Sobota, 27 października 2018, 23.55
Po raz pierwszy w życiu, słyszę absolutnie wszystko.
Przykładam delikatnie głowę do jego piersi i słucham bicia serca, rozkoszuje się zapachem, smakiem, dotykiem, miłością.
Jestem szczęściarzem, że od teraz mogę codziennie budzić się koło niego, widzieć jego uśmiech, czuć pocałunki, uściski, słyszeć bicie serca, którego jestem częścią.
Wiem, że to nie czas, ani pora, ale nie chcę bić się z myślami, chcę wysłuchać, co mają mi do powiedzenia.
Zawsze czułem, że mimo mojej niepełnosprawności jestem spełniony, miałem kochającą rodzinę, przyjaciół, spełniałem swoje marzenia.
Oczywiście było mi trudniej niż większości rówieśników, ale od dziecka powtarzałem sobie, że to walka, moje wyzwanie.
Dzięki temu czułem się lepiej, normalniej, choć przez chwilę byłem zwykłym nastolatkiem , który zachwyca się światem , zamiast martwić o dalszy los.
Nigdy nie było łatwo, ta walka o poczucie choć niewielkiej normalności, to litry wylanych łez i ciężka praca.
Brak słuchu dla mnie, wydaje się niczym wielkim, bo od zawsze jestem go pozbawiony, przez te lata stałem się odporny na myśli i uczucia z tym związane.
Ale cierpienie bliskich mi osób, to jak cios prosto w serce. Starają się zapewnić mi jak najlepsze życie, pokazać, że jestem normalnym człowiekiem, że ich miłości nic nie zmieni.
Ale widziałem łzy mojej mamy, gdy lekarze powiedzieli, że nie ma sposobu, bym słyszał, nigdy.
Jestem dla nich ciężarem, zależny od ich łaski lub niełaski. Potrzebuję pomocy we wszystkim, sam jestem już tym zmęczony, nie chcę ich obciążać.
Wieczna cisza jest ciut przytłaczająca, wierutne kłamstwa, że się z tym pogodziłem, to tylko sposób pocieszenia. Szkoda, że samego siebie nie mogę oszukać.
Oczywiście chodziłem na randki, starałem się zagłuszyć poczucie, że nigdy nie będę, dla nikogo idealny, nie będę wart. Przez te 3 lata, ciągłych prób, nie poczułem niczego, co umysłowiłoby mi, że jest o kogo walczyć.
Do tej pory nigdy nie dopuściłem do siebie, nikogo na tyle blisko, żeby zaufać i pokochać. Wierzyłem, że taki mój los, już zawsze być sam.
Jak widać, nic nie jest takie proste, jak nam się wydaje.
On jest moim darem, wynagrodzeniem, za te lata walki ze samym sobą, o samego siebie.
Teraz mogę zawalczyć o miłość mojego życia, przy nim czuję się jedynym mężczyzną na tym świecie.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że wybrał właśnie mnie, wybrakowanego Harrego.
To jedyne zakończenie o jakim marzyłem, czuję szczęście całym sobą. Wciąż mam wrażenie, że to sen, więc przytulam go do siebie i szepczę do ucha, jak mocno go kocham.
Uśmiech jaki pojawia się na jego ustach, mimo głębokiego snu, to najpiękniejszy widok jakiego doświadczyłem, ta chwila może trwać wiecznie.
Louis Styles, brzmi jak marzenie,
ale właśnie on udowodnił mi, że marzenia się spełnia, więc dlaczego by nie.
We dwoje możemy spełnić marzenia, a nawet więcej.
To nasza bajka, miejmy nadzieję na szczęśliwe zakończenie.
CZYTASZ
Two Broken Hearts
Fanfiction"Nigdy nie było momentu, w którym żałowałem, że nie słyszę. W moim życiu wiele rzeczy to rutyna, nauczyłem się żyć z moją niepełnosprawnością, przyzwyczaiłem się, że nie usłyszę nic, nigdy. Zawsze myślałem, że to forma walki danej mi przez kogoś waż...