze chwile by być pewny, że nikt go nie zaóważy.



Kilka dni wcześniej kiedy dotarł do Piltover nie mugł się powstrzymać i gdy tylko znalazł idealne ofiary zabił je. Byli to głównie kupcy, którzy eksportowali bronie do Ionii. Tak było prze zkilka dni do puki nie został poszukiwany przez jeden z slinych jak nie najsilniejszych klanów w Piltover. W końcu miał godnego sobie rywala. Atakował i zastawiał pułapki w teatrach by podziwaić swoje działa. Głównie zapamiętał dwa z nich z powodu pewnej osoby. Jedno poza miastem stary opuszczony teatr gdzie zwłoki jego widowni zostały do tej pory oraz drugi teatr znajdujący się w Zaun. Tam spodkał kogoś niesamowicie uzdolnionego, równego sobie a mianowićie słynną Camille Ferros. Pierwszy raz ją spodkał w opuszczonym teatrze poza miastem a drugi w Zaun. Była inna niż wszyscy. Nie tylko dla tego iż była pół maszyną ale jej zdolności były godne jego podziwu. Minęły już dwa tygodnie a on czekał tylko na kolejny jej atak.


Jhin wyszedł ze swojej kryjówki i powoli układał kolejne sowje przedstawienie. Idąc przez ulice Zaun powoli wchodził do bram Piltover. Chciał zobaczyć i wykonać przedstawienie w najnowocześniejszym z teatrów jakie były znane w całej Runeterze. Kiedy wszedł do zaułka usłyszał znajomy mu dzwięk wysówanych lin hextehowych. obrucił się a za nim stała wysoka postać. Stała pod światło więc wyglądała jak cień a jedyna żecz jaka oświetlała ją to jasno-błękitny kryształ na jej klatce piersiowej, turkusowe oczy oraz posiadała na biodrach świecące się równie jasnym niebieskim kolorem zwinięte liny. Była to sama Camille Ferros. Jhin wiedział, że ma kłopoty. Nie ułożył żadnego planu, widocznie musiała go śledzić prze zcały czas albo zaplanowała to. Obrucił się w jej stronę chowając ręce za plecy. Patrzył na wysoką kobietę, która była niewiele mniejsza od niego. Ona powoli podchodziła do niego elegandzkim krokiem.

Camille: Nie zamierzasz uciekać?

Jhin: Dlaczego bym miał?

Camille: W sumie masz rację. I tak bym cię dorwała.

Jhin sam nie wiedział co dokładnie planuje. Szara dama mogła być sama albo mogła mieć sojuszników, którzy właśnie go otaczają. Jhin nigdy nie lubiał robić czegoś na tak zwany żywioł. Wolal spokojnie opracować plan również z ewentualną ucieczką jak by coś poszło nie tak. Kiedy na szybko rozmyślał plan, kobieta była zaledwie kilka centymetrów przed nim.

Camille: Poddajesz się? Jeśli ulegniesz może daruje ci życie.

Jhin: Mógł bym zawsze strzelić ci w brzuch albo w inną część ciała dostatecznie odsłoniętą.

Camille: Nie zdążył byś.

Jhin: A może chcesz się przekonać?

Mówił udając poważnego i groźnego. Camille otworzyła lekko szeżej oczy jak by była zaskoczona lub zaciekawiona jego słowami. Uważałą, że są prawdziwe lecz jednak on tylko udawał. Było w niej coś co w niej podziwiał lecz nie do końca mógł zobaczyć. Był ciekawy. Ciekawy co trzyma wewnątrz siebie. Kiedy pierwszy raz ją spodkał ujżał coś lecz nie dokońca wiedział co.


Tego dnia podziwiał stary opuszczony teatr. Kilku młodych i nierozważnych Zaunitów przebywało w środku. Tego nieszczęśliwego dla nich dnia Jhin uczynił pięknym końcem. Zabił wszystkich tworząc widownie. Scena miała kilka dziur. Po podłodzę walały się zepsutę instrumety. Jedyne co znajdowało się w dobrym stanie to organy podobnę do kościelnych. Rozpościerały się po prawie całej scenie wykraczając czasem poza nią. Khada miał już widownię. Rozejżał się dookoła widząc poniszczonę ściany czy ledwo wisządy wielki żyrandol. Spodziewał się ataku. Słyszał o pewnej osobie, która była niezwyklę uzdolniona a on pragnoł ją zobaczyć i uczynić z niej kolejne piękne dzieło. Rozstawił pułapki i czekał na tajemniczą osobę.

Słońce już zaszło a on czekał na nią wygrywając utwory na w miarę działających organach. Kiedy skończył konponować utwory usłyszał jak ktoś wyważa drzwi i aktywuje niektóre półapki. Jhin nie odszedł od organów. Siedząc tyłem nasłuchiwał jak kobieta dołownie wlatuję przez wydrążone dziury i z ogromną precyzją wymijając pułapki. Stalowy cień z głośnym uderzeniem wylądowała. Jhin lekko się obrucił. Zafascynowało go to jak wyminęła jego półapki bez żadnych urazów. Khada wstał i stanoł na przeciwko niej. Byli po drugiej stronie sami kiedy doszło do ataku.


Jhin przypomniał sobie jego pierwszy taniec z nią. Poprowadził wręcz idealnie ich pląs lecz tym razem to ona lepiej wykonała pierwsze kroki. Mógł jej uciec i zranić jednak cos go powstrzymało. Zrobił kwaśną minę pod maską. Chciał ją poznać, chiał z nią rozmawiać, chiał ją obserwować z bliska. Zamknoł oczy, cofnoł się dwa kroki i westchnoł na koniec się kłaniając lekko.

Camille krzywo się na niego spojżała, ponieważ nie wiedziała co do końca planuje. Poczuła przez chwilę mały strach ale powaga i pewność były silniejsze i zdominowały jej obawę.

Camille: Sugerujesz mi coś?

Jhin: Ależ skąd że. Po prostu składam tobie broń.

Po tych słowach wyprostował się i zcalił swój "szept". Oddając go kobiecie. Ta lekko zdziwiona wzieła jego broń i skuła go. Nie rozumiała jego toku myślenia ale chciała wydusić z niego kilka informacji. Niedleo byli jej żołnierze, który od razu wzieli Jhina i zamkneli go w prywatnym więzieniu gdzie Szara dama trzymała najgorszych krminalistów, którzy albo byli naprawdę silni a ona chciała się dowiedzieć czemu tak jest albo, ci którzy interesowali ją w pewnym stopniu. W wypadku Khady było i jedno i drugie. Dzień się nie skończył a stalowy cień myślała jakie pytana mu zada następnego dnia.




Nie wiem czy można to do końca nazwać prologiem ale... Why not. :p

EDIT (30%)"Pozostań" Tom I - Powrót do domu (Jhin x Camille) PL [End]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz