Rozdział 29

432 26 5
                                    

Kendra

- A więc co dokładnie ona tutaj robi? - spytał dziadek przyciszonym głosem wskazując kciukiem drzwi łazienki, za którymi przed chwilą zniknęła Elizabeth. Warren podrapał się po głowie. - Tak w skrócie to... jest tu na wakacjach. - dokończył za niego Seth. Dziadek pokiwał głową na znak że to już wie. - Ale mi chodzi o to, czy ona na sto procent jest po naszej stronie? - spytał. Vanessa skrzywiła się. - W sumie to nie wiemy dokładnie. Ma potężne moce oraz włada górami w całej Europie, przez co jest zmuszona zachować neutralność, ale chyba nam pomaga. Jest całkiem spoko, dopóki nie wpakuje cię do labiryntu śmierci. - mruknęła na końcu. Widząc zdziwioną minę dziadka, powiedziała tylko: To długa historia. Ciszę przerwał trzask zamykanych drzwi i wesoły świergot Elizabeth. - Ale wiecie że macie wszędzie tu podsłuchy? - powiedziała z uśmiechem jak by informowała nas, że ma zamiar zjeść lody. - Te głupie miny to chyba już u was normalne. Zamiast tak siedzieć, może zajęli byście się poszukiwaniem pluskiew? -i, nie zwracając na nas więcej uwagi, usiadła na kanapie po turecku. Pstryknęła palcami i w jej dłoni pojawiła się książka, którą od razu zaczęła czytać. - To może jakaś podpowiedź? - spytał, widocznie zdenerwowany, Warren. - Hmm? - spytała nie odrywając wzroku od książki. Mój przyjaciel zaczął dygotać ze złości. - Podpowiedzi. Proszę, podaj nam podpowiedzi, gdzie są te podsłuchy. - powiedział, siląc się na spokojny. Elizabeth nadal nie wydawała się jakoś szczególnie zainteresowana tym co się działo. - Niestety nie mogę wam pomóc. - westchnęła teatralnie. Warren wbił w nią wzrok. - A to dlaczego? - warknął. Ona tylko wzruszyła ramionami. - Bo, jak to twoja dziewczyna ujęła, muszę pozostać neutralna. - stwierdziła z paskudnym uśmieszkiem, ale widząc minę Warrena, westchnęła i odłożyła książkę. - No dobrze. Radziła bym sprawdzić pod blatem stołu, za obrazem i w wazonie. - powiedziała, rozkładając się na kanapie.

Seth

Po usunięciu wszystkich podsłuchów (co w sumie było całkiem fajne, jak zabawa w tajnych agentów), usiedliśmy przy stole w kuchni zastanawiając się co dalej. - Okej, mamy jakieś pomysły gdzie może być X? - spytałem. Paprot zmarszczył brwi. - Nie... Elizabeth?
- Tak?
- Wiesz gdzie może być X?
- Masz na myśli Gddyraka?
- Kogo?!
- Taki potężny mroczny jednorożec. Wy go nazwaliście X.
- Czemu nam tego nie powiedziałaś wcześniej?!
- Myślałam że to oczywiste.
- A wiesz gdzie on jest?
- Tak.
- Powiesz?
- Może.
- No proszę...
- No okej. Jest pod tym domem. - i to już było dla babci za dużo, bo osunęła się zemdlona na podłogę. Dziadek i ja rzuciliśmy się jej pomóc, a Paprot i Warren zaczęli atakować Elizabeth pytaniami. - Jak to pod tym domem?! - wrzasnął jednorożec. Ona tylko prychnęła. - Czego wy nie rozumiecie? W lochach jest przejście do innego wymiaru, gdzie jest ,,X" i jego armia. - wzruszyła ramionami. Kendra opadła na krzesło. - Czy jest coś jeszcze, czego nie wiemy? - spytała cicho. Wampirzyca zmarszczyła brwi. - Chyba nie... - zastanawiała się. - Na pewno nie. - dodała widząc nasze przerażone miny. Po chwili dodała radośnie. - To kto jest gotowy na inwazję potworów?


Obcy07

Baśniobór: Mroczna magia [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz