19. Urojenia?

1.4K 95 39
                                    

Rozdział dość krótki, bo za 20 minut wychodzę do pracy, ale wczoraj w przypływie emocji go napisałam więc chciałam go szybciej wrzucić. :P 

----------------------------------------

Lucy

Gwałtownie otworzyłam swe bursztynowe oczy, zrywając się do pozycji siedzącej, lecz natychmiast tego pożałowałam, bo oślepiło mnie przyjemne i ciepłe światło.

Byłam cała spocona i zmęczona jakbym dopiero co przebiegła jakiś maraton wokół podziemnego miasta...

Instynktownie zakryłam ręka swoje oczy po czym opadłam z powrotem na miękkie poduszki, wydając przy tym z siebie głośne westchnięcie...

– Moment, gdzie ja jestem? – po chwili uchyliłam jedną powiekę rozglądając się po pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdywałam.

Wtedy do moich uszu doszedł dziwny i zapomniany już dźwięk. Usłyszałam śpiew ptaków, a także gwar szczęśliwych ludzi za oknem, momentalnie spojrzałam w jego stronę i dostrzegłam piękne niebieskie niebo, które, gdzie nie gdzie pokryte było białymi puchatymi chmurami.

I siedzące na czubkach dachu rozćwierkane ptaki...

– Co jest...?

Czułam istną dezorientację. Wzrokiem ogarnęłam jeszcze raz swój pokój, lecz to nie był mój pokój z podziemi, który znałam.

Zerwałam się gwałtownie na równe nogi podbiegając do okna, szybko je uchylając z głośnym trzaskiem do góry.

– Ech...?

Moje źrenice gwałtownie się rozszerzyły, a z ust nie mogłam wydobyć ani słowa oprócz jakiegoś „ech?", które wyleciało mi z gardła na widok jaki tam zastałam.

Patrzyłam właśnie na panoramę miasta Alvarez.

Pogoda była piękna, było lato, bo aż miałam wrażenie, że nad uliczkami ulatuje charakterystyczna gorąca para zniekształcająca obraz.

A kobiety chodziły pięknie ubrane z parasolkami chroniącymi je przed promieniami światła. Wystrojone w długie misternie i bogato szyte suknie po mieście w towarzystwie adorujących ich mężczyzn w kapeluszach.

Najróżniejsi sprzedawcy i handlarze targowali przekrzykując się nawzajem, który lepszy ma towar i u kogo warto coś kupić. Mnóstwo straganów z najróżniejszym jedzeniem, z rybami, z chlebem, z wyrobami mięsnymi, dosłownie wszystko.

Spojrzałam w lewo na róg ulicy i dostrzegłam jak jakiś grajek na skrzypcach usilnie rozbawia szeroki tłum publiczności, a wszyscy dokazują i śmieją się na całe gardła.

Życie wyglądało dokładnie jak sprzed wojny... wszędzie panował dostatek i szczęście, dzieci bawiące się ze sobą, biegające psy za piłką, koty, które przebiegały gdzieś obok straganów próbując ukraść sobie coś do jedzenia.

Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegłam demonów.

– Co się tutaj dzieję...? Z niedowierzania zakryłam swe usta dłońmi, mocno je przyciskając, a w kącikach chciały pojawić się łzy, lecz to nie były łzy smutku, to były łzy nostalgii i wzruszenia.

Czyli, że tamto życie, to w podziemiach, ta cała wojna, Demony, było snem? Fikcją? Moim wyobrażeniem?

Nie, nie, nie jest to możliwe.
Odsunęłam się od okna, opierając się okrytymi plecami o drewniana ścianę, zjeżdżając powoli w dół, kucnęłam na podłodze.

Zakazana miłość [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz