Egzaminy końcoworoczne były największą zmorą studentów na wszystkich kontynentach. Były one i koszmarem Jennyfer, a przygotowanie się do nich zajęło jej długi miesiąc intensywnego powtarzania materiału przy kolejnych kubkach kawy. Do łóżka kładła się dopiero wtedy, kiedy uznawała to za absolutnie konieczne, czyli w momencie w którym dłonie zaczynały się trząść, a serce niebezpiecznie kołatać. Calum kręcił się obok dziewczyny, pozostając w bezpiecznej odległości. Po trzeciej kawie zaczynała robić się agresywna.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że dopóki nie zda tych pieprzonych egzaminów to nie ma na co liczyć. Jen była pochłonięta książkami i nie zwracała uwagi na otaczający ją świat.
Zapewniał ją miliony razy, że była doskonale przygotowana, że przecież tyle czasu na to poświęciła, że zda ten egzamin bez najmniejszych problemów, ale nie wierzyła. Nie wierzyła, zarzucała sobie, że poświęciła na to za mało pracy. Nowozelandczykowi pozostawało jedynie uciszać jej gadaninę kolejnymi pocałunkami.
Noc przed egzaminem była dla Jennyfer najgorszą. Nie mogła zasnąć i kręciła się nerwowo po całym mieszkaniu, pochłaniając kolejne kubki melisy. W końcu udało jej się zasnąć, ale jej sen także był nerwowy, pełen koszmarów o niezdanym egzaminie.
Wpadła na uniwersytet pełna pesymistycznych myśli i nastawiona wrogo do całego wszechświata. Sam egzamin przebiegł w przyjemnej atmosferze, ale i tak wynik odbierała drżącymi rękoma. Dopóki nie zobaczyła tego na własne oczy, nie mogła uwierzyć.
- ZDAŁAM! – wrzasnęła, wybiegając z pomieszczenia, a później z budynku.
Nie spodziewała się zobaczyć Caluma, stojącego przed budynkiem uczelni z szerokim uśmiechem i butelką szampana w jednej ręce. Niewiele myśląc podbiegła do chłopaka i rzuciła mu się na szyję, by później jakoś odnaleźć jego usta i złożyć na nich długi pocałunek. Tak roześmianej Jennyfer nie widział w całym swoim życiu, ale nie przeszkadzał mu ten fakt. Lubił, kiedy jej drobne ramiona owijały się wokół jego ciała i kiedy jej malinowe wargi wyginały się w uśmiechu podczas pocałunku. Stawała się wtedy jeszcze bardziej wyjątkowa niż była.
- Zdałam, Calum. Udało mi się! – rzuciła rozpromieniona, odsuwając się, by móc spojrzeć w czekoladowe tęczówki chłopaka. – Zdałam!
- Więc chyba musimy to uczcić – mruknął, wskazując na butelkę trzymaną w dłoni.
Tego dnia szczęśliwym pocałunkom nie było końca – żadne z nich nie chciało, aby ten się zakończyć. Mógłby trwać choćby i wieczność.
CZYTASZ
kiss me / cth
Fanfictionbo co może być lepszym wyznaniem miłości od pocałunków? (2) sweets // © niezgodna 2014