Rozdział 2

528 43 15
                                    

Stała i patrzyła w dal za oddalającym się szybkim krokiem Scorpius'em. Szedł zamaszyście, chociaż jego ciało było nienaturalnie sztywne. Był wyprostowany, jak przystało na prawdziwego arystokratę, nie garbił się. Było to zupełne przeciwieństwo Lily, która patrząc za nim, zgarbiła się, jakby dzięki temu mogła się schować przed otaczającymi ją rówieśnikami. Lily dobrze zdawała sobie sprawę z tego, co robił jej partner. Uciekał przed nią, nie licząc się z jej uczuciami. Nie zawracał sobie głowy, jak ona się będzie czuć ani co o nim pomyśli. Odszedł bez słowa, zostawiając ją w amoku i dziwnym wrażeniu, że została porzucona.

Nie chciała się tak czuć. Ten żal, który ją wypełniał był przecież bezpodstawny. Nie znali się, nawet ze sobą wcześniej nigdy nie rozmawiali. To, że wiedziała o nim tyle od Albus'a, wcale nie oznaczało, że zostanie jego najbliższą przyjaciółką. Al wiele jej o nim mówił, ale nie dlatego, że sam tego chciał. Kryło się za tym głębsze dno. Tajemnica, którą dziewczyna skrzętnie ukrywała przez wiele lat. Nie chciała, aby ktokolwiek ją poznał, ponieważ byłoby to dla niej równie krępujące, co zeszłoroczna uwaga James'a o tym, że urósł jej biust, rzucona przez niego na rodzinnym spotkaniu. To okropne wspomnienie nie pozwalało jej czuć się swobodnie w towarzystwie większości członków rodziny przez co najmniej miesiąc. Chowała się przed nimi i unikała jak ognia. Przez James'a zaczęła ubierać nawet workowate ubrania, bojąc się, że znów wspomni o czymś podobnym, wpędzając ją tym samym w jeszcze większe zakłopotanie. Nigdy nie potrafiła sobie radzić z takimi uwagami. Ba, nawet komplementów nie umiała dobrze przyjmować. Tajemnica, którą w sobie nosiła przez około sześć lat, była jednak gorsza. O wiele, wiele gorsza... Za nic nie mogła pozwolić, by kiedykolwiek ujrzała ona światło dzienne.

Lily dobrze pamiętała wszystkie te wieczory, kiedy zmuszała brata do zwierzeń. Na początku, kiedy jeszcze była za młoda, aby uczęszczać do Hogwartu, chciała się wszystkiego dowiedzieć. Mogła pytać o to również James'a, ale starszy o cztery lata brat był ogromnym podrywaczem i całe jego życie było jedną wielką imprezą, na której niestety brakowało miejsca na zajmowanie się młodszą siostrą. Brat zaczął ją zauważać dopiero wtedy, kiedy jego koledzy zaczęli się nią interesować. Dostał wtedy mani starszego brata i jakby mógł, to Lily nie miała wątpliwości, że zamknąłby ją w wieży jak Roszpunkę, a potem odebrał różdżkę, by nikt jej nigdy nie znalazł. Zabraniał swoim kolegom się do niej zbliżać, a broń Godryk'u, żeby z nią porozmawiali. Nie ważne nawet, czego dotyczyła rozmowa, czy to zupełnie niegroźnych zwierząt domowych, czy też burzliwych dyskusji na temat quiditch'a, na którego punkcie Lily miała fioła, pomimo że sama nie była najlepsza w tej grze. Szczerze mówiąc, słabo radziła sobie nawet z lataniem na miotle.

James bardzo się wkurzał, odcinał ją od towarzystwa i choć przypuszczała w głębi serca, że robi to z miłości, bardzo ją to oburzało. Nie mogła znieść tego, jak się przy nim czuła. Jak mały, rozkapryszony bachor, któremu matka odmawia czekoladowej żaby. Nie chciała się tak czuć, dlatego nie spędzała z nim tak wiele czasu. Przez lata wspólnego dorastania, wciąż byli sobie obcy. Nie znali się na tyle, by potrafić sobie zaufać i powierzyć to, co kryło się na dnie ich dusz.

Albus był zupełnie inny. Pomimo dwuletniej różnicy wieku między nimi, ich kontakty były naprawdę dobre. Zawsze mogli na siebie liczyć, dlatego Lily zaspokajała swoją ciekawość dotyczącą Hogwart'u poprzez słuchanie go. Opowiadał jej o pierwszych wrażeniach, zasadach i lekcjach oraz o swoim najlepszym przyjacielu - Scorpius'ie Malfoy'u. Te ostatnie historie, najbardziej przypadły jej do gustu. To ich słuchała z otwartą buzią i wypiekami na twarzy. Marzyła o tym, by spotkać chłopca o srebrzystobiałych włosach. Przez te wszystkie lata usłyszała o nim tyle dobrych rzeczy, że zapragnęła go poznać. 

Pierwszy rok nauki w Hogwarcie był dla niej trudny. Musiała przystosować się do nowego otoczenia, poradzić sobie z zaklimatyzowaniem i puszczać koło uszu wredne uwagi na temat jej samej oraz jej rodziców. Inni nie szczędzili jej ich, twierdząc, że z pewnością jest głupią idiotką, jak jej bracia i nic w życiu nie osiągnie. To, że była nieśmiała, sprawiło, iż z daleka faktycznie mogła się wydawać nieco otępiała, ale nigdy nie uważała się za głupią dziewczynę. Miała o sobie nieco wyższe mniemanie. Już wtedy zapragnęła pokazać tym wszystkim plotkującym o jej głupocie ludziom, że nie mają racji w swoich pochopnych osądach. Bolało ją, że od razu przylepili jej łatkę idiotki. Chciała dać im do zrozumienia, że nie ocenia się książki po okładce. Idąc wtedy do szkoły, miała kilka planów, które chciała koniecznie zrealizować. Jej marzeniem było dorównać w nauce matce, co teraz zaczęło się spełniać. Jej oceny i umiejętności były na tyle wysokie, że często porównywano je do osiągnięć mamy, a czasem nawet do cioci Hermiony, z czego była naprawdę dumna. Pracowała na to latami, dlatego nie rozumiała, dlaczego inni wciąż uważali, że to wszystko tylko dzięki nazwisku. Z czasem zaczęła sobie radzić z oceniającymi ją ludźmi. Przestała zwracać uwagę na gnębiących ją rówieśników. Ludzie zawsze będą gadać, ale ona i jej bliscy znają prawdę, więc jej to jak na razie w zupełności wystarczy. 

Turniej o Złotą Różdżkę | ScorilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz