Rozdział 6

278 20 7
                                    

Wieść o tym, dlaczego Verse odeszła od Decepticonów szybko się rozniosła, dzięki czemu femme cieszyła się większym szacunkiem. Nawet Arcee nie była do niej tak wrogo nastawiona jak wcześniej.

Czarna femme właśnie leżała na koi (z nogami położonymi na ścianie, ale mniejsza) z włączoną muzyką na całą kwaterę, gdy wpadła do niej wspomniana wcześniej Autobotka.

– Zbieraj się, idziemy – powiedziała. Miała już wychodzić, gdy zmienił się kawałek. Przystanęła i zaczęła nasłuchiwać. – Co to?

– Jakaś ziemska piosenka. – Wzruszyła ramionami. – Możesz sprawdzić na data-padzie. Leży na biurku.

Granatowa podeszła do wspomnianego urządzenia, włączając go. Natomiast Verse wstała i przeciągnęła się.

– To gdzie mamy iść? – spytała, podchodząc do femme. Była dość mocno zdziwiona, że ta coś od niej chce. Raczej wciąż się unikały.

– Mam wziąć cię na trening – odparła tamta, na co Verse otwarła ze zdziwieniem optyki. – Powiedziałaś kiedyś, że w sumie mogłabyś do nas dołączyć, więc Optimus postanowił cię nieco podszkolić.

Racja... kiedyś coś takiego miało miejsce, ale raczej nie sądziła, że serio się zgodzą.

Razem wyszły z jej kwatery, kierując się do sali symulacyjnej.

***

Weszłam na środek sali, podczas gdy Arcee wszystko ustawiała. Znalazłyśmy w zwykłym, cybertrońskim mieście. Wokół nas nie było żywej duszy. Zaczynałam mieć złe przeczucia co do tego, jak miał wyglądać ten trening.

– Zasady są proste – oznajmiła femme. Jakoś niezbyt w to wierzyłam. – Ja jestem Decepticonem, a ty Autobotem. Dajesz mi cykl na ukrycie się. W ciągu piętnastu cykli musisz mnie znaleźć i złapać.

– Do prostych to nie należy – mruknęłam.

– Czas. Start! – powiedziała i zniknęła mi z oczu. Wbiegła za jakiś budynek i tyle ją widziałam.

Odczekałam umówioną ilość czasu, po czym pobiegłam w tę samą stronę, co femme.

...i znalazłam się w labiryncie wąskich uliczek. Ja się tu sama zgubię przecież.

Rozejrzałam się, mając nadzieję, że może Arcee da mi fory. Cóż, raczej nie należała do tego typu botów. Ugh.

Pobiegłam w prawo. Uważnie się rozglądałam, moje audioreceptory były o wiele bardziej wyczulone niż normalnie. Jednak femme nie dawała żadnych oznak życia. Było to o wiele trudniejsze, niż myślałam. W takim tempie nie znalazłabym jej nawet za megacykl!

Okay, Verse, skup się. Pomyśl. Co by zrobił Decepticon na miejscu Arcee?

Heh, czuję się, jakbym nigdy nie była Conem. Chociaż, jak tak o tym myślę, to nawet na Cybertronie dostawałam same łatwe zadania i byłam postrzegana wciąż jak iskrzenie (co mnie strasznie denerwowało, w końcu byłam już wtedy dorosła).

Wtem moje audioreceptory zarejestrowały jakiś dźwięk w budynku, obok którego akurat przebiegłam. Jeszcze zanim się obejrzałam, dźwięk się powtórzył. Tylko był jakieś sto razy głośniejszy.

Krzyknęłam i złapałam się za receptory, padając na kolana. Szybko zmniejszyłam ich czujność. Wtedy poczułam mocne uderzenie w plecy, przez co zaryłam twarzą w ziemię. Wstałam i odwróciłam się, gotowa do strzału z blastera. Przede mną nikogo nie było.

Ruszyłam w pogoń za Arcee. Wbiegłam w jedyną uliczkę, którą mogła tak szybko uciec. Udało mi się zobaczyć, jak wbiega do wieżowca. Wpadłam za nią do środka.

/przepisywane/When we came to Earth/transformers primeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz