" nie rób mi tego, błagam cię żyj.
Harry skarbie, nie zostawiaj mnie tu,
nie teraz.
Um, bo wiesz ja cię, no tak trochę,
bardzo...."Louis?
Ale czemu, śni mi się obcy mężczyzna, nie ukrywam, jest naprawdę warty uwagi, ale to nie to.
Nie czułem się, jakby to był tylko sen, raczej coś w rodzaju wspomnienia.
Ale skąd wspomnienie czegoś, co nigdy nie miało miejsca.
Owszem misja od Boga, samobójstwo dla dobra ogółu, ale pamiętam jedynie straszliwą samotność.
Żadnych pięknych współtowarzyszy, w tej drodze życia, pod tytułem cierpienie.
Pamiętam rozszarpane ciało, wodę zabarwioną moją własną krwią, grymas bólu i determinację pełną łez.
Nie widzę tam miejsca na niego.
Jeśli miałbym jakąkolwiek pomocną dłoń, to uwierzcie nie leżałbym teraz, tutaj z ciałem płonącym bólem.
Serce przepełnia mi wiara w lepsze jutro, ale rozum wie swoje.
Przeżyłem zdecydowanie więcej niż ludzie w moim wieku, nie chodzi o to, że się przechwalam, bo w sumie nie ma nawet czym.
Zawsze byłem tym Harrym, który słyszał obelgi i śmiech za swoimi plecami.
Tym Harrym, który bał się wychodzić z domu i wieść normalne życie nastolatka.
Byłem właśnie tym Harrym, pełnym obaw i bólu.
Jestem wybrakowany.
Nigdy nie usłyszę, dwóch magicznych słów zmieniających twoje życie, w bajkę ze szczęśliwym zakończeniem.
Nie zapewnię ci bezpieczeństwa, nie dam wszystkiego na co zasługujesz, ale obiecuję, że będę cię kochał całym, tym złamanym sercem.
- Maleńki? - słyszę załamujący się męski głos, w którym daje się wyczuć cierpienie.
Odwracam odrętwiałą głowę w tym kierunku i spotykam te duże, niebieskie oczy.
To on, mój sen.
- Louis?
Widzę jak w jego oczach błyska radość, gdy mówi :
- Pamiętasz mnie? Powiedz mi, że pamiętasz.
Słysząc tą desperacką prośbę, przez chwilę zastanawiam się, czy skłamać, tylko po to, aby ujrzeć jego głęboki uśmiech, ale wiem, że to nie jest nic dobrego.
- Prawdę mówiąc nie, ale nie mogę zapomnieć przerażonego spojrzenia twoich oczu. Kilka minut temu obudziłem się ze snu z twoim udziałem, słyszałem jak błagasz mnie o obudzenie się. Ale Lou,to nie wyglądało jak sen, bardziej jak ulotne wspomnienie, tego, co mogło się stać gdybym nie był sobą. Przepraszam cię, że przezemnie cierpisz, a ja nawet nie wiem kim dla mnie byłeś ... jesteś.
Jego oczy skrywają ból, za osłoną fałszywej radości.
Mam ochotę uściskać tego złamanego mężczyznę, ale moje ciało mi na to nie pozwala.
Brakowało sekund, żeby wszystko się skończyło.
W sumie mógłbym, was teraz pozdrawiać z bram nieba, a witam z bram przerażenia samym sobą.
Boję się tego, do czego jestem zdolny, nic nie powstrzymało mnie tym razem, nic nie zrobi tego za kolejnym.
Jestem zdany na swoją łaskę albo niełaskę, tylko ja i wybór.
Harry i Harry, suki.
" Żyj"
- Panie Styles, teraz poczuje Pan lekkie pieczenie. Nie ma się czym martwić, to tylko znieczulenie, abyśmy mogli oczyścić rany na ciele, a raczej na tym, co z niego zostało.
Opadam w ciemność z jego imieniem na ustach.
" Lou"
CZYTASZ
Two Broken Hearts
Fanfiction"Nigdy nie było momentu, w którym żałowałem, że nie słyszę. W moim życiu wiele rzeczy to rutyna, nauczyłem się żyć z moją niepełnosprawnością, przyzwyczaiłem się, że nie usłyszę nic, nigdy. Zawsze myślałem, że to forma walki danej mi przez kogoś waż...