💎 (Nie)Wyczekiwany bal

1K 95 9
                                    

Gdy wracam z polowania dziewczyna jeszcze śpi. Wierci się nerwowo na moim łóżku, a ja spoglądam na moją rodzicielkę i Ally.
- Była dość niespokojna - wyjaśnia Katarzyna. Brooke jej przytakuje i posyła mi blady uśmiech. - Myślę, że coś jej się śniło...
- Okej, dziękuję wam bardzo - patrzę na nie z wdzięcznością. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym zostawiłabym ją samą na prawie całą noc. Mam tylko nadzieję, że Dinah i Normani faktycznie wyjechały i przez kilka następnych tygodni nie będą wchodzić mi w drogę.
- Dobrej nocy, Lauren - mówią obie i wychodzą, zostawiając nas same. Przysiadam się na łóżko do Camili i delikatne głaszczę ją po policzku.
- Lo? - pyta zaspana i podnosi niepewnie powieki. Uśmiecham się do niej i czule całuję w czoło.
- Jestem tu, kochanie - szepczę. Brunetka chwyta moją dłoń i ostrożnie bawi się palcami.
- Położysz się ze mną? - pyta cicho, przecierając oczy. Zsuwam z nóg buty, a następnie spodnie zostając w samych bokserkach. Bluza i koszulka też po chwili lądują na podłodze. Dziewczyna śledzi uważnie każdy mój ruch, a gdy ją na tym przyłapuję, odwraca szybko wzrok i rumieni się.
- Już, skarbie - mruczę czule i kładę się obok niej. Przyciągam brązowooką do siebie tak, by wtuliła się w mój tors. Camila mruczy niczym kot, gdy przeczesuję jej włosy. Sama przerzuca rękę przez mój brzuch, rysując przypadkowe wzorki na moim boku. Pozwalam jej na to, zagłębiając nos w jej włosach i oddychając głęboko. Po niedługiej chwili słyszę już miarowy oddech ukochanej. Uśmiecham się delikatnie i wtulam ją mocniej w swoje ciało.

×××

Czuję delikatny dotyk na klatce piersiowej. Odrobinę się wzdrygam i szybko otwietam oczy. Camila patrzy na mnie niepewnie, zabierając dłoń.
- Wybacz, nie chciałam - mówi ostrożnie. Przecieram piąstkami oczy i przysuwam ją do swojego ciała.
- W porządku - mruczę miękko. Całuję czule jej czoło i ostrożnie napieram na nią. Wtulam twarz w zagłębienie jej szyi, a ona obejmuje mnie ramionami. Mam świadomość, że moja erekcja wbija się w udo dziewczyny dopiero, gdy przesuwa się pode mną. Zdaję sobie sprawę, że to pierwszy raz, gdy jesteśmy tak blisko siebie.
Muskam ustami szyję Camili, robiąc gdzie nie gdzie malinki. Od razu wyczuwam przyspieszony puls, który całuję ostrożnie. Nie mam większego problemu, że dziewczyna jest człowiekiem, bo zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Jej zapach nie jest ostry i drażniący. Jest delikatny i jest też ukojeniem moich nerwów.
- Lauren... - jęczy cicho, gdy mocniej zasysam jej czuły punkt tuż za uchem. Przenoszę swoje pocałunki na jej usta. Jak zawsze smakują truskawkami i malinami. Kurwa, mieszanka wybuchowa.
- Dziewczyny! Wstawajcie, bo spóźniecie się na bal! - zdenerwowany głos mojej matki przebija się przez drzwi. Gwałtownie odrywam się od dziewczyny, bo wiem, że Katarzyna zaraz tu wejdzie. I się nie mylę. Chwilę później jest już w mojej komnacie z dwoma pokrowcami w ręku. Kątem oka zauważam jak Camila się rumieni, na co uśmiecham się łobuzersko. - Jeśli trzeba to Ally pomoże ci się ubrać - zwraca się do mojej ukochanej. - A ty to sobie chyba poradzisz, Lauren? - uśmiecha się z troską.
- Pewnie - wstaję i biorę swój strój na dzisiejszą imprezę. Brunetka zerka kilka razy na moje ciaśniejsze niż zwykle bokserki, a ja posyłam jej buziaka w powietrzu i wychodzę. Katarzyna idzie za mną, udzielając mi ostatnich wskazówek jak ma wyglądać cała ceremonia wejścia mojego i jej.

×××

- To Henryk Nadasdy, wnuk brata Franciszka - wyjaśnia Katarzyna. Wymieniam z mężczyzną uścisk dłoni. Szczerze to nie jestem zbyt dobrze nastawiona do rodziny męża Elżbiety i do tych wszystkich rodów szlacheckich zebranych na balu u Batory. Moja rodzicielka prezentuje się nienagannie i stara się wprowadzić miła atmosferę, ale mój zły humor promieniuje na minimum dziesięć metrów. - A to moja córka Lauren - uśmiecha się dumnie w jego stronę.
- Lauren - słyszę z boku głos Brooke. Natychmiast odwracam się w jej stronę, nie zważając na pełen niezadowolenia wyraz twarzy chłopaka. Dziewczyna pokazuje podbródkiem na schody, a mój wzrok podąża xa sylwetką Camili. Przełykam ciężko, widząc jak zajebiście seksownie i niewinnie wygląda w sukni do ziemi. Henryk mówi coś w moim kierunku, ale skutecznie go ignoruję i czym prędzej idę w stronę ukochanej. Dwa razy szybciej niż powinnam przemierzam schody i staję obok niej.
- Czy pozwoli mi się pani poprowadzić? - wyciągam łokieć w jej stronę, który od razu ujmuje.
- Naturalnie, pani Jauregui - uśmiecha się figlarnie. Kręcę głową, a uśmiech dziewczyny się powiększa.
- Gotowa? - rozgląda się po całej sali i szepcze ciche "tak". Tak, więc schodzimy powoli, a oczy wszystkich zwrócone są w naszym kierunku. Już sobie wyobrażam jutrzejszy nagłówek w brukowcach. "Lauren Jauregui na balu swojej matki z tajemniczą dziewczyną. Co łączy hrabinę z kobietą ze szlacheckiego rodu?"
Wzdycham ciężko, ale nie przejmuję się swoją reputacją. Camila jest dla mnie o wiele ważniejsza niż jakaś tam opinia innych osób.

×××

- Tamta dziewczyna ciągle się na ciebie gapi - mówi z wyrzutem Camila. Śmieję się cicho pod nosem i biorę głębszy łyk czerwonego wina. Spoglądam w stronę rudowłosej dziewczyny, która akurat jest pochłonięta rozmową z jakąś tam hrabiną. Wiem, że tylko udaje.
- Mówisz, że się patrzy? - uśmiecham się łobuzersko. - Cóż, moje oczy są skierowane tylko na jedną osobę na tej sali, ktora w żadnym wypadku nie dorówna tej rudej wiewiórze - dziewczyna pierwszy raz od jakiegoś czasu się uśmiecha, a ja obejmuję ją w talii. Nigdy nie czułam potrzeby pokazania światu, że coś jest moje, ale teraz to się zmieniło. Cabello jest cała moja i pragnę to udowodnić w tej chwili.
Bez zastanowienia pochylam się nad brunetką i całuję ją w usta. Zaskoczona, dopiero po chwili oddaje pocałunek i zarzuca mi ręce na szyję. Drapie mnie delikatnie w kark, a ja mocniej przysuwam ją do siebie. Na sali słychać gwizdy i świsty.
- CAMREN IS REAL!!! - krzyczą naraz Ally i Ruby, jej dziewczyna.
Uśmiecham się szeroko i odrywam od brunetki, opierając czoło na jej. Spoglądam w jej cudowne czekoladowe oczy, przesuwając palcem wskazującym po linii jej szczęki.
- Chciałabym prosić wszystkich o uwagę - odchodzę od Camili i wchodzę na podest, z którego Katarzyna wygłaszała przemówienie dzisiejszego wieczoru. Każdy przenosi na mnie swoje spojrzenie, a ja chrząkam cicho. - Ten dzień jest dla mnie szczególnie ważny. Uświadomiłam sobie coś, co ludzie odkrywają dopiero po kilku miesiącach związku, a nie kilku dniach. Nigdy nie czułam się tak wyjątkowo jak czuję się przy Camili. To dla mnie coś nowego, ale zarazem ważnego. Jesteś dla mnie wszystkim - spoglądam na zarumienioną dziewczynę, która ma już łzy w oczach. - Niektórzy z was powiedzieliby żebym się nie spieszyła, bo mam całą wieczność. Jednak moim zdaniem te słowa powinny paść właśnie tutaj na tym balu, zorganizowanym przez moją mamę... Kocham cię, Camz. Kocham każdą cząstkę ciebie. Twój uśmiech, zapach, dotyk, sposób bycia. Twoje oczy, usta, dłonie, pocałunki, spojrzenie... Kocham w tobie wszystko. To jak zasypiasz czy budzisz się w moich ramionach, jak próbujesz mnie uspokoić, jak bardzo chcę się zmienić dla ciebie. Może za wcześnie na takie wyznanie, ale... Cholera, ja nawet nie mam pierścionka - kręcę głową z uśmiechem, a dziewczyna odwzajemnia go mimo lecących łez. Schodzę ze sceny i klękam przed nią na jedno kolano. - Wyjdziesz za mnie, Camila? - patrzę na nią uważnie, a ona delikatnie dotyka mojego policzka i rzuca mi się na szyję.
- Tak, Lauren - śmieje się cicho i całuje mnie czule. W mojej dłoni znajduje się łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka w takim samym kolorze jak moje oczy. Zakładam go dziewczynie, która nagradza mnie długim pocałunkiem. - Jest podobne do mojego serca, które tak jak to tutaj należy do ciebie...
- Kocham cię, Lo - mruczy cicho w moje wargi, a następnie muska je raz po raz. Przyciągam ją do siebie za biodra, tonąc w spokojnym, pełnym miłości pocałunku.

_________

No, to Lampa zaszalała :D Ale w każdym związku prędzej czy później są jakieś dramy, nie?

Wnuczka Elizabeth Bathory || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz