Rozdział 4

3.8K 164 3
                                    

Stała tak dość długo wpatrzona w postać siedzącą za drewnianym biurkiem. Nie mogła uwierzyć, że brunet, na którego dzisiaj wpadłam to właśnie ten sam mężczyzna, który jest przede mną.

Słysze jak drzwi za mną zamykają się, a facet, który mnie wyprowadził, wychodzi. Teraz jestem sam na sam z człowiekiem, który jak mówią plotki, zabija samym spojrzeniem. Po dzisiejszym starciu wiem, że tak jest. Do tego momentu czuje ten wściekły wzrok na moim ciele.

- Masz 15 minut, więc radzę się pospieszyć. Po co przyszłaś? - brunet wpatruje się  w dokumenty, który ma przed sobą i nawet nie zwraca uwagi na moją osobę.

Jestem tak oszołomiona, wciąż stoję jak skała. Nie wiem jak na to wszystko zareagować. Czy to, że już mnie widziała, wpłynie na to, o co będę go prosić? No cóż, muszę spróbować.

- Potrzebuje pieniędzy, dużo i to jak najszybciej — mówię bez ogródek.

- Ile? — mężczyzna wciąż patrzy się tylko na kartki papieru leżące na biurku.

- 500 tysięcy — na te słowa wzrok brunetka ląduje na mnie.

- Co?! ... O znowu się spotykamy — na jego twarzy delikatny szok. - Nie pożyczę ci tyle forsy, nie ma nawet takiej możliwości — mężczyzna wciąż mi się przygląda.

- Oddam co do grosza, proszę, ja muszę mieć te pieniądze — w końcu ruszam się z miejsca i podchodząc bliżej.

- Nie ma mowy, za duża suma, niby jak mi to potem zwrócisz — w jego głowie słyszę delikatną ironię.

- Będę pracowała, mam dobrą pracę. Potrzebuję tej pożyczki — teraz nie mogę się poddać.

- Bardzo śmieszne, choćbyś nawet bardzo chciała, nie spłacisz. Znam takie jak ty. Możesz już iść — wskazuje ręką na drzwi.

- Nie poczekaj, ja muszę zdobyć te pieniądze, błagam — pochodzę jeszcze bliżej biurka, by zwrócić jego uwagę.

- Zrozum skarbie, tak to nie działa. Jest za duże prawdopodobieństwo, że weźmiesz hajs i uciekniesz. A poza tym nie wiem ile, ty byś musiała zarabiać, żeby to spłacić.

Jest obojętny, ale ja się tak szybko nie poddam. Tu chodzi o mojego brata, jeśli będzie trzeba, będę go błagać na kolanach.

- Spłacę, obiecuję. Jeśli będzie taka konieczność, będę pracowała 12 godzin dziennie, ale oddam — próbuję przekonać mężczyznę.

- Nie wiem, po co ci ta forsa i jakoś mnie to średnio interesuje, ale możesz sobie już iść, ja ci ich nie pożyczę — jego głos jest szorstki, widzę, że wciąż wnikliwie mi się przyglądam.

- Błagam, dam ci pod zastaw mieszkanie i mój samochód... Ja muszę zdobyć ten kredyt — moje oczy robią się szkliste, dociera do mnie, że szansa jest coraz mniejsza, facet jest nieugięty.

- To nic nie zmieni, zapewne i tak są mniej warte niż pół miliona. Nikt o zdrowych zmysłami nie da ci tyle, nie masz na co liczyć — odpowiada spokojnie.

Po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Jestem dosłownie zrozpaczona, ale coś muszę zrobić. Zamykam oczy i klękam, może to zrobi na nim jakieś wrażenie.

- Błagam cię, spłacę wszystko — widzę, że go to nie rusza. - Dobrze weź wszystko, co mam, mogę zostać z niczym, ale daj mi te pieniądze. - Sama nie wiem, czy blefuje, czy jestem do tego zdolna, ale może przez to zrozumie, w jakiej jest sytuacji.

Widzę, że wstaje z Biurka i idzie do mnie, nie wiem, co chce zrobić. Zaczynam się trochę bać, nie umiem wyczytać z niego mimiki czy jest wściekły, czy wręcz przeciwnie.

To tylko rok Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz