Prolog

919 59 13
                                    

Na ogromnej sali, oświetlanej zaledwie światłem jaśniejących nocą gwiazd, panował półmrok. Uczniowie zasiadli na swoich miejscach, pierwszoroczni mieli już za sobą spotkanie z tiarą przydziału. Wszystko wskazywało na to, że to kolejny rok, jakich wiele już było. Nowa pani dyrektor która nie była sama w sobie z kolei taka nowa, kończyła coroczne ogłoszenia. Uczniowie z niecierpliwością czekali na ten upragniony moment, gdy podstarzała profesor McGonagall da znak do rozpoczęcia wielkiej uczty. Jednak tym razem wszystko się przedłużało.

Pani dyrektor stała niezdecydowana przy mównicy, jakby na coś czekała, ale nie była pewna, czy to ogłosić. Na jej twarzy gościł dziwny grymas, pojawiający się tylko w rzadkich przypadkach, kiedy była podekscytowana. Uczniowie szybko to wyłapali, dlatego na Wielkiej Sali zapanowała cisza jak makiem zasiał. Nikt nie chciał przegapić ani słówka z tego, co kobieta miała do powiedzenia. Nic nie mogło teraz umknąć ich uwadze.

– Drodzy uczniowie! Jak wszyscy dobrze wiecie od pamiętnych wydarzeń, które miały miejsce za czasów szkolnych waszych rodziców minęło dwadzieścia pięć lat. Z tej okazji, dla podkreślenia jak ważna była wtedy współpraca młodych ludzi, rada szkoły we współpracy z Ministerstwem Magii postanowiła ogłosić pierwszą edycję corocznego Turnieju o Złotą Różdżkę! – Na sali zapanował ogromny zgiełk, ponieważ uczniowie zaintrygowani niecodziennym ogłoszeniem, chcieli wyłapać z niego jak najwięcej i omawiali jego treść między sobą.

McGonagall starała się odezwać, ale niestety bezskutecznie. Poddenerwowana zaczęła coraz głośniej prosić o ciszę, lecz i to nie dało większych efektów. Uczniowie byli zdecydowanie za bardzo zaaferowani, aby zwrócić na nią uwagę.

– Cisza! – krzyknęła tak głośno, że uczniowie poczuli gęsią skórkę na ramionach. Co strachliwsi podskoczyli nawet na swoich krzesłach jak porażeni prądem.

Na sali ponownie zapanował spokój, a uśmiechnięta McGonagall wróciła do swojego przemówienia.

– Jak już mówiłam, nasza szkoła zorganizuje w tym roku turniej. Pewnie jesteście ciekawi, jak to wszystko będzie wyglądać. – W odpowiedzi po sali przeszły ciche pomrukiwania, które szybko ucichły, zagłuszone donośnym głosem pani profesor. - Turniej rozpocznie się dzisiaj po wielkiej uczcie powitalnej. Będą w nim brać udział uczniowie, którzy są przynajmniej na piątym roku nauki. Uwaga! Jest jeszcze jedna wytyczna. Zgodnie z nią, ponieważ celem jest integracja między domowa - zostaniecie dobrani w mieszane pary. Uprzedzam pytanie panie Zabini, nie można samemu dobrać sobie partnera albo go zmienić. Wasze imiona zostały już wrzucone do Misy Przeznaczenia, która jutro rano podczas śniadania dobierze was w pary. Reszty dowiecie się później, kiedy nadejdzie stosowna chwila. – Spojrzała na przedrzeźniającego ją przy stole Ślizgonów Scorpiusa Hyperiona Malfoya. - Dziękuję za uwagę, panie Malfoy. Proszę zgłosić się wieczorem do mojego gabinetu. – Przerwał jej ogólny wybuch radości, szczególnie ze strony Gryfonów, wciąż żywiących niezbyt przyjemne uczucia względem Slytherinu albo przynajmniej niektórych jego członków. – Ucztę czas zacząć!

Głodni uczniowie szybko rzucili się na smakowite potrawy, pojawiające się z bliżej nieznanego im miejsca na stole. Przepyszne dania unosiły się w powietrzu i układały przed dziećmi i nauczycielami. W ogólnie panującym zgiełku łatwo było zapomnieć o niecodziennym ogłoszeniu pani dyrektor. Przyszłość znikała, żyło się chwilą. Wiadomość jak się pojawiła, tak szybko została odłożona w głąb uczniowskich umysłów, zainteresowanych ciągłymi psotami i zabawami. Nikt nie wiedział jednak, co miało się jutro rozpocząć. Jak wiele miał zmienić zwykły konkurs. Wszystko to, zostało odłożone na później.


Turniej o Złotą Różdżkę | ScorilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz