Rozdział 1 - W potrzasku

1.7K 120 49
                                    

Przed moimi oczami pociemniało.

Z każdą chwilą oddychanie stawało się coraz trudniejsze; w pewnym momencie nie byłam w stanie dłużej utrzymać się na nogach. Upadłam i zwinęłam się ciasno w kłębek. Drżąc na całym ciele, jak przez mgłę widziałam oddalającą się sylwetkę lorda Hordaka w purpurowym płaszczu. Jak mógł mnie tak potraktować po tym wszystkim, co zrobiłam dla niego i dla Hordy? Po raz kolejny tego dnia poczułam się oszukana, podle wykorzystana, zdradzona, a przede wszystkim odczuwałam niepohamowaną wściekłość na samą siebie; na własną głupotę i brak ostrożności.

Płuca paliły mnie żywym ogniem, błagając o dostarczenie tlenu. Nie wiedziałam, ile jeszcze wytrzymam ani, co gorsza, jak długo przywódca planuje to ciągnąć. A może wcale nie zamierza przerywać? Może postanowił pozbyć się mnie na dobre, a nie jedynie nastraszyć, jak poprzednim razem.

Świat wokół wirował, w uszach słyszałam przyspieszone dudnienie swego serca. Z trudem powstrzymywałam łzy cisnące mi się do oczu. Nie chciałam dać Hordakowi satysfakcji, że udało mu się mnie złamać. Ale kogo próbowałam oszukać? Zaledwie parę minut temu obejmowałam stanowisko kapitana, byłam prawą ręką mojego przywódcy i zarazem jedną z ważniejszych osób w Strefie Trwogi. Miałam władzę, którą w jednej chwili mi odebrano w tak niewyobrażalnie upokarzający sposób.

Wszystko z powodu przeklętej Shadow Weaver. Manipulowała mną po to, żeby uciec, za co miałam teraz słono zapłacić. Przysięgłam sobie, że jeśli jeszcze kiedyś ją spotkam, rozerwę ją na strzępy bez cienia litości. Mój plan mógł okazać się jednak dużo trudniejszy w praktyce, gdyż nie wiedziałam, czy w ogóle wyjdę cało z tej niezbyt ciekawej sytuacji.

Niewidoczna pętla zaciskała się coraz mocniej wokół mojej szyi, przez co wzięcie nawet płytkiego oddechu graniczyło z cudem. Wszystko wokół się rozmywało, panika odbierała mi resztki świadomości. Czy tak czuje się ktoś, kto umiera? Czy ja właśnie umieram...?

Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby pochłonęła mnie ciemność.

***

- Entrapta, chodź szybko! Budzi się.

Jęknęłam i spróbowałam unieść powieki, co w tamtym momencie wydało mi się najtrudniejszą rzeczą na świecie. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do światła, rozejrzałam się uważnie. Nie rozpoznawałam tego miejsca w przeciwieństwie do osób, które pochylały się nade mną ze zmartwionymi minami.

- Całe szczęście, że nic ci nie jest! Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie wystraszyłaś.

W ułamku sekundy znalazłam się w silnym uścisku Scorpii, potężnej blondynki, która zamiast rąk miała kleszcze; nie miałam jednak siły, by zaprotestować równie głośno, co zawsze. Zdobyłam się tylko na słaby jęk, przypominający raczej pisk kociaka. Płuca nadal mnie bolały i nie byłam pewna, czy wszystko z nimi w porządku.

- Hej, ostrożnie. Myślę, że Catra jeszcze nie całkiem doszła do siebie - zwróciła koleżance uwagę Entrapta, jakby czytając mi w myślach.

- Och, racja. Wybacz, moja kocico. - Scorpia wypuściła mnie ze swych objęć, a ja z westchnieniem ulgi opadłam na poduszkę. - Po tym, co przeszłaś, zasługujesz na solidny odpoczynek. Gdybyś czegoś potrzebowała, czegokolwiek, możesz na mnie liczyć.

- W to nie wątpię - mruknęłam i odrowadziłam ją wzrokiem. Oznajmiła, że idzie sprawdzić, jak Kyle i Lonnie radzą sobie ze sterowaniem statkiem.

Spróbowałam zebrać myśli.

Teraz wiedziałam chociaż, gdzie się znajduję. Wciąż jednak nie miałam pojęcia, jakim cudem przeżyłam wymierzoną przez Hordaka karę ani dlaczego ta czwórka podróżowała razem statkiem, niewątpliwie wykradzionym ze Strefy Trwogi.

Wybacz mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz