Rozdział piąty

106 6 0
                                    

Dla dziewczyny pierwsza noc w pokoju hotelowym była dziwna. Nie mogła się przyzwyczaić do tego miejsca. Spała w tym samym pomieszczeniu z Red Guardianem, który o pierwszej w nocy zaczął chrapać. Miała ochotę go udusić, ale tego nie zrobiła. Przewróciła się na drugi bok i zamknęła oczy, myśląc o dzisiejszych wydarzeniach.

Obudziło ją szuranie butów po pokoju. Oderwała się od łóżka i zaczęła rozglądać się po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu przyczyny hałasu. Zauważyła w ciemności sylwetkę mężczyzny. Zapewne był to jej pomocnik. Zeszła z łóżka. Mężczyzna obrócił się w jej stronę. Następnie próbował wyjść szybko z pokoju, ale Natasha zatrzymała go. Włączyła włącznikiem lampę umieszczoną na suficie.

- Co ty wyprawiasz? - spytała, spoglądając na niego.

- Nie interesuj się — popchnął Romanoff i wyszedł.

Rudowłosa patrzyła przez chwilę, jak wychodzi. Nie powinna się tak gapić. Była to jego sprawa i nie miała prawa wtrącać się w jego życie jak on w jej. Gdyby dowiedziałby się, co robiła wczoraj to zapewne by ją wypytywał. Podniosła się z podłogi. Musiała znaleźć jeszcze więcej agentów T.A.R.C.Z.Y. Później chciała pogadać z Clintem Bartonem, by pogłębić ich przyjaźń. Pewnie w końcu wygada się, gdzie jest baza organizacji, dla której pracuje.

Wyszykowała się do wyjścia i wyszła, zamykając drzwi za sobą na klucz. Nie mogła sobie na to pozwolić, by ktoś „przez przypadek" dowiedział się, co zamierzają zrobić. Poszła do centrum miasta, w którym zatrzymała się na dziedzińcu. To na tym dziedzińcu spotkała po raz pierwszy Clinta. Nie wiedziała, po co tu przyszła. Może myślała, że spotka tutaj jakiegoś agenta, ale tym razem nic z tego.
Zobaczyła, że po stłuczonym szkle nie było żadnego śladu, a szyba została wymieniona na nową. Trochę było to dziwne, zważywszy na to, że wszystko stało się wczoraj, późnym popołudniem.

Ludzie szli do pracy lub odprowadzali swoje dzieci do szkoły. Patrzyła na dzieci, które albo były szczęśliwe i podskakiwały z radości, albo wlekły się niezadowolone. Rudowłosa poczuła pustkę w sobie. Niedane było jej żyć, jak każde inne dziecko, które mogło się bawić i chodzić do normalnej szkoły. Jej jedyną rozrywką był w jakiś sposób balet.

Nagle poczuła, że ktoś rzucił w nią metalową puszką. Wyrwało ją to z rozmyślań. Odwróciła się w tamtą stronę. Okazało się, że rzucali dwoje nastolatków. Śmiali się tak, że wypluwali przy tym płuca. Opadli na ziemię i zaczęli płakać ze śmiechu. Do uszu Natashy dotarły słowa, które były dla niej dziwne: - Ha ha! Ruda baba! Dobrze jej tak!

Zdziwiło ją to. Nie rozumiała, czemu wyśmiewali się z jej koloru włosów. Nigdy nie było z nimi coś nie tak. Odeszła od nich, ale ktoś ciągnął ją za rękę, tak by upadła. Szarpnęła go do przodu. Chłopak zaczął krzyczeć z przerażenia. Popatrzyła na swojego przeciwka, który nie wyglądał na zbyt szkodliwego. Nikt na nich nie patrzył, co było idealną sytuacją dla Romanoff.

- Odpuść sobie, Nat — usłyszała głos zza pleców.

Obróciła się i zobaczyła Clinta, który się do niej uśmiechnął. Ubrany był jak wczoraj w swój strój z kołczanem na plecach. Puściła rękę nastolatka, który płakał, jak małe dziecko. Drugi zaczął uciekać, ale wychylił się drugi agent T.A.R.C.Z. Y i zabarykadował mu drogę.

- Dzięki Jason-powiedział. - Nienawidzę takich ludzi, jak wy.

- Ale on-na... - z przerażeniem nastolatek patrzył na wszystko, co się działo.

- Skup się na sobie, a nie zwalasz na innych — wskazał go palcem. - A teraz wynocha stąd!

Nie zastanawiali się zbyt długo. Biegli ile mieli sił w nogach. Popatrzyła na agentów ze zdziwieniem. Mogła z tymi kolesiami poradzić sobie sama. A jednak jej pomogli w uporaniu się z nimi.

Czarna Wdowa - Kobieta z Czerwonego PokojuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz