Per. Karola
Nie wiedząc co powiedzieć bądź zrobić wyszedłem z jego domu. Skierowałem się w stronę kiosku, który był niedaleko. Kupiłem dwie rzeczy,które w tym momencie były mi bardzo potrzebne i udałem się do parku. Tak jak myślałem było mało ludzi, co mnie w jakimś tam stopniu uszczęśliwiało. Usiadłem na pierwszej lepszej ławce.W jednej dłoni trzymałem paczkę papierosów, a w drugiej małą metalową rzecz nazywaną żyletką. Wyjąłem na chwilę telefon, aby upewnić się, że Hubert ani nie zadzwonił ani nic nie napisał. Widać jak się martwił, o ile to w ogóle robił. Tak bardzo chciałem, żeby mnie odnalazł, ale z każdą upływającą minutą, coraz bardziej w to wątpiłem. A tak w ogóle czego ja od niego oczekiwałem? Że wyznam mu prawdę, a on powie, że mnie kocha i stworzymy szczęśliwą parę homoseksualną? Zabawne. Zbyt kolorowe się to wydawało, nawet na bajkę.
Spojrzałem na żyletkę, myśląc czy na pewno chce to zrobić. Nawet mi nie chodzi o podcięcie sobie żył, tylko o zamienienie bólu psychicznego na fizyczny. Miało podobno pomóc, ale ja się na tym kompletnie nie znałem. Przyłożyłem metalową rzecz do nadgarstka i zrobiłem pierwszą kreskę. Eh, nawet nie było śladu po niej. Nawet tego nie umiem porządnie zrobić. Spokojnie Karol, wdech i wydech.Pierwsza kreska za to, że poczułem coś więcej do przyjaciela
Druga kreska za to, że popsułem to wszystko
Trzecia kreska za to, że pokochałem kogoś z tej samej płci
Tyle wystarczyło powodów, żebym nie mógł się przestać się ciąć. Po chwili zupełnie straciłem rachubę czasu, która była to kreska. Muszę przyznać, że poczułem wielką ulgę, kiedy zimny metal rozcinał mi skórę. Może nie ulgę, ale taką przyjemność? Nie umiem tego dobrze określić. Wiem, ze w tym momencie robię z siebie cholernego masochistę, ale to moja sprawa okej?
Lubię w takich sytuacjach odczuwać ból. Uspokaja mnie to.
Nie ważne o czym bym pomyślał to i tak za chwilę przed moimi oczami pojawiało się ostatnie spojrzenie blondyna skierowane do mnie. Może faktycznie się w nim zakochałem? Nie wiem,ale na pewno nie chcę o tym teraz myśleć. Wykończy mnie to. Z moich myśli wyrwał mnie przeszywający ból w lewym przedramieniu, więc gwałtownie otworzyłem oczy. To co zobaczyłem mocno mną wstrząsnęło. Już nawet nie mówię o krwi, której jest aż za dużo tylko co mi z tych kresek wyszło. Piękny czytelny napis "Hubert". No ja pierdole. Przysięgam, że stawiałem je w losowych miejscach i nie zwracałem na to większej uwagi! Musiałem to wszystko przemyśleć i już nawet wiedziałem gdzie.Per. Huberta
Poszukiwania nie dawały rezultatów. Karol jakby zapadł się pod ziemię. Nie dawał żadnych oznak życia typu dzwonienie i napisanie byle jakiej wiadomości. Chociażby jedną, małą kropkę! Zacząłem się tak cholernie o niego bać, że zrobił sobie jakąś krzywdę, napadli na niego lub inne czarne scenariusze chodziły mi po głowie. Może powinienem do niego napisać, ale nie chciałem pogarszać tej sytuacji, bo i tak był pewnie na mnie mocno wkurzony. Serio nie wiedziałem co mam zrobić, aby nie popsuć tego bardziej.
-Po twojej minie widzę, że się nie powiodło czyż nie?-spytała mama wchodząc do kuchni.
-No nie za bardzo i nie wiem co mam robić.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-A po co masz telefon? Aby dzwonić.
-On jest na mnie wściekły, ładnie mówiąc, więc nie wiem czy to dobry pomysł.
-Hubert-powiedziała stanowczo-Wolisz się upewnić, że żyje czy nadal się o niego martwić?
-Chyba te pierwsze.
-No to zrób tak.
-Ale...
-ZRÓB TO!
Moja mama na ogół nie narzuca mi gotowych rozwiązań, tylko każe mi samemu zdecydować, ale jeżeli chodzi o czyjejś życie to ona przejmuje ster i nie ma słowa"nie". I tak oto lekko zdenerwowany zacząłem szukać numer Karola. Zapomniałem, że zmienił sobie nazwę na "koteczek Karol <3". Czy on wtedy coś do mnie czuł? Czy beke robił sobie? Bo już się w tym pogubiłem. Odganiając te pytania na bok, zadzwoniłem do niego. Czekałem tak dopóki nie odrzucił połączenia. Ważne, że żył, więc poczułem lekką ulgę. Zadzwoniłem drugi raz. Tym razem od razu odrzucił.
-Chcesz się tak bawić? Spoko, mam czas-mruknąłem do siebie.
Trzecie, czwarte, piąte i za każdym razem odrzucał! Co za człowiek z niego!
-Po co do mnie nom stop wydzwaniasz?-powiedział brunet, który raczył odebrać po ósmym połączeniu.
-Gdzie ty jesteś?
-Ja?
-Nie kurwa ja, wiesz?
-A to nie wiem gdzie jesteś.
-Karol!!!
-Co?-spytał jak gdyby nic się nie stało.
-Gdzie ty do cholery jesteś?!- powtórzyłem pytanie.
-...-nastała cisza i słychać tylko było mocny szum wiatru.
-Um, halo? Karol?
-Piiip- dźwiek rozłączenia się.
Przeklnąłem pod nosem i jeszcze raz do niego zadzwoniłem. Okazało się, że zablokował mój numer. Po tej "rozmowie" nie przestałem się o niego martwić. Efekt był wręcz przeciwny. Nie wiedziałem gdzie on się znajdował i nic mi nie przychodziło do głowy. Był mocny szum, więc był gdzieś wysoko. Nie licząc tego szumu było cicho, więc musiał być z dala od ruchliwych ulic. Szczerze? Nic mi to nie pomogło. Moje rozkminy przerwało powiadomienie ze snapa. Jakaś typiara której nie znam zaobserwowała mnie. Snap... Wpadłem na genialny plan! Wszedłem na mapkę. Od tej chwili wiedziałem gdzie on był. Czy on był na tyle głupi żeby tam pójść? Wybiegłem z domu najszybciej jak się da i skierowałem się w to miejsce.
CZYTASZ
Jesteśmy tylko przyjaciółmi.Chyba //Rose
Fanfictionco więcej powiedzieć? DxD, chyba każdy wie o co chodzi.