rozdział 1.

174 15 17
                                    

- Olivia idź z psem na spacer! Od rana nie był na dworze! - krzyknęła roztargniona ciocia.

- Już idę. - odpowiedziałam z niesmakiem. - Wieje wiatr! - dodałam po chwili ale ciotka nie odpowiedziała.

Po cichu liczyłam, że jak będę się ociągać to wujek uratuje mnie przed tą straszną wichurą. Od paru dni pogoda była wprost okropna. Zmieniała się na jeszcze gorszą. Na zmianę, przeszywający, zimny wiatr albo ulewny, lodowaty deszcz. Wieczorami zazwyczaj tylko wiało. Ciocia Alisson i wujek Nicolas wybierali się na jakąś imprezę. Od godziny szykowali się i robili na bóstwo. Sama nie wiem dokąd tak dokładnie szli ale nie dopytywałam. Widziałam jak długo ciocia stała przed lustrem, aby zrobić idealny makijaż. Zapewne to ważna uroczystość.

Ubierałam się powolnie patrząc w ekran telefonu. Godzina dwudziesta pięć.

- Mamy dwadzieścia pięć minut na przejechanie całego miasta! - zawołał wujek ubierając buty.

- Idę! - Ali wbiegła do kuchni po zapakowany tort. Wchodząc do pokoju zawołam Dolara. Słabe imię jak dla małego, białego maltańczyka. Pies natychmiast wybiegł ze swojej śmiesznej budki i wskoczył mi na kolana gdy ukucnęłam. Kiedy zakładałam mu obrożę wujek poinformował mnie, że wrócą bardzo późno lub dopiero nad ranem. Uśmiechnęłam się do niego i skinęłam głową.

Zapięłam psu smycz i wyszłam z mieszkania zaraz za wujostwem. Pożegnałam się z nimi i życzyłam udanej zabawy.

Tuż po wyjściu z klatki schodowej skręciłam w prawo. W ciemnościach można było dostrzec zarys dużego placu zabaw dla dzieci. Oprócz tego obiektu główną atrakcją były tylko drzewa. Wiatr odbijał się o bloki, które zostawiłam w tle. Co jakiś czas słyszałam huki. Dolar wybrał mało ciekawe miejsce na załatwianie potrzeb spaceru. Poszłam uliczką, którą chciałam pokonać naprawdę szybkim krokiem. Co chwilę spoglądałam za siebie.

- Obskurne miejsce. Chcę być już w domu. - szepnęłam pod nosem i zacisnęłam powieki. Gdy znów je otworzyłam stałam w zupełnie innym miejscu. Duży dom, śliczne meble, rozpalony kominek. To pomieszczenie w niczym nie przypominało domu cioci Ali. Postanowiłam usiąść na dywanie w pobliżu kominka. Dom wydawał się pusty. Patrzyłam w ogień i wesoło tańczące nad nim iskry. Zaciekawiła mnie półka nad kominkiem. Była brązowa i miała śliczne zdobienia. Wstałam i zaczęłam przyglądać się ramkom na zdjęcia. Oprawione były zwykłe, białe kartki papieru. Zdziwiło mnie to.

Tylko ostatnia ramka zawierała zdjęcie. Chwila... To zdjęcie z teraz. Dziewczyna w brązowych włosach, w ciepłym sweterku, długich, czarnych jeansach i białych trampkach. Przetarłam oczy nie dowierzając. Już po chwili znów stałam z psem na chodniku przy starym budynku. Kręciło mi się w głowie. Nie patrząc na Dolara pobiegłam w stronę bloku.

Gdy dotarłam do klatki zobaczyłam ciemną postać. Zatrzymałam się. Poczułam zimno i nie mogłam się ruszyć. Drzwi same się otworzyły a ja usłyszałam tylko cichy szept po czym straciłam przytomność.

Obudziłam się na czarnej sofie, przykryta tego samego koloru kocem. Leżałam w pokoju z białymi ścianami. W kominku szalał zielony ogień. To ten sam pokój, w którym znalazłam się przed zobaczeniem zjawy tylko... Ten pokój był po prostu wyssany z życia. I na tym kominku stały tylko jakieś dziwne figury.

Podniosłam się i od razu napotkałam szare tęczówki. Szczerze żałowałam, że wykonałam jakikolwiek ruch. Syknęłam z bólu.

Chłopak z platynowym blondem na włosach podszedł do mnie żeby zapytać jak się czuję.

- Co to było? - spytałam przypominając sobie zjawę z klatki schodowej.

- Dementor, ale spokojnie, za chwilę o wszystkim zapomnisz i wrócisz spokojnie do domu w twoim świecie - w moim świecie? O co chodziło? Chłopak wyjął jakiś patyk, który, jak się okazało był różdżką. Zaczął mówić jakieś dziwne słowo ale ja nic nie poczułam. Gdy przestał złapałam się za głowę.

- A co to jest dementor? - chłopak siedział w lekkim szoku jeszcze kilka minut po czym przyszedł jakiś pan. Nie wyglądał na miłego. Miał długie blond włosy i nieprzyjemne spojrzenie.

- Kim ona jest i co tu robi, Draco? - obaj spojrzeli na mnie co wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie. Przynajmniej dowiedziałam się jak ma na imię.

- Sama nie wiem co tu robię. Zobaczyłam tego, jak mu tam... Dementora? Chyba tak. Później zemdlałam, obudziłam się tutaj i zgaduję, że pana syn próbował wymazać mi pamięć tym badylem ale coś mu nie wyszło. No i wtedy przyszedł pan - wtrąciłam się.

- Zaklęcie na nią nie działa - odparł Draco.

- W takim razie ją zabiję. Żaden mugol nie może o nas wiedzieć. A ty jesteś strasznie nieodpowiedzialny. Sprowadzasz nam problem na głowę jakbyśmy mało ich mieli. Wytłumacz mi co tam robiłeś i dlaczego używałeś czarów poza szkołą?! Jak ministerstwo dowie się, że w naszym domu umarła kolejna mugolka w końcu będą próbowali wsadzić mnie do Azkabanu!- wydarł się mężczyzna.

Przysłuchiwałam się uważnie tej rozmowie. Nie miałam pojęcia o czym on mówił. Co to Azkaban? Ministerstwo? Jakie ministerstwo? Kolejna mugolka? Nie rozumiałam ani słowa.
Ktoś musiał usłyszeć krzyki ojca Draco.

Po dosłownie paru sekundach do pomieszczenia wszedł jakiś stwór. Bóg wie co to było w każdym razie bez nosa i łysy. Blondyni od razu się ukłonili a ja nie wiedziałam co zrobić więc nie zrobiłam nic. Siedziałam i patrzyłam na to przerażające i zarazem śmieszne stworzenie. Chyba powinnam się go wystraszyć.

Czy on umie oddychać?

-Co to za krzyki? Kogo dziś zabijamy? Nikt z ministerstwa nie może zamknąć cię w Azkabanie, Lucjuszu. Gdy będę już na tyle silny aby zabić Pottera i odzyskać wszystkie moje moce...

Jak można dać dziecku na imię Lucjusz?

Brzydal zawiesił się gdy zobaczył mnie na sofie - Nazywasz się Olivia Norrington, czyż nie? - dodał po chwili.

- Tak, a pan to kto? - zapytałam zdziwiona. Widziałam wystraszoną minę Draco. Powiedziałam coś nie tak?

-Masz ciotkę Alisson i wuja Nicolasa, prawda?- zlekceważył moje pytanie i ciągnął dalej. - Nigdy nie zastanawiałaś się co z twoimi rodzicami? Dlaczego cię zostawili?

Spojrzałam na niego dziwnie i bez dłuższego zastanowienia powiedziałam mu co wiem na temat mojej rodziny.

- Moi rodzice zginęli w pożarze. Dokładnie pół roku po moich narodzinach.

Potwór wyciągnął do mnie dłoń. Miał ohydnie długie paznokcie.

Jak już raczy mi wyjaśnić skąd zna moich staruszków zafunduję mu kosmetyczkę.

Podniosłam się z łoża i zrobiłam parę kroków w jego stronę.

- Chodź, pokażę ci prawdę - powiedział brzydal. Zanim straciłam panowanie nad swoim umysłem, zdążyłam tylko zobaczyć przerażoną minę Draco...

Trochę ponad tysiąc słów samego opowiadania. Mam nadzieję, że chociaż komuś przypadnie to do gustu. Najbardziej jednak zależy mi na opinii mojej kochanej Aleksi, której dedykuję całą tą serię. Taka drobna niespodzianka z okazji drugiej rocznicy naszej przyjaźni. Tematyka tej "książki" nie jest przypadkowa.

Proszę napiszcie mi jakie są wasze wrażenia po przeczytaniu rozdziału i czy chcecie kolejną część.

Jeśli chcecie to pojawi się ona w niedzielę. Jeszcze jedna informacja. Cała książka przewiduje dziesięć rozdziałów.

Buziaki, miłego dnia/wieczoru/dobranoc!

Zostań na dłużejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz