Rozdział 5

1.9K 68 2
                                    

W nocy nie mogłem spać. Budziłem się co chwilę nawiedzany obrazem Eve całującej się z tym facetem. Czułem się jak trup, a gdy spojrzałem w lustro, też tak wyglądałem. Właśnie w tym momencie wpadłem na genialny pomysł.

— Dzień dobry Fey, przepraszam za tak wczesną porę, ale źle się dziś czuję i chyba pójdę do lekarza. Jeżeli to nic poważnego to przyjdę na trzecią lub czwartą lekcję. — zniecierpliwiony czekałem na odpowiedź Fey. Byłem przekonany, że nie da mi wolnego.

— Jak chcesz to dam ci dziś cały dzień wolne, ale... — ziewnęła. — ale w piątek zostajesz na świetlicy, pasuje ci?

— Ym, okej.

Nigdy nie lubiłem pracować na świetlicy. Nie miałem jednak wyjścia. Musiałem się zgodzić, żebym mógł porozmawiać z Eve. Nie wiedziałem, od której dzisiaj pracuje w przychodni. Miałem jednak nadzieję, że będzie akurat wtedy, co i ja. Dla pewności postanowiłem jednak czekać pod przychodnią, aby na pewno do niej trafić.

Długo nie kazała mi na siebie czekać. Jak się okazało, miała na pierwszą zmianę. Gdy tylko zobaczyłem, że wchodzi do przychodni, ruszyłem w tym samym kierunku. Wiem, że w tej przychodni pracuje tylko jedna lekarka na jednej zmianie, więc jestem pewien, że trafię pod opiekę Eve. Zresztą taki był plan.
Kiedy wszedłem do przychodni, widziałem, jak rozmawia z pielęgniarką, a gdy drzwi za mną się zamknęły, obie spojrzały w moją stronę. Speszyłem się tym trochę i w pewnym momencie chciałem uciec. Eve widząc mnie, westchnęła ciężko, lekko kręcąc głową.

— Będę w gabinecie. — rzekła do pielęgniarki i spojrzała raz jeszcze w moją stronę, tym razem inaczej, bardziej z troską? Czyżby się o mnie martwiła?

— Dzień dobry, w czym pomóc? — zwróciła się do mnie Kate, jak przeczytałem z jej plakietki. Kate jest już starszą kobietą, która nieskutecznie próbowała ukryć swoje siwe włosy i zmarszczki. Jej makijaż przerażał mnie. Miałem ochotę się wycofać. Nie zrobiłem tego.

— Źle się czuję.

— Musi się pan zarejestrować, a następnie poczekać. — kobieta zaczęła szukać czegoś w biurku. — Sama rejestracja nie powinna potrwać długo, natomiast nie wiem jak z przyjęciem.

Kiwnąłem twierdząco głową i podszedłem do lady, gdzie położyła papier i długopis. Zastanawiałem się, jak długo będę musiał czekać. Nikogo tutaj prócz mnie, Eve i Kate nie było. Szybko wypełniłem papier do rejestracji i usiadłem w poczekalni, czekając na ciąg dalszy, tej mojej małej „przygody". Czekałem 15 minut, aż pielęgniarka powiedziała, że mogę w końcu wejść do gabinetu.

— Wyglądasz jak siedem nieszczęść. — powiedziała, gdy tylko wszedłem do środka. — Jak to się stało, że wczoraj jak się widzieliśmy, nie wyglądałeś na chorego, a dzisiaj nagle jesteś chory i lądujesz w moim gabinecie. Cóż za dziwny zbieg okoliczności.

Przygląda mi się podejrzliwie, naciągając na dłonie, rękawice. Jak ona pięknie wygląda w tym kitlu lekarskim.

— Zdejmij podkoszulek.

— Tak na pierwszej randce? — zażartowałem, ale potem żałowałem, że nie ugryzłem się w język.

— Jeżeli wizytę u lekarza uważasz za randkę, to naprawdę się cieszę, że już z tobą skończyłam.

— Co?

— Chciałam cię przebadać, choć wiem, co ci jest. — odkłada stetoskop na biurko i siada na fotelu. — wyglądasz jak chory tylko dlatego, że nie przespałeś nocy. Mogłam się mylić, ale po twoim zachowaniu stwierdzam, że jest inny powód, dla którego tutaj jesteś. Masz teraz 4 minuty, bo zaraz mam kolejnego pacjenta.

Z grobową miną patrzy na mnie. Przejrzała mnie. Zapytać ją prosto z mostu o tego faceta? No ale wtedy się zdradzę, że ją śledziłem. Chociaż zawsze mogę powiedzieć, że akurat przechodziłem. Gdyby jednak zapytała, gdzie szedłem? Co wtedy? Decyzje, decyzję...

— Widziałem cię wczoraj z mężczyzną...

— To coś dziwnego? — przerywa mi. — Jestem kobietą i jak każda kobieta mogę spotykać się z mężczyznami, którzy mi się podobają.

— Kim on jest.

— Nie chcesz wiedzieć.

— Gdybym nie chciał, to bym kurwa nie pytał! — uniosłem się, ale już nie mogłem zdzierżyć obrazu Eve w ramionach innego mężczyzny w mojej głowie.

— To był mój narzeczony. — rzekła, bez żadnych emocji, jakby to było całkowicie coś najnormalniejszego na świecie. Jej usta wykrzywiają się do uśmiechu, a ja czuję się, jakbym miał zaraz spaść z tego krzesła. Chcę coś powiedzieć, ale nie wiem jak. Otwieram, to zamykam usta. Pierwsza próba. Druga. W końcu się poddaje. Czuję łzy napływające do moich oczu, więc próbuje je rozgonić. Kurwa. Teraz na pewno się rozchoruje.

— Przepisze ci coś na sen.

Dobry pomysł! Skończę z sobą raz na zawsze...

— Od kiedy jesteście zaręczeni? — Eve patrzy na mnie, wydaje się zaskoczona moim pytaniem. Spuszcza wzrok na bloczek z receptami i zaczyna coś pisać na jednym z nich.

— Od 15 miesięcy. — mówi, wręczając mi receptę. — Wygrałam nasz zakład?

— Nie? — rzucam bez zastanowienia, patrząc na receptę. Tak sobie myślę, że bardziej to zabrzmiało jak pytanie niż stwierdzenie.

— Jestem zaręczona i ty wciąż myślisz, że masz u mnie jakiekolwiek szanse? — patrzymy sobie prosto w oczy. Była już lekko zirytowana.

— Nie uznaję porażki. — rzucam twardo. — Poza tym, wygrasz dopiero, jak skończysz staż w szkole.

— To tylko kwestia czasu. — wzrusza ramionami i znowu zaczyna coś pisać, tylko tym razem w dzienniku.

— Do widzenia, Luck. — mówi, nie spoglądając na mnie.

— Do widzenia, Eve. — odpowiadam i wychodzę z przychodni.

Nie odwracam się, ale czuję, jak ktoś mnie obserwuje. Wsiadam do auta i odjeżdżam trochę dalej tylko po to, żeby zadzwonić. Do nikogo innego tylko do Garego. Odbiera po trzecim sygnale.

— Nie będę o nią walczyć.

— Co jest stary?

— Ona ma narzeczonego.

Gary zaczął coś mówić, ale ja już go nie słuchałem, tylko się rozłączyłem i zatraciłem w myślach, próbując wymyślić co mam z tym dalej zrobić. Mam się poddać?

Nie mogę Cię mieć ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz