💎 Dzika róża

541 51 11
                                    

- Co powinnam teraz zrobić, Councie? - patrzę uważnie na Draculę, który krąży dookoła po naszej komnacie. Jest nieco pochylony do przodu, wygląda jakby uważnie nad czymś myślał.

- Trzeba będzie jakoś powstrzymać Elizabeth - wzdycha głośno, po raz pierwszy od jakiegoś czasu na mnie spoglądając. - W przeciwnym razie...

- W przeciwnym razie, co? - mamroczę, mrużąc oczy. Wampir z ogromną siłą odlatuje ode mnie, wpadając z hukiem na ścianę. Wzdrygam się lekko, słysząc krzyk Camili, ale przytulam ją delikatnie do siebie. - Przepraszam.

- Cholera, masz siłę - mówi, podnosząc się z podłogi. - Dobrze wiesz, co w przeciwnym razie - przymykam powieki, wciągając powietrze nosem. - Elżbieta będzie potrzebowała wykąpać się w krwi dziewicy, żeby się nie zestarzeć. Według jej wierzeń tylko to jest sekretem wiecznej młodości. 

- Nie da się temu jakoś zapobiec? Chociaż na razie... - zerkam na Counta, ale ten odwraca wzrok, spoglądając gdzieś za okno. Wzdycham cicho, a Camila pociera delikatnie moje ramię, cały czas wtulając się w mój bok.

- Dzika róża - mówi nagle ożywiony. Marszczę brwi, a Dracula odwraca się w naszą stronę. - Boi się róż. Kiedyś jej je przynosiłem, ale od razu je paliła. Panicznie się ich bała. Któregoś razu przyznała, że chodzi właśnie o proces starzenia się. Bała się, że jeśli się zestarzeje, to będzie jak taka uschnięta róża, z której nie będzie żadnego pożytku.

- Co mam zrobić w takim razie? - podchodzę do Counta, łapiąc go za ramię. Krzywi się lekko, ale nie spuszcza ze mnie wzroku.

- Uważaj na lustra, Lauren - odsuwa się nieznacznie ode mnie, podając mi prostokątne szkiełko. - To jest szkło laminowane. Elżbieta nie mogła patrzeć na to, jak się starzeje. Rozbijała w zamku wszystkie lustra, dlatego potem je usunięto. Tego akurat nie zbije, miej je zawsze przy sobie.

Nagle coś mocno uderza w drzwi komnaty, na co wszyscy podskakujemy. Dracula rzuca na nie jakiś czar, powodując, że nie wypadają one po kolejnym uderzeniu.

- Nie ma czasu, Lauren - popycha nas nieznacznie w stronę okna. - Znajdź na cmentarzu grobowiec Bathory, a następnie dostań się do wieży, w której Elżbieta została zamknięta. Zniszcz wszystkie jej relikwie, które zachowała, a w razie gdyby was goniła, wejdźcie ogrodu z różami niedaleko jej grobu. Ja w tym czasie spróbuję zniszczyć jej salę tortur.

- Gdybyś mnie potrzebował to po prostu wypowiedz w myślach moje imię - przełykam ciężko ślinę, biorąc Camilę na plecy. - Wtedy przybędę.

- Jakoś dam radę, a wy już uciekajcie - uśmiecha się pokrzepiająco. Kiwam lekko głową i łapię brunetkę za uda, wyskakując przez okno.

Od razu doskakuję do pierwszego lepszego drzewa i wspinam się na sam czubek, żeby później gładko wylądować prosto przed grobowcem Bathorych. 

- Lauren, uważaj! - krzyczy dziewczyna, kuląc się na mnie. Wyczuwam zapach innego wampira, a kątem oka zauważam sylwetkę Elizabeth, biegnącą wprost na nas. Czym prędzej wskakuję do ogrodu pełnego róż, zasłaniając Camilę swoimi ramionami.

- Lauren Elizabeth Michelle Bathory Jauregui - wypowiada moje imię z szerokim uśmiechem, na co przechodzą mnie ciarki. - Jak idealnie to brzmi. Nie przywitasz się z babcią? - rozkłada ramiona, ewidentnie czekając na mój ruch, ale zamiast tego wchodzę bardziej w róże. Hrabina się przed nimi zatrzymuje, nie mając odwagi wejść dalej. Słyszę to w jej myślach oraz czuję jej strach. - Dlaczego robisz mi na przekór?

- Nie oddam ci jej - mamroczę, obejmując mocno Camilę. Brunetka wtula się w mój tors, zaciskając palce na mojej koszuli i chowa twarz w moją szyję.

- Wiesz, że to ostateczne wyjście - nieznacznie się do nas zbliża, ale skóra na jej dłoni się wypala, kiedy dotyka róży. Od razu się odsuwa, machając ręką, która wraca do normalnego stanu. - Ona jest jedyną dziewicą w najbliższej okolicy. A ja natychmiast potrzebuję krwi.

- Chyba śnisz - parskam cicho, odpychając ją gwałtownie do tyłu swoją mocą. Niestety hrabina po chwili znowu stoi przed nami, patrząc na nas uważnie.

Niewiele myśląc, napieram na usta dziewczyny, całując ją namiętnie. Moja dłoń od razu wędruje na wnętrze jej ud, głaszcząc ją tam czule. Muszę ją trochę podniecić, żeby tak bardzo nie bolało. Elżbieta przystępuje z nogi na nogę, jakby chciała ruszyć na nas, ale boi się tego zrobić. Pogłębiam więc pocałunek i wsuwam dłoń w majtki brunetki. Jęczy mi cicho w usta, ale na szczęście się przybliża, kołysząc biodrami.

- Nie! - wykrzykuje Batory i upada na kolona, łapiąc się za krtań w tym samym czasie, w którym wchodzę w Camilę palcami i przebijam jej błonę. Nie zaprzestaję swoich ruchów, pozwalając dziewczynie dojść.

Opada delikatnie na mnie, jęcząc cicho moje imię i obejmuje mnie za kark. Nasze spojrzenia się ze sobą krzyżują, a brunetka uśmiecha się lekko.

- W porządku? - odgarniam jej włosy z policzka i całuję czule w usta.

- W najlepszym - wtula się we mnie mocno, zaciskając palce na mojej koszulki.

- Mamo! - głos Katarzyny rozlega się na cmentarzu, a blondynka podbiega do klęczącej na ziemi kobiety. Marcin jakby nie zwracał na to uwagi, tylko pomaga nam się wyplątać z krzaków róży i ciągnie nas do grobowca Bathorych.

Wnuczka Elizabeth Bathory || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz