3. "Skończmy tą maskaradę"

694 20 1
                                    

Po obiedzie naszła mnie ochota na spacer. Mama chciała iść ze mną z powodu obawy, że może mi się coś stać, lecz zapewniłam ją, że czuję się dobrze i, że to nie będzie długa przechadzka. Ubrałam kurtkę, założyłam buty i wyszłam z domu. Od początku wiedziałam, gdzie mam iść. Most nad rzeką Han. Chciałam pomyśleć, zastanowić się co dalej. Włożyłam dłonie do kieszeni i przyśpieszyłam kroku.

Była może dziesiąta, a chodnik świecił pustkami. Co jakiś czas auto znaczyło jezdnię. Cóż mało uczęszczana uliczka ma swoje uroki. Nie miałam ochoty przeciskać się przez tłum ludzi.

Spokojny wiatr muskał moją twarz. Cudowne uczucie. Droga nie zajęła mi dużo czasu. Może 10 minut. Stanęłam w połowie mostu i pochyliłam się do przodu. Woda płynęła bardzo spokojnie. Czasem pojawiła się większa fala. Ładne miejsce. Drzewa wiśni wokół.

Zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Ciężko o takie w mieście. Jedno pytanie siedziało mi w głowie. Co dalej? Może wyjadę do innego miasta, a może nawet kraju. Nie uśmiecha mi się ta opcja. Poproszenie kogoś o pomoc? Nie zamierzam zostać uznana za wariatkę czy oszustkę. Niektórzy mogliby pomyśleć, że jestem jakąś naciągaczką.

Silne ramiona oplatające mnie w talii wybudziły mnie z transu. Szybko spojrzałam na siebie i zobaczyłam osobę, która zniszczyła mi psychikę. Min Yoongi we własnej osobie w tym momencie przytula mnie z całej siły prawie dusząc. Za wszelką cenę próbowałam wydostać się z tego mocne uścisku, lecz on mi to skutecznie utrudniał jeszcze bardziej zwiększając uścisk.

- Puść mnie! - krzyknęłam na cały głos nie zwracając uwagi na ludzi w około. O dziwo prawie nikt nie przejął się jego poczynaniami. Szarpanie nie przynosiło żadnego efektu, więc z wielką niechęcią dałam się mu przytulić. Czułam obrzydzenie do tego potwora. Był taki zimny co jeszcze bardziej mnie od niego odrzucało. Nie umiał przytulać. Żeby dobrzeć przytulać trzeba mieć to coś, a on tego nie posiada.

Skończył dopiero po dłuższym czasie. Odkleił się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego ziemne spojrzenie sprawiło, że po moim kręgosłupie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Spojrzał na moje usta. Zachłannie mnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie.

- Zostaw mnie w spokoju psycholu! - wściekłość wzięła nade mną górę. Czy nie dotarło do niego, że przez to co mi zrobił o mało nie popełniłam samobójstwa? Czy jest aż takim kretynem, że to do niego nie przemówiło? A może doskonale zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, ale nic sobie z tego nie robi? Uznał moją próbę samobójczą za próbę zwrócenia na siebie uwagę. Po prostu tragedia.

- Możemy już skończyć tą maskaradę? Już dostatecznie zwróciłaś na siebie uwagę. Ale powiem ci, że nie spodziewałem się, że jesteś aż tak pomysłowa, a z drugiej strony głupia. Dobrze wymyśliłaś z tą próbą samobójczą. - zrobiłam zdziwioną minę. Nikomu nie powiedziałam, że biegłam na most z zamiarem odebrania sobie życia. Wszyscy tkwili w przekonaniu, że był to nieszczęśliwy wypadek. - Co myślałaś, że się nie domyślę? Ale powiedzmy sobie szczerze zaimponowałaś mi. A teraz bądź grzeczną dziewczynką, odeślij swoją matkę i wróćmy w końcu do naszego domu. - wyciągnął rękę w moją stronę z zamiarem chwycenia mnie za ramię i przyciągnięcia mnie do siebie. Gwałtownie się odsunęłam na co zaczął coś mamrotać pod nosem. Widać było, że się wkurzył. Skuliłam się, gdy szarpnął mnie za łokieć ciągnąc w stronę najprawdopodobniej swojego samochodu. Dlaczego wywoływał on u mnie aż taki strach i nie możliwość przeciwstawienia mu się? Przecież przez cały pobyt w szpitalu obiecywałam sobie, że nie pozwolę mu pomiatać sobą. Jestem aż tak słaba, że nie potrafię? Nienawidzę siebie za to, że pozwalam sobą pomiatać. Przysięgałam sobie, że zakończę tą chorą relację. Nie ważne w jaki sposób, ale zrobię to za wszelką cenę.

///////

Troszkę dawno nie było rozdziału, ale staram się pisać je jak najlepiej. Przepraszam za utrudniania i przepraszam, że ciągle za coś przepraszam.

Song Lee Mi :)

Sᴛᴀʟᴋᴇʀ 2 - ᴍɪɴ ʏᴏᴏɴɢɪ -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz