— No nie wierzę! — wrzeszczy wkurzony Gary. — Ty, Luck, który od 6 lat nie potrafi przestać myśleć i szukać Eve, postanawia odpuścić, po tym jak dowiedział się, że ma innego. — wznosi w górę ręce.
— Nie mam zamiaru się mieszać. Skoro jest z nim szczęśliwa, to niech będzie.
— Trzymajcie mnie! Co za krętyn!
— Ach tak? To co ty byś zrobił na moim miejscu? — pytam, choć dobrze znam odpowiedź.
— Ja? — patrzy na mnie zaskoczony — Ja to bym nie odpuścił i zlikwidował przeszkodę na mojej drodze.
— Mam go zabić?
— Nie, upadłeś na mózg? — puka mnie w czoło — Gdybyś to zrobił, to Eve nigdy by nie była twoja, bo by się ciebie bała, a nie kochała. Po za tym poszedłbyś siedzieć za morderstwo, kretynie.
— Więc co mam zrobić?
— Musisz sprawić, żeby to ciebie pragnęła, a nie jego.
Przewracam oczami. Łatwo mu powiedzieć, tylko, że trudniej jest to zrobić, a żebym ja jeszcze wiedział co. Gorzej, że pewnie z tym ostatnim zaraz się dowiem i obawiam się, że nie będzie to moralne. Siadam na kanapie i łapię za whisky.
— Pierwsze co musisz zrobić, to poznać swojego konkurenta.
— Wystarczy mi, że ma już ją, nie wiem czy chce wiedzieć co z nią robi — prycham.
— Mam przyjaciela kretyna — Gary przewraca oczami. — Chodziło mi o to, że musisz wiedzieć o nim wszystko. Gdzie pracuje, co je, na co ma uczulenie, kim są jego rodzice, jak się poznali z Eve i co najważniejsze musisz znaleźć na niego haki.
— Mam go śledzić? — wyprzedzam jego myśli.
— Nie do końca.
Odwracam się w jego stronę i patrzę na niego. Nie podoba mi się jego uśmieszek. Znam ten błysk w oku. Wiem, że to, co zaraz powie mi się nie spodoba...
— Musisz się włamać do jego domu. — patrzę na niego z niedowierzaniem.
— Chyba cię coś popierdoliło!? — wstaję gwałtownie i zaczynam wymachiwać rękami, idąc w jego stronę. — Parę minut temu, mówiłeś, że pójdę do więzienia za morderstwo i że jestem kretynem, ale chyba się pomyśleć w jednym. To ty jesteś kretynem! Myślisz, że za włamanie nie pójdę siedzieć!?
Patrzę na niego gniewnym wzrokiem, a on uśmiecha się jak debil i próbuje stłumić śmiech. Nie wiem co tego debila tak bawi, ale ja na pewno nie mam zamiaru się do nikogo włamywać. Wystarczy, że zgodziłem się na śledzenie Eve i jaki był tego skutek? No właśnie.
— Teoretycznie byś poszedł, ale gdyby ktoś miał klucze, to nie byłoby włamania. — wzrusza ramionami. — Albo gdybyś został zaproszony.
— Ta już to wiedzę, jak zdobywam do jego mieszkania klucz, albo zostaje zaproszony do mieszkania, narzeczonego miłości mojego życia!
— Usiądź.
Patrzy na mnie zaspokojenie. Nie podoba mi się to. Zapewne znów ma dla mnie jakąś świetną wiadomość, albo kolejny pomysł. Siadam na oparciu kanapy i przyglądam się mu w milczeniu. Gary bierze głęboki oddech, nim zaczyna mówić.
— Oni mieszkają razem. — przygląda się mojej reakcji. Byłem w szoku, ale mniejszym niż kiedy się dowiedziałem, że Eve ma kogoś i później, że ten ktoś jest jej narzeczonym.
— Co to ma do rzeczy? — mówię, otrząsając się z szoku.
— Gdyby cię zaprosiła do siebie, to mógłbyś się tam rozejrzeć.
— Yhm, już widzę jak Eve z otwartymi ramionami wpuszcza mnie do swojego mieszkania. Tu się puknij — pokazuje na czoło.
— Masz też drugie wyjście. — urywa i robi tę swoją „dramatyczną pałzę". — Musisz w szkole ukraść jej klucze, tak, żebyś mógł je dorobić i wtedy gdy nie będzie nikogo w jej mieszkaniu, się rozejrzyjmy.
Uśmiecha się szelmowsko. Namieszał mi w głowie tym włamaniem do jej mieszkania. Chciałbym, żeby to mnie wybrała, a nie jego. Nigdy przenigdy jednak nie włamie się do czyjegoś mieszkania! Nigdy! Wolałbym już, żeby na zawsze odeszła, niż bym miał grzebać w jej prywatnych rzeczach, czy rzeczach jej narzeczonego. Po moim trupie!
— Nie, Gary, nie ma takiej opcji. Musisz wymyślić coś innego. Włamanie nie wchodzi w grę. Wymyśl coś legalnego, za co nie pójdę do więzienia.
— Ale to taki genialny pomysł! Zważywszy na to, że on wyjeżdża na dwa tygodnie do rodziców!
— A ty skąd to wiesz?
— Teraz śledzę ich oboje. — mówi obojętnie i wzrusza ramionami, jakby to było coś najnormalniejszego w świecie.
— Tobie chyba na mózg padło. Chcesz to mogę ci załatwić kontakt do psychiatry.
— Ty mnie za takie informacje to powinieneś po rękach i nogach całować, a nie do psychiatry wysyłać. — prycha a ja przewracam oczami. Za dużo się na oglądał kryminałów.
— Nie ma mowy o żadnym włamaniu. Koniec i kropka.
— Ale...
— I masz przestać ją śledzić. — kończę definitywnie ten wątek i zmieniam temat, zanim cokolwiek jeszcze powie. — Co tam słychać u dyrki?
Gdy tylko o niej wspomniałem ogromny rumień zalał twarz mojego kumpla. To oznaczało, że znowu go zaskoczyła. Nie wiem co było gorsze. Jej urozmaicenia, czy to, że muszę o nich słuchać. Nie mniej jednak bardzo się cieszę, że ten kretyn podjął moją próbę zmiany tematu. Mam nadzieję, że już do niego nie wrócimy. Tylko co ja teraz mam zrobić?
CZYTASZ
Nie mogę Cię mieć ✔️
Romance[Zakończona/Poprawki] Część druga opowieści: "Nie mogę Cię kochać" - Nigdy o tobie nie zapomniałem - powiedziałem, patrząc w zdjęcie na desce rozdzielczej samochodu. Potem spojrzałem na kawiarenkę, w której Eve właśnie przebywała. W tamtym momencie...