Część 14

3.2K 133 14
                                    

- Demo co ? - Justine spojrzała na swojego kuzyna jak na wariata.


- Demopies ! - Steve nie zbagatelizował jednak słów Dustina - chodź, musimy iść... - wstał, łapiąc za rękę niczego nie spodziewającą się dziewczynę i pociągnął ją na zewnątrz.

- Nie wiem o co wam chodzi, ale jeśli to jakiś głupi żart, to chyba was zabije ... - powiedziała Justine, biegnąc tuż obok Steve'a. 

Dopiero po chwili para nastolatków zdała sobie sprawę z tego, że wciąż trzyma się za rękę.
Justine lekko speszona tym faktem, puściła jego dłoń.

- Słuchaj... chciałaś wiedzieć co się stało w Hawkins... - zaczął Dustin.

- Gdzie go widziałeś ? - Steve przerwał  mu jednak, rozglądając się.

Staliście na skraju lasu, było już ciemno, a wielkie drzewa sprawiały dość posępne wrażenie. Jako, że zbierało się na burzę, wiatr smagał koronami wiekowych sosen, które szumiały niespokojnie. 

Nagle z lasu dało się słyszeć wycie. Podobne do wilczego, lecz jednak nieco inne - bardziej przerażające. Po plecach Justine przeszedł dreszcz. Czuła, że dźwięk, który przed chwilą dotarł do jej uszu nie pochodził od zwykłego zwierzęcia.

- Nie widziałem go... zauważyliśmy z Lucasem jego ślady... kilka zmasakrowanych saren i niestety jego psa... - Dustin, mówiąc to skrzywił się.

- Jak to? - dziewczyna spytała, nie wiedząc co o tym myśleć.

- Pies Lukasa uciekł kilka dni temu. Szukałem go z nim w lesie... Niestety jak go znaleźliśmy, już nie żył. Miał rany takie, jakby zaatakował go demopies... Potem przeszliśmy jeszcze kawałek... na polanie leżało kilka saren. Też tak zmasakrowanych... - w miarę jak Dustin kontynuował wypowiedź, jego oczy rozszerzały się coraz bardziej. Justine mimowolnie znów złapała Steve'a za rękę.

- Czym są te... demopsy ? - wydusiła w końcu.
Jej gardło zacisnęło się ze stresu.

- Może to zabrzmi dziwnie... Ale w wielkim skrócie - zaczął Steve, kierując się do lasu - w Hawkins jest przejście do innego wymiaru. Nie dawno wyszły z niego potwory... Udało się je zamknąć... niestety kilka miesięcy temu Rosjanie znów je otworzyli...

- Teoretycznie je zamknęliśmy - przerwał mu Dustin, na co Justine otworzyła usta ze zdumienia.

- Jak to wy? - wydusiła w końcu.

- Jak widać nie zamknęliśmy go całkowicie... - zaczął Dustin

- Albo przejście jest też w innym miejscu - dokończył Steve, patrząc na nią i wciąż trzymając jej rękę. 

Las był bardzo ponury. Z zarośli docierało niespokojne pohukiwanie i szmery, które sprawiały że włosy stawały dęba.
Justine nie chciała puszczać ręki Steve'a. Bała się.

- Lucas ! - panującą ciszę przerwał głos Dustina.

- Odbiór ! - głos chłopaka docierał z walkie-talkie - jestem na polanie, próbowałem skontaktować się z Nastką... ale niestety bez odbioru.

- Nastka? Kto to ? - spytała Justine.

- Dziewczyna, która zamknęła przejście... - odparł Dustin prąc wciąż na przód, przez zarośla. 

W końcu grupa przyjaciół dotarła na małą polankę, na której czekał już Lucas wraz z Max. Justine zauważyła, że mają ze sobą kije bejsbolowe zakończone gwoździami. Steve wziął jeden.

- Powrót do starych czasów, co ? - zaśmiał się cierpko, spoglądając na resztę.

- Zdaje mi się, że demopies jest teraz w okolicach starej bazy - zaczął Lucas.

- Jest jeden czy kilka ? - spytał Dustin, regulując pokrętła walkie-talkie - halo, Nastka? Odbiór? - wypowiedział do urządzenia komunikat. Niestety po drugiej stronie nikt nie odpowiedział. Z głośnika dał się słyszeć tylko miarowy szum.

- Wydaje mi się, że jeden - odparł Lucas - widziałem go w okolicach naszego ogródka - od razu dodałem dwa do dwóch i połączyłem ten fakt z zaginięciem mojego psa - na to wspomnienie chłopak wyraźnie posmutniał. Jego dziewczyna, Max przytuliła go.

- No dobra, idziemy. Jeśli jest tylko jeden, to powinniśmy dać radę. Macie fajerwerki? - spytał Steve.

- Jasne - Dustin wskazał na swój plecak.

Steve Harrington Love Story FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz