Rozdział 24

1.3K 42 4
                                    

Nareszcie nastał ten czas, tak przez nas wyczekiwany - wiosna. Nie da się ukryć, że razem z Eve nie przepadamy za zimą, choć ja mniej niż ona. Chłodne dni stopniowo zamieniają się w te cieplejsze, aż nie mogę uwierzyć, że za parę miesięcy znowu nastanie lato, a ja w końcu odpocznę od tego wszystkiego. Trochę już czasu minęło od ostatnich dość nieprzyjemnych wydarzeń. Gdyby nie Eve pewnie znów załamałbym się psychicznie, pewnie gorzej niż ostatnio, a dzięki niej zrozumiałem, że nie ważna jest przeszłość, tylko przyszłość, którą sam kreuje. Jest jednak jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Ostatnio zauważyłem, że równo co dwa tygodnie, Eve wyjeżdża gdzieś, nie mówiąc nic nikomu, a jak mówi, to czuję, że kłamie. Nikt nie wie dokąd i dlaczego jeździ, nawet jej mama, której mówi przecież wszystko. Naprawdę nie chciałem mieszać się w jej prywatne sprawy, ale nie mogę dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Po każdym takim wyjeździe Eve wraca inna. Jest lekko rozkojarzona i za dużo myśli, niby po paru dniach wraca do siebie, ale to nie zmienia faktu, że się o nią martwię. Choć obiecałem sobie po akcji w Wenecji więcej tego nie robić, to jednak muszę. Muszę odkryć jej tajemnice, dlatego po prostu musiałem za nią pojechać. 

Wyjechała spod szpitala tuż po skończonej popołudniowej zmianie. Jechałem za nią prawie dwie godziny, aż dotarłem pod najzwyklejszy w świecie hotel. W tamtym momencie chciałem jak najszybciej dostać jakiekolwiek wyjaśnienia, ale musiałem być cierpliwy, pomimo uporczywej myśli, że mnie zdradza. Eve przecież taka nie była, to na pewno nie o to chodziło, to musi być coś grubszego, bo nie ukrywałaby tego przed całym światem. Odczekałem piętnaście minut i ruszyłem w stronę automatycznych drzwi, nad którymi widniał jaskrawy napis: HOTEL 24. Przystanąłem trochę dalej od nich, żeby się nie otworzyły i przez szybę rozejrzałem się, czy aby na pewno nie ma Eve. Odetchnąłem z ulgą, widząc jedynie blondynkę w średnim wieku za ladą. Wszedłem do środka, a w moje nozdrza uderzył zapach kwiatowych perfum. 

— Dzień dobry, w czym mogę pomóc? — spytała i uśmiechnęła się życzliwie, a ja podszedłem bliżej recepcji. 

— Poproszę pokój jednoosobowy na jedną noc.

Ruth, jak wyczytałem z plakietki, przytaknęła i zaczęła wypełniać dane w komputerze za ladą. Recepcja była naprawdę ładnie urządzona. Stonowane kolory, głównie beż z domieszką czarnych elementów i kilku kwiatów. Za mną stała beżowa sofa i mały, czarny stolik kawowy, na którym było kilka czasopism i wazon z różnymi kwiatami. Po mojej lewej stronie przy filarze stała mała palma w doniczce, której, jak przeczytałem, na imię Słońce. Przyjemne, choć trochę dziwne to miejsce. 

— Pana pokój znajduje się na trzecim piętrze, po prawej, numer 106 Jej głos wyrwał mnie z rozmyślań. Podała mi klucze i palcem wskazała kierunek do windy. Przechodząc przez korytarz, minąłem wejście do restauracji hotelu, chwilę tam przystanąłem i w tym momencie moja „tajna misja” śledzenia Eve, przestała istnieć. Siedziała tam, tuż naprzeciw wejścia i doskonale mnie widziała. Zmarszczyła brwi z niedowierzaniem. Dlaczego wciąż tam stałem i nie potrafiłem wykonać żadnego ruchu? Dlaczego moje mięśnie stały się wiotkie i niezdolne zrobić cokolwiek? Po prostu stałem tak jak wryty, czekając na ochrzan, który był nieunikniony. — Co ty tu do cholery robisz? — spytała ze spokojem. Spojrzałem jej w oczy, wyrażając skruchę i wciąż milcząc. Westchnęła i pociągnęła mnie za rękaw, bym udał się z nią do stolika. — Śledziłeś mnie, prawda? — powiedziała, kiedy już usiedliśmy. Nie było już po co kłamać, przytaknąłem. — Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie, ale nie sądziłam, że tak szybko. — Możesz mi powiedzieć, co ukrywasz? — Teraz chyba nie mam wyjścia, ale nie tutaj. Najpierw zjemy, a potem pójdziemy do mojego pokoju i wszystko, co wyjaśnię, dobra? Przytaknąłem i zajrzałem w menu. Wybrałem pierwsze lepsze danie i po prostu czekałem. Jej reakcja wytrąciła mnie z równowagi, była spokojna nawet zbyt spokojna, ostatnim razem chciała mnie zabić, a teraz nawet na jej twarzy nie widać żadnej oznaki gniewu. Uśmiecha się, co jeszcze bardziej zmusza mnie do przemyśleń. Albo jest cholernie dobrą aktorką, albo zrobiła mnie w konia i chciała sprawdzić, czy jej ufam – tak czy siak czuję, że nie będzie to przyjemna rozmowa. 

Nie mogę Cię mieć ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz