Kendra
Wyjrzałam przez owalne okienko. Lecieliśmy już ponad chmurami, a mnie oślepiały promienie grzejącego na przeciwko nas słońca. Westchnęłam. Siedząca koło mnie Lily spojrzała pytająco. Uśmiechnęłam się na odpowiedź. Lecieliśmy już jakiś czas, a ja przez cały lot byłam spięta. Sama nie wiem czemu, ale gdy lecę samolotem czuję się jakbym zaraz miała spaść. Co innego gdy lecę na smoku. Po prostu przez cały czas spędzony w Baśnioborze przestałam ufać technologi. Na przykład, twoją rozmowę przez telefon mógł ktoś podsłuchiwać, przez komputer obserwować, a ten samolot spaść. Na przykład. Sprawdziłam godzinę. Jeszcze tylko godzina i wylądujemy w Gdańsku, a później tylko dwie godziny jazdy samochodu. Ale najgorzej ma Lily, ponieważ to na nią spadła odpowiedzialność za połowę broni. Trzymała ją w czarnej torebce przewieszonej przez ramię, która swoją drogą idealnie pasowała do jeansów, białego T-shert'u i czarnej, skórzanej kurtki. Z tymi srebrnymi włosami wyglądała co najmniej zjawiskowo, a żeby nie było że tylko ja ją tak chwalę, przedstawię reakcje Navaroga. Który łaskawie postanowił nam pomóc, mówiąc, cytuje: pomogę wam tylko dlatego, że jeżeli misja się nie powiedzie, a planeta zostanie przejęta przez X, nie będę miał czym władać i kogo podbijać. Ale wracając do tematu. Smok, gdy zobaczył moją przyjaciółkę, prawie dostał zawału. Na prawdę! Gdy zauważył że go obserwuję, zaczerwienił się i wymamrotał coś o nieodpowiednim stroju na misje. Yhym. A ja jestem zebrą.
Paprot
Wreszcie wylądowaliśmy. Gdy tylko samolot przestał się poruszać, Kendra odetchnęła z ulgą. Wszyscy wstali i wzięli swoje torby lub walizki, a następnie wyszli po przystawionych schodkach z samolotu. Przeszliśmy przez lotnisko i ruszyliśmy w kierunku parkingu. Tam na miał na nas czekać transport. Nie wiedziałem jak dokładnie miała wyglądać podróż, ale wyobrażałem sobie bardziej jakieś auta czy coś. Na parkingu podeszła do nas ładna blondynka w okularach przeciw słonecznych. - Witam. Jestem Katie. Zabiorę was do miejsca z drugą połówką broni. - powiedziała spokojnie po angielsku do Stana. On spojrzał na nią przerażony i szybko wyciągnął sztylet. Ona zdjęła tylko okulary. Jej tęczówki były złote. - Opuść ten sztylet natychmiast. - jej głos, przed chwilą miły, był lodowaty. - Inaczej stanie ci się nie potrzebna krzywda. - wszystkich nas zmroziło. A ja starałem sobie przypomnieć kto ma takie złote tęczówki. I nagle doznałem olśnienia. Spojrzałem na moją siostrę, a ona na mnie. Jednocześnie ruszyliśmy w kierunku Katie, wymijając zdziwionego Stana. Stanęliśmy przed nią i oboje ukłoniliśmy się. - Wybacz nam, ale oczekiwaliśmy kogoś innego. Nie wiedzieliśmy że Władcy jeszcze są w śród nas. - uśmiechnąłem się przepraszająco. Ona przez chwilę miała jeszcze poważny i zimny wyraz twarzy, ale po chwili roześmiała się. - Łał. Spokojnie. Ja tylko żartowałam! Nie musicie się kłaniać, jestem nowa w tym interesie. Jestem jednym z trzech władców. A wasz kierowca... no w skrócie... sprawiłam że zapomniał o waszym przyjeździe. Teraz ja was zabiorę na miejsce. - powiedziała z uśmiechem. Wszyscy wyglądali co najmniej na zdziwionych. Stan spojrzał na mnie pytająco. Ja pospieszyłem z wyjaśnieniami. - Katie jest jednym z Władców. Władcy tworzą losy świata i wszystkich na nim istot, a ich moc jest wręcz nieograniczona. - Władca pokiwała głową na potwierdzenie moich słów. - I jest po naszej stronie. Chyba. - spojrzałem na nią pytająco. Ona wzruszyła ramionami. - Nie jestem po niczyjej stronie. Ale pomagam wam i was nie zabiję, ponieważ tak ma być. - powiedziała. Nie podważalna logika, pomyślałem. - Zgadza się. - spojrzała na mnie. Co do... - Czy ty mi czytasz w myślach? - spytałem. Ona zmarszczyła brwi. - A nie mogę? Chyba że masz coś do ukrycia? - przeszyła mnie swoim złotym spojrzeniem. Warren podszedł do mnie i spytał - To ona nam w końcu pomoże czy nie? - już miałem odpowiedzieć, nagle cały świat zawirował. Zamrugałem oczami. Cała nasza drużyna: Set, Kendra, Warren, Vanessa, Stan, Rut, Lily i ja, stała na wyłożonej kamieniami drodze, prowadzącej w kierunku bramy ogrodzonych płotem białych domków. Rozpoznałem nasze miejsce zamieszkania na czas poszukiwań, ze zdjęć z internetu. - Witam w Dębinie. - ziewnęła. - Mieszkam tu na czas wakacji, a wy do czasu znalezienia tej broni. Panie Sorenson, zapraszam pana do recepcji po klucz. Mieszkacie w dwóch domkach sąsiadujących z moim. - i ruszyła przed siebie, a biedny Stan za nią. Po chwili wrócili, rozmawiając. - Chodźcie. Mam już klucz. - powiedział z uśmiechem. A my ruszyliśmy przed siebie, w kierunku wielkiej niewiadomej jaką był nasz domek.
Cześć. Ja się chyba zamieniam w wampira. No ale nic.
Komentujcie, gwiazdkujcie i foolowujcie:)
Obcy
CZYTASZ
Baśniobór: Mroczna magia [zakończone]
Novela JuvenilKendra i Set po zamknięciu więzienia demonów mieszkają na stałe w Baśnioborze , ale ich spokój nie trwa długo - z lochów wydostaje się tajemniczy i potężny prastary potwór. A to nie jest jedyny problem z którym spotyka się rodzeństwo. W królestwie...