W każdym związku przychodzi taki wieczór, który jest po prostu… inny. W którym temperatura osiąga poziom wrzenia, a uśmiechy jedynie zachęcają do wykonania pierwszego kroku. Szatynka była zdecydowanie cierpliwsza, do perfekcji opanowała udawanie znudzonej, kiedy dłoń Caluma przypadkiem wylądowała na jej udzie, albo kiedy ‘przypadkiem’ znalazł się za blisko. Za to o Hoodzie nie można było powiedzieć tego samego. Kiedy Jennyfer posyłała mu kolejne cwane uśmieszki i nawijała pojedyncze kosmyki na długi palec wskazujący, przegryzając przy tym dolną wargę, nie wytrzymał.
Jennyfer znalazła się na jego kolanach i chwilę później już składał mokre pocałunki wzdłuż linii obojczyka, zostawiając na nim kilka purpurowych znamion. Wydała z siebie cichy jęk – Hood doskonale wiedział, co robił. Nie pozwolił aby jakakolwiek odkryta część jej skóry pozostała pominięta. To samo uczynił z szyją – czuła jedynie jak powstają na niej kolejne znamiona, które będzie zmuszona ukrywać pod apaszką, ewentualnie swetrem. Usta Nowozelandczyka napastliwie znaczyły ścieżkę wzdłuż jej szyi – odchyliła głowę do tyłu, dając mu do niej lepszy dostęp.
- Tak bardzo cię kocham, Jen – wyszeptał zachrypniętym głosem wprost do ucha dziewczyny, delikatnie muskając jego płatek.
- Calum… - jęknęła cicho. Nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa.
Uśmiechając się pod nosem kontynuował. Zdawał sobie sprawę, jak reagowała na pocałunki za uchem i tym razem nie było inaczej.
- Cholera jasna, Hood – pisnęła wysokim głosem, próbując jakoś uniknąć jego ust.
Zaśmiał się pod nosem i cmoknął Jen w czubek nosa. Nie zauważył, że jej twarz nabrała koloru dorodnej piwonii.
- Gorąco, huh? Chyba musimy coś na to zaradzić…
CZYTASZ
kiss me / cth
Fanfictionbo co może być lepszym wyznaniem miłości od pocałunków? (2) sweets // © niezgodna 2014