Walka o lepsze jutro

63 5 7
                                    

- Godryku, Godryku... GODRYKU! - krzyczała Helga, biegnąc przez korytarz, prowadzący do gabinetu Gryffindora. Dyszała ciężko i utykała na lewą nogę; starość łączy się z pewnymi trudnościami, na które wpływu nie mamy.

- Helgo? Na litość Boską, ciszej! Obudzisz cały zamek! - Godryk wyszedł ze swojej komnaty w długiej, pasiastej piżamie. - Co się dzieje? - dodał, kiedy Hufflepuff zatrzymała się przed nim, trzymając się za serce.

- Goodryku - wysapała - Moorgaana... w zamku Artura... Meerlin potrzebuje pomocy... Wysłał mi wiadomość, poprzez patronusa...

- Na brodę goblina! Helgo, zostań tutaj, niedługo wrócę... Nie mogę pozwolić, by Morgana dopięła swego...

- Nie, Godryku! Idę z tobą! Nie ma mowy, żebym tutaj została! Chyba sobie żartujesz! - przerwała mu oburzona Hufflepuff.

- Nie. Dzisiaj zostajesz w Hogwarcie i powstrzymujesz się od ratowania świata czarodziejów. Poza tym... - zawahał się, a na jego policzkach pojawiły się szkarłatne plamy - nie jesteś w najlepszej kondycji, Helgo, nie możesz zaprzeczyć...

- Ach, to tak? - wrzasnęła Helga. - Może i nie jestem młoda, ale różdżkę w ręku jeszcze utrzymać mogę! Słuchaj, to nie ty będziesz decydował o tym, co mogę, a czego nie mogę robić, Gryffindorze!

- No dobra, dobra... Rób co chcesz, ale wiedz, że dzisiaj nie pozwolę ci zginąć... Za dużo bliskich już straciłem - odparł Gryffindor, patrząc ze współczuciem na Helgę, próbującą się wyprostować. - Może jednak... - uciął, kiedy zobaczył, że czarownica osiągnęła to, co chciała; stała z wyprostowanymi plecami, patrząc na Godryka z wyższością. Odwróciła od niego twarz i pognała korytarzem w stronę sali wejściowej.

- Co za kobieta - mruknął Gryffindor pod nosem, wznosząc wymownie oczy ku górze. Otworzył szybko drzwi do swojego gabinetu i porwał swoją różdżkę leżącą na szafce nocnej. Wybiegł ze swojej komnaty, nie zamykając nawet drzwi. Skierował się w stronę sali wejściowej, a przy dębowych drzwiach ujrzał znikającą sylwetkę Hufflepuff.

- Zaczekaj, Helgo! - wrzasnął, kiedy wypadł na ciemne błonia. Hufflepuff nawet się nie obejrzała; mknęła dalej, do wrót wejściowych. Kiedy się już przy nich znalazła, wypowiedziała skomplikowaną formułkę, dzięki której brama rozwarła się, a skrzydlate dziki znajdujące się na wysokich kolumnach zachrumkały niespokojnie.

- Na trzy - powiedziała Helga, kiedy Godryk pojawił się u jej boku. - Pamiętaj, Morgana jest w zamku króla Artura. - Popatrzyła na niego niepewnie. Odwróciła głowę i spojrzała przed siebie. - Raz... dwa... TRZY! - krzyknęła, a dwójka przyjaciół poczuła jak osuwają się w nicość, by po paru sekundach uderzyć w twardy grunt.

Aportowali się z donośnym trzaskiem przed bramą zamku króla Artura. Szybko wyciągnęli przed siebie różdżki, bo to, co działo się wokół nich, przerosło ich najśmielsze oczekiwania.

Oczyma wyobraźni widzieli rozbłyski iskier wydobywających się z dwóch, i tylko dwóch, różdżek, Morgany le Fay i Merlina Karkadana. To co widzieli teraz, było zupełną odwrotnością ich przypuszczeń; gdzie okiem sięgnąć, jaśniało światło przeróżnych kolorów wydobywających się z różdżek walczących czarodziejów. Mur otaczający zamek króla Artura był cały uszkodzony, a sama budowla rozpadała się w oczach. Oszołomieni Godryk i Helga zaczęli szukać wzrokiem Merlina, czy jakiegokolwiek innego czarodzieja, który mógłby im wyjaśnić co się tutaj dzieje.

- Godryku, to nie wygląda dobrze... - wyjąkała Helga.

- PADNIJ! - wrzasnął Gryffindor, obejmując czarownicę i kuląc się na ziemi, bo oto odnaleźli wzrokiem czarodzieja, krzyczącego w ich stronę: AVADA KEDAVRA...

Tajemnice historiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz