rozdział 10

24 11 0
                                    

Perspektywa Draco.


Uważałem, że to misja samobójcza. Mieliśmy wcielić plan w życie już jutro. Nie mogłem uwierzyć, że Severus Snape popierał ten plan. To było jedyne co mogliśmy zrobić w tej sytuacji. Zgodziłem się. 


***


Przeteleportowalismy się do niczego nie świadomego Czarnego Pana. Bałem się. Nie o siebie lecz o nią. Po całym tym przedstawieniu już nic nie mogło nam przeszkodzić. Miało być po prostu dobrze. Nic więcej od życia nie chciałem. 


-Dobrze, że jesteście. Opowiem wam o moich planach. - usiedliśmy na drugim końcu stołu w moim domu. Nie odezwaliśmy się ani słowem. - Ty Draco będziesz musiał zabić Dumbledore'a. - rzekł beznamiętnie wskazując ręką w moją stronę. Nie wiedzieliśmy co zleci nam Voldemort za to wiedzieliśmy jak się zachować. Trzymałem swoje dłonie zaciśnięte w pięści. Spoczywały na moich udach. Dziewczyna położyła swoją dłoń na mojej tak aby jej ojciec tego nie widział. Nieco się rozluźniłem i przytaknął z wymuszonym uśmiechem. - Olivio. - zwrócił się w jej stronę a ona się wzdrygnęła. - W tym czasie wpuścisz resztę śmierciożerców do Hogwartu. - jej zadanie nie byłoby aż tak trudne gdyby nie dalsza jego część. - Następnie zabijesz Hermionę Granger, Ronalda Wealey'a i sprowadzisz do mnie Potter'a. - moja księżniczka nie była mordercą. Nie potrafiłaby tego zrobić. Dziewczyna przytaknęła ze spokojem. 


- Kiedy mamy to zrobić? - zapytałem gdy zapanowała cisza. 


-Tak dokładnie?- Voldemort obdarzył mnie swoim spojrzeniem. - Za godzinę, a do tego czasu przygotujecie się tutaj. - przęłknąłem głośno ślinę. Nie sądziłem, że to będzie działo się tak szybko. 


***


-Wszystko okej?- spytałem zamyśloną dziewczynę. Otrząsnęła się i uśmiechnęła ciepło. Czas minął nieubłaganie szybko. Godzina zawsze trwała długo. Spojrzałem na wielki zegar na ścianie. Zostało pięć minut. Przysunąłem się do niej i złożyłem lekki pocałunek na jej ustach. Złapałem Olivie za rękę i ścisnąłem.


-Kocham cię. - szepnęła na co ja, nie pokazując tego, ogromnie się ucieszyłem. Też ją kochałem lecz nie zdążyłem odpowiedzieć a drzwi pomieszczenia otworzyły się z hukiem. 


Już czas. 


Przeteleportowaliśmy się do Hogwartu tak jak było w planie. Pobiegłem do dyrektora szkoły informując go o wszystkim co miało się stać. Był spokojny jakby zdawał sobie sprawę z całej sytuacji. Nie czekając na żadne jego odpowiedzi złapałem Dumbledore'a za rękę i już po chwili byliśmy w bezpiecznym miejscu. 


W tym czasie Olivia miała zniszczyć szafę, którą przenieśliby się śmierciożercy.
Bałem się cholernie i czekałem na dalszy bieg wydarzeń. Siedziałem wraz z dyrektorem w jakiejś norze, która miała być naszym azylem. Ręce mi się trzęsły. 


Niedługo miała pojawić się dziewczyna i razem dokończylibyśmy nasz plan. Jednak jak się później okazało byliśmy cholernie przewidywalni. Olivii nie udało się uratować szkoły ani Hermiony i Rona. Potter'owi udało się zwiać a ona pojawiła się koło mnie cała zapłakana.
Voldemort wiedzial już, że został oszukany i był wściekły. Granger nie żyła tak samo jak rudzielec i reszta jego rodziny. Norrington mówiła tak szybko, że ledwo co ją rozumiałem. W życie trzeba było wdrożyć plan B. Ten, którego przeżycie wynosiło mniej niż dziesięć procent.
Poleciłem dyrektorowi został w norze i bez większego zastanowienia postanowiłem uciec wraz z Olivią. Mieliśmy to zrobić po zgładzeniu Czarnego Pana ale ja nie chciałem czekać. Wydawało mi się to zbyt niebezpieczne. Dziewczyna jednak powstrzymała mnie przed tym.


-Jeśli uciekniemy zginie wiele osób. - zatrzymała mnie. - Przeteleportujemy się teraz do lasu bo prawdopodobnie Voldemort jest teraz na wzgórzu przy Hogwarcie. Tam będziemy mieli chwilę aby pobiec na górkę i zabić śmierciożerców. Gdy ON będzie sam, będzie prawie bezbronny. - dodała patrząc mi w oczy. 


-Oli. - powiedziałem po chwili. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. -Ja ciebie też. - czułem, że idziemy na pewną śmierć a nie mogłem umrzeć nie mówiąc jej tego. Anioł posłał mi blady uśmiech i złapał mnie za nadgarstek całując moje usta a następnie przeteleportowała nas do lasu.


-Cóż za miła niespodzianka! - za naszymi plecami rozległ się obrzydliwy krzyk. Był tam. Kolejna, okropna wpadka, za którą jeszcze przyszło nam zapłacić. -Zdrajcy!- dodał po chwili a my obróciliśmy się w jego stronę. Dziewczyna złapała mnie za rękę i zrobiła krok przede mnie częściowo mnie osłaniając. -Moja własna córka... - pokręcił swoim łysym łbem z wyraźną dezaprobatą.


-Nie jestem twoją córką. - Olivia była zła, bardzo. Patrzyła mu prosto w oczy i wycelowała w niego różdżką przez co każdy z obecnych tam śmierciożerców celował w nią.


Voldemort gestem kazał opuścić wszystkim zaczarowane patyki i zbliżył się do mojej księżniczki.
-Dobrze zatem. Skoro chciałaś wojny to ją dostaniesz. - zaśmiał się okrutnie i rzucił w Oli zaklęciem na co ona zdążyła zareagować. Krótką chwilę później błysk płynący z jej różdżki zdeżył się z tym, który wydobywał się ze strony Czarnego Pana. Nie wiedziałem ile to trwało ale dziewczyna opadała już z sił. Czarnoksiężnik zauważył to i przestał celować w swoją córkę. 


-Avada Kedavra. - poczułem ból tylko przez chwilę i znów stałem w czarnej otchłani.


Tym razem przede mną ukazały się już tylko jedne drzwi.



Miałam zamiar zakończyć książkę właśnie tymi słowami ale spokojnie. Mam nadzieję, że informacja o jeszcze jednym rozdziale sprawi, że nie nabijecie mnie na pal i nie spalicie na stosie.

Opublikuję ten bonusowy rozdział za chwilę.....




Zostań na dłużejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz