Minako
Już jesteśmy pod budynkiem CCG. Po drodze spotkaliśmy Hide, listonosz. Ale mówimy na niego "Listonosz Pat- wersja Roszpunki"! Zawsze się wtedy na nas wkurza. Dzisiaj też tak go nazwaliśmy. Jak się zdenerwował, jak Krystyna w Nawakach, jak na nas ruszył i jak spieprzaliśmy to prawie Juzek walizkę zgubił. Ale żadnej tragedii nie było. Razem wbiegliśmy do budynku i zamknęliśmy się w naszym biurze. Byliśmy mega zmęczeni, ale śmialiśmy się przez dłuższą chwilę. Gdy się ogarnęliśmy zebrałam w sobie odwagę i zapytałam mojego wspólnika.
-Juuzou, dlaczego do mnie wczoraj tak przybiegłeś?- spojrzałam na niego poważnie.
-Emm...- patrzył w inną stronę- ...To nie ważne.
-Ej, przecież widzę, że coś się dzieje- położyłam mu rękę na ramieniu.
-Przestań! To i tak tego nie zmieni- odtrącił moją dłoń i usiadł wściekły na krześle obrotowym koło swojego biurka.
-Chcę Ci pomóc!- powiedziałam spokojnie.
Na te słowa Suzuya rozpłakał się lekko. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Gdy trochę się uspokoił opowiedział mi co się stało wczoraj i dlaczego do mnie przebiegł. Wyglądałam, jakby moje oczy miały wyjść zaraz z orbit.
-Niech ja go dorwę!- ruszyłam w stronę drzwi i poczułam, jak moje oczy zmieniają swój kolor na czerwony.
Byłam wściekła i oburzona. Gdy już miałam pociągnąć za klamkę i wyruszyć na poszukiwania tego skurwysyna Juuzou złapał mnie za rękę.
-Nie!- rzekł i odciągnął od drzwi- Jeszcze nie masz swojego Quinque, a poza tym, Kaneki załatwi Cię niczym Thanos pstryknęciem palców!
-To jaki masz pomysł?- moje oczy znowu zmieniły kolor na szary.
-Poczekać. A teraz poszukamy czegoś o Anteiku- po czym usiadł przy komputerze i zaczął szperać i czytać.
Postanowiłam zrobić to samo. Szło nam chyba...Strasznie wolno. Zanudzilibyśmy się na śmierć, gdyby nie Pan Shinohara, który przyszedł do nas z pewną ważną informacją.
-Minako, Juuzou, chodźcie ze mną- i zrobiliśmy tak, jak nam kazano.
Poszliśmy do windy i dojechaliśmy chyba do najgłębszej części tego budynku. Wyglądało to jak jakieś wielkie laboratorium. Podszedł do nas doktorek, ten sam, który zabrał od nas ciało Smakosza. Cała nasza trójka poszła za nim. Mijaliśmy wiele jakiś wymyślnych ustrojstw. Dotarliśmy do wielkiej sali z dużym stołem, na którym leżał nierówny obrus. Łatwo można byłoby się domyśleć, że coś jest pod spodem. Podeszliśmy do ów stołu, a wtedy zapytałam.
-Po co tu wogóle jesteśmy?- zadałam pytanie, na co odpowiedział mi Shinohara.
-Po Twoje nowe Quinque- na te słowa oniemiałam.
-Możesz pociągnąć za materiał- zakomunikował doktorek.
Zrobiłam to, o co mnie poproszono, a naszym oczom ukazał się ogromny miecz. Miał on fioletowe ostrze i czarną rękojeść. Na jej końcu były 3 białe sznurki.
-Mogę to dla Ciebie wypróbować?- zapytał białowłosy.
-No jasne-i odpowiedziałam, na co on uśmiechnął się i wziął miecz.
Pobiegł w jakąś stronę, obrócił kilka razy w dłoni i uderzył w coś. Metalowy stół przełamał się na pół.
-Znowu?- doktorek był przerażony.
Podbiegłam do szkarłatnookiego i wzięłam ostrożnie miecz.
-Przepraszam, czy mogę nadać mu imię?- zapytałam.
-Emm...Jeśli chcesz?- odpowiedział mi Pan Shinohara.
-Więc wybieram...MIECZysław!- zawołałam, a moje oczy przybrały kolor żółci.
Czułam niewyjaśnioną do tej pory euforię. Jakimś cudem zmieściłam miecz do białej walizki...A myślałam, że takie żeczy, to tylko w Harry'm Potter'rze! Potem doktorek wytłumaczył, jak tego używać i poszliśmy wszyscy na górę, do naszego biura. Czekała nas jeszce 1 godzina do końca zmiany. Nie mogę doczekać się mojej pierwszej walki z Mietkiem u boku! ^v^
CZYTASZ
Przyjaciel z Dzieciństwa
FanfictionKażdy ma jakieś wspomnienia z okresu, kiedy był jeszcze małym dzieckiem, prawda? Każdy miał chociaż jednego przyjaciela. Główna bochaterka zostaje sama na świecie z powodu ataku ghuli na jej rodzinę. Od tamtej pory znienawidziła ich bardziej niż oni...