Dział 8 Mate

273 13 0
                                    

Dotarłam na miejsce. Teraz muszę tylko przekonać Johna na to aby poszedł ze mną.
- John!
- Co?- zapytał.
Szybki jest.
- Idziesz na spotkanie z moimi rodzicami.- oznajmiłam.
- Że co?!- krzyknął przerażony.
Nie wiem w czym problem ale widzę, że to go całkiem zdołowało.
- Teraz?!
- Tak.
Wyszłam z budynku i zmieniłam się w wilka. John zrobił to samo. Poszliśmy do moich rodziców.
Trzy godziny później
John poszedł do swojego domu. Zrobił dobre wrażenie. Na szczęście.
- Jednak myliłem się.- powiedział mój ojciec.
Przytuliłam go.
Nareszcie będziemy mogli żyć w zgodzie.
Następnego dnia
Byłam już na dworze. Przyglądałam się otaczającej mnie przyrodzie.
   Nagle zobaczyłam wielkiego czarnego wilka wyłaniającego się zza zarośli. Przestraszyłam się ale na szczęście okazało się, że był to mój mate.
- Przestraszyleś mnie.
- Taka moja specjalność.- powiedział gdy przemienił się w człowieka.
- Ha ha bardzo śmieszne.- powiedziałam ironicznie.
On zaczął mi się przyglądać a ja jemu.
- Co jest?- zapytałam.
- Nic. Naprawdę.
Widziałam w jego oczach szczerość co znaczy, że mnie nie okłamał.
Dwa tygodnie później
Chyba każdy wiedział coś o czym ja nie wiedziałam. Eliza nie pozwala mi pójść do Johna a moja matka cały czas znajduje mi jakieś zajęcia. To trochę podejrzane ale no cóż widzę, że od nich i tak niczego się nie dowiem.
- Emilia możesz mi pomóc?- zapytała moja rodzicielka.
- Tak. - odpowiedziałam.
Znów robiłyśmy jakieś kanapki nie wiem po co i na co skoro nikt tłu nie zje. Nawet tata razem z nami.
- Powie mi ktoś co się tu dzieje?
Mama milczała.
- Albo chociaż powiedz gdzie jest nasz Beta.
Dalej nic.
   Czyli z niej niczego nie wyciągnę. Niestety. Bo ja tam wolałabym wreszcie wiedzieć co tu jest grane.
Po godzinie
Mama przestała mi dawać jakieś zadania. Nareszcie.
- Idź się ubierz w to co masz na górze.- rozkazała.
Wykonałam jej polecenie. W moim pokoju na łóżku leżała jakąś sukienka. Poszłam ją ubrać a potem zeszłam na dół.
- Ale ty jesteś piękna!- zachwycała się moja mama.
- Ale po co miałam to ubrać?
- Bo dziś bal z okazji...- zakryła usta rękoma.
- Co?! Jaki bal?!
- Żaden.
- To znaczy, że nie muszę nigdzie iść.
- Nie! Powiem tylko, że to będzie bal i zaraz na niego idziemy.
- Dobra.
Po niedługim czasie poszliśmy do pewnego miejsca gdzie są różne imprezy, bale i przyjęcia. Było tam całe nasze stado,stado mojego wujka, stado Elizy i stado Johna.
- Chciałabym coś powiedzieć.- odezwał się mój ojciec.
Wszyscy zamilkli. Chyba jednak nie tylko ja nie wiedziałam co się tu dzieje.
- A więc......- próbował zacząć jakąś oficjalną przemowę ale mu nie wyszło.
Każdy wpatrywał się w Alfę czyli mojego ojca. A ja czekałam aż coś powie.

Jestem wilczą alfą 2 Nowe pokolenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz