Rozdział 10

439 41 20
                                    

Scorpius wstał rano z wyraźnym przeświadczeniem, że wszystko będzie dobrze i nadchodzi kolejny cudowny dzień. Nie miał pojęcia, skąd się wzięły w nim te wszystkie pozytywne emocje, ale był pewien, że nie są złudne. Intuicja nigdy go bowiem nie zwodziła.

Z pewnością na ich pojawienie się miał wpływ jego nadzwyczaj dobry humor, który utrzymywał się od wczorajszego wieczoru. Chcąc, nie chcąc, Scorpius nie mógł zaprzeczyć, że przyczyniła się do tego pewna mała osóbka, która swoją osobą rozjaśniła jego szary dzień. Wystarczyła chwila rozmowy z nią i wszystko stało się bardziej kolorowe, a mniej szare i zwyczajne. Zapomniał przez moment o innych. Nawet o Rosie i zdradzieckim Zack'u, co stanowiło nie lada wyzwanie.

Trzymanie Lily Potter w ramionach wydawało się czymś prostym i naturalnym, jakby nie robił tego po raz pierwszy w życiu, a jedynie powtarzał czynność, którą miał w zwyczaju. Nigdy nie czuł się tak swobodnie w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Wszystkie odkąd tylko pamiętał, zawsze go onieśmielały. Lily Potter była inna... Na Salazara! Ona w ogóle nie przypominała innych dziewczyn, które znał!

Nie malowała się tymi mugolskimi farbami do twarzy, nie nosiła mini sukienek i obcisłych bluzek, nigdy nie wkładała obcasów, a jej włosy często były rozwiane i totalnie nieułożone. A jednak to wszystko tylko podkreślało jej naturalną urodę. Dodawało wdzięku i blasku, którego żadna inna dziewczyna mieć nie mogła. Nawet Rosie, jego Rosie, nie była tak urodziwa i naturalna. To jasne, że Lily miała też wady. Była uparta, ale on też był uparty, więc w gruncie rzeczy, potrafił pojąć przyczynę tego uporu. Gorsza była ta jej ciekawość. Tego za żadne skarby Pokoju Życzeń pojąć nie potrafił. Skąd w tych kobietach bierze się tyle ciekawości.

Przechodził właśnie ostatni korytarz, dzielący go od Wielkiej Sali, gdy zauważył, że po drugiej stronie stoi Lily z jakąś ciemnowłosą dziewczyną. Uśmiechnął się, na jej widok, który przywołał na nowo wspomnienia wczorajszego dnia. Oczami wyobraźni znów widział siebie i rudowłosą w swoim dormitorium. Trzymał ją mocno za ramiona, ale starał się być delikatny, a ona patrzyła na niego tym swoim wyjątkowo walecznym wzrokiem, który z niewiadomych przyczyn rozpalał w nim żywy ogień.

Postanowił podejść do dziewcząt stojących pod obrazem Magicznego Tytusa, ale wtedy do jego uszu dotarł fragment wypowiedzi jednej z nich.

-Jeśli on ma to wszystko gdzieś, to i ty się nie staraj.

-Ja muszę i chcę - podkreśliła Lily. - Od tego zależy moja przyszłość, oceny i egzaminy, a właściwie ich brak. Nie mogę odpaść z gry na samym początku. Tata nigdy by mi tego nie powiedział, ale na pewno byłby zawiedziony. Tym bardziej, że Albus'owi idzie całkiem nieźle. Chociaż, on ma przynajmniej prawdziwą towarzyszkę, a nie kulę u nogi...

-Dobrze, że chociaż nie zdradziłaś mu jeszcze odpowiedzi na zagadki - westchnęła rozzłoszczona Polly. Nie miała bladego pojęcia jak ktoś mógł w taki sposób traktować jej przyjaciółkę. - Właśnie, zapomniałam, jak brzmiały te hasła. Mogłabyś mi je jeszcze raz podać? Muszę je dzisiaj przekazać Lysander'owi, aby porównać z tymi jego.

Scorpius korzystając z tego, że ani jedna z piątoklasistek go nie zauważyła, wsunął się cicho we wgłębienie pomiędzy dwoma bogato zdobionymi filarami i ze stoickim spokojem podsłuchiwał rozmowę. Czuł się z tym trochę głupio, jednak perspektywa poznania odpowiedzi na choćby jedną z zagadek, była warta o wiele więcej, niż to.

-Nie ma problemu, mogę ci je nawet zapisać! - powiedziała Lily i rozejrzała się konspiracyjnie, aby sprawdzić, czy nikt nie podsłuchuje ich rozmowy. Na szczęście nie zauważyła Scor'a, który ukryty za filarem z zapartym tchem czekał na odpowiedź Polly.

Turniej o Złotą Różdżkę | ScorilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz