Rozdział 5

291 21 20
                                    

Minęło trochę czasu, który Autoboty spędziły na zadomowianiu się na statku. W międzyczasie Optimus zarządził tajne zabranie (przy czym tajne oznaczało jedynie fakt, że Verse miała się o nim nie dowiedzieć), na którym stwierdzili, że nie będą mówić o kradzieży. Wciąż jednak nie wiedzieli, czy Verse zamierzała przejść na ich stronę. No i Arcee była przeciwna temu pomysłowi. Botki raczej się unikały, jednak nawet podczas konfrontacji udawało im się uniknąć kłótni (których Optimus w głębi iskry na początku ich pobytu się obawiał), najczęściej za sprawą Verse, która nie chciała nikomu podpaść. No i nie lubiła się kłócić (wyjątek potwierdza regułę). Pewnego razu nawet Bulkhead podważył fakt, czy Verse na pewno jest Fembotką. Oczywiście tak, by czarna Seekerka tego nie słyszała.

– O co chodzi? – Prime spojrzał na niego zdziwiony, przerywając rozmowę z Ratchetem.

– Jest za spokojna. Nie wkurza się na Ratcheta. Nie wkurza się na Arcee. Nie wkurza się na Cliffjumpera. Na nikogo się nie wkurza. To aż dziwne – stwierdził zielony Mech.

Cóż, wtedy jeszcze nie widzieli Verse i Lizzie razem.

***

Po mostku rozniósł się dźwięk komunikatora. Ratchet, który jako jedyny był wtedy na miejscu, odebrał połączenie, nie przeczuwając nawet tego, co za chwilę miało się zdarzyć.

Na głównym ekranie pojawiło się zdjęcie jakiejś dziewczyny. W tym samym momencie do pomieszczenia wpadła Verse, już na wstępie zaliczając widowiskową glebę.

– Na Primusa, nie odbieraj! – krzyknęła w panice, szybko wstając i rzucając się na panel sterowania.

– Uważaj, bo zniszczysz! – odpowiedział Ratchet, trzymając ją w bezpiecznej odległości. Wtedy zdjęcie zafalowało i zmieniło się na obraz z jakiejś kiepskiego rodzaju kamery.

– Ohoho... mialam ci robić wyrzuty, dlaczego ciągle nie odbierasz, ale jak widzę masz ciekawsze rzeczy do roboty – powiedziała dziewczyna, robiąc dwuznaczną minę. – Cóż, nie będę ci przeszkadzać w romansowaniu. Zadzwonię za godzinę i pamiętaj, że wciąż jestem zła!

Ratchet i Verse przez chwilę stali z szeroko otwartymi optykami. Następnie odskoczyli od siebie na dobre kilka metrów. Femme uderzyła o panel, jednak nic większego mu się nie stało. Natomiast Lizzie nie udało się powstrzymać śmiechu.

– Szkoda, że się nie widzieliście! Haha! Dobrze, że udało mi się zrobić screena! – powiedziała. Prawie od razu potem zniknęła im z pola widzenia. Usłyszeli jedynie głośny huk i jęk blondynki. Dziewczyna powoli wdrapała się z powrotem na łóżko, masując sobie plecy i tyłek.

– Skasuj to – odpowiedziała stanowczo Verse, zakładając ręce na piersi, Ratchet natomiast podszedł bliżej i spojrzał zdziwiony na człowieka.

Człowieka.

Człowiek, który wie o tym, że istnieją.

– Hee? Dlaczego? Mam déjà vu, wiesz? – mruknęła niezadowolona dziewczyna. – Może gdybyś odbierała połączenia ode mnie, bym się zastanowiła. Ale nie! Znalazłaś sobie nowego przyjaciela, to ja już nie jestem ci potrzebna, tak?

– Lizzie... nie zaczynaj znowu. – Femme westchnęła, znając już humorki przyjaciółki.

– Nie zaczynaj! Też coś! W ogóle ze mną nie gadasz. A ja nie mogę do ciebie przyjść, bo za daleko! Przecież o tym wiesz.

– Byłam zajęta.

– Właśnie widzę, jak żeś była zajęta. Po prostu-

– Chwila – przerwał im Ratchet, przenosząc wzrok z Verse na Lizzie i odwrotnie. – Kim jest ten człowiek? I czemu o nas wie?

/przepisywane/When we came to Earth/transformers primeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz