Rozdział 10 - Ukryte królestwo

878 75 22
                                    

Zachowywali się tak cicho, że jedynie ktoś o moich wyostrzonych zmysłach mógłby wychwycić ich obecność.

Położyłam uszy po sobie i syknęłam ostrzegawczo, budząc tym samym blondynkę, która półprzytomnym wzrokiem usiłowała wybadać, co też wywołało moje poruszenie.

U wejścia do jaskini stanęły dwie potężne postacie. Zbyt późno zorientowałam się, że przedmiotami, które właśnie podnosiły do ust, były dmuchawki.

- Adora, uwa...

Poczułam ostre ukłucie w okolicy barku. Chwilę później mój umysł zasnuła ciemność.

Ocknęłam się z policzkiem przyciśniętym do chłodnego podłoża. Jedynym dźwiękiem, który zakłócał panującą wokół ciszę, był mój oddech, przypominający bardziej chorobliwe rzężenie. Kiedy mój wzrok wreszcie się wyostrzył, a w głowie przestało się kręcić, niezgrabnie podniosłam się z ziemi. Gdzie tym razem trafiłam?

Jaskinia dorównywała rozmiarem sali tronowej w pałacu Bright Moon. Liczne stalagnaty przypominały kolumny i, tak jak kolumny, zdawały się podpierać wysoki strop. Gdzieniegdzie połyskiwały wielobarwne kamienie nadające przestrzeni trochę mniej ponury klimat.

Nagle usłyszałam przeciągły jęk za swoimi plecami. Obróciłam się błyskawicznie, wysuwając pazury. Schowałam je jednak, kiedy tylko rozpoznałam w tej umęczonej osobie Adorę.

- Znowu dałyśmy się podejść - rzuciła z goryczą, po czym z pewnym trudem usiadła. Jej nadgarstki i kostki związano ciasno grubymi linami, ja zostałam identycznie skrępowana. Ten, kto nas tu trzymał, najwyraźniej nie chciał ryzykować, że mu uciekniemy.

- Gdzie my w ogóle jesteśmy? - zapytała.

- Jesteście na moim terytorium.

Zjeżyłam się od czubków uszu po koniuszek ogona, dostrzegłszy ciemną postać, która zmierzała w naszym kierunku. Adora w skupieniu wpatrywała się w nadchodzącego przeciwnika, jakby również rozważała wszystkie "za" i "przeciw" rzuceniu się do ataku.

- Sądziłam, że szybciej ruszycie swoim znajomym na ratunek.

Wciągnęłam ze świstem powietrze, kiedy czarnowłosa kocica o przeszywających, zielonych oczach wyłoniła się z mroku tuż przed nami.

- G-Gdzie oni są? - wydusiła blondynka. - Co im zrobiłaś?

- Ja? - udała zdziwienie, po czym uśmiechnęła się szeroko. - Nic im nie zrobiłam, ucięliśmy sobie tylko miłą pogawędkę.

Zaczęła krążyć wokół nas niczym drapieżnik szykujący się do skoku na swoją ofiarę. Poruszała przy tym końcówką ogona, znakiem tego, że nad czymś się zastanawiała. To ani trochę mi się nie podobało.

- Nie odpowiedziałaś na pierwsze pytanie - zauważyła śmiało moja przyjaciółka.

Nieznajoma położyła dłonie na jej ramionach, pazurami lekko wbiła się w jej bluzkę. Potem owinęła sobie kosmyk jej blond włosów wokół palca. Tylko siłą woli powstrzymałam się przed tym, by na nią nie syknąć.

- Masz tupet, moja droga - wymruczała. - Zapewniam cię, że znajdują się w bezpiecznym miejscu. Wkrótce będziecie mogły do nich dołączyć. Wystarczy, że odpowiecie na kilka pytań.

- Zgoda - odparła szybko. - Pod warunkiem, że najpierw ty powiesz nam, kim jesteś, co to za miejsce i czemu nas porwałaś?

Posłałam jej spojrzenie z rodzaju "co ty, na Etherię, wyprawiasz?!" i omal na nią nie wrzasnęłam. Testowanie cierpliwości porywacza, kiedy nie zna się jego zamiarów i jest się w dużym stopniu unieruchomionym, jak na mój gust nie było najrozsądniejszym pomysłem.

Wybacz mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz