Jak się później okazało to nie była ostateczna kara, którą przewidziała dla dziewczynek Buruki. Owczarnia miała stać się miejscem, w którym spędzą całą noc, pełną zimnych podmuchów wiatru i niepokojących hałasów dobiegających z zewnątrz. Kiedy tylko obie zorientowały się, że drzwi wejściowe są zakneblowane nawet nie wołały o pomoc. Wiedziały, co to oznacza, bo już nie raz ich przewinienia kończyły się tym, że zostawały zamykane w tym miejscu. Zresztą po dniu pełnym morderczej pracy były już tak zmęczone fizycznie jak i psychicznie, że po wykonaniu polecenia ciotki opadły na ziemię czując, jak opuszczają je resztki sił, które jeszcze chwilę temu pozwalały im ustać na nogach. Tamashi usiadła na walającej się tu i ówdzie słomie, zaś Wera spoczęła na gołej ziemi, nie zważając na to, że może zwyczajnie zachorować od bijącego od niej nocnego chłodu. Było już jej zupełnie obojętne, co się z nią stanie. W końcu nikt inny też się tym nie przejmował, więc czemu ona miałaby to robić? Jedyne, na czym teraz obu zależało, był odpoczynek.
Powieki blondynki zamykały się zupełnie niekontrolowane. Zdawały się ciężkie, jakby były z ołowiu. Organizm brązowowłosej również próbował przekonać umysł o regeneracyjnych właściwościach snu. Dziewczynka ziewała tak często i głęboko, że nikt nie miałby wątpliwości, że jest na skraju wyczerpania. Naprawdę mało brakowało, a obie posnęłyby gdziekolwiek, nawet na zimnej i twardej ziemi. Jednak dzielnie starały się zachować trzeźwość umysłu, cały czas zastanawiając się nad zachowaniem ciotki i innymi nadzwyczajnymi wydarzeniami dnia dzisiejszego. Niestety żadna z nich nie potrafiła oprzeć się ogarniającemu je snu na tyle mocno, żeby się odezwać.
Ich senne otępienie osłabił jednak dźwięk zdejmowania belki blokującej drzwi. Nie wiedziały kto ma zamiar wejść do środka, więc wstrząsały nimi mieszane uczucia, w większości negatywne. W ich głowach malował się obraz ciotki Buruki, która zaraz wkroczy i powie o kolejnej części kary za ostatni wybryk albo osoby zupełnie obcej, która ma zamiar ukraść z zagrody parę owiec. Żadna z tych opcji nie była w chociaż nikłym stopniu pocieszająca. Owszem, jest możliwe, żeby był to jeden z osadników, ale czemu ktoś miałby odwiedzać owczarnię w środku nocy? Kto by to nie był, wątpliwe były jego dobre zamiary, dlatego dziewczynki spojrzały na siebie przerażone, a ich strach potęgowało uczucie zmęczenia. Nie mogły nawet przejść do jakiejkolwiek skrytki, ponieważ ich nogi odmawiały posłuszeństwa. Pozostawało siedzieć i czekać na rozwój wydarzeń.
Drzwi w końcu ustąpiły, a światło księżyca wlało się do środka, niejako towarzysząc osobie wkraczającej. Jej cień o dziwo wcale nie był ogromny, co trochę pocieszyło dziewczynki, bo wykluczało to ciotkę czy kogokolwiek o potężnej posturze. Zaraz dało się słyszeć powolne kroki i stukanie laski.
- Babcia Warane! – krzyknęły jednocześnie. Zupełnie nie spodziewały się przybycia staruszki, ale teraz spadł im kamień z serca, że z wszelkich możliwych osób w drzwiach owczarni stanęła właśnie ona.
- Oh, tu jesteście! Wszędzie Was szukałam! – powiedziała Warane, a w jej głosie dało się wyczuć ogromną ulgę. – Buruki nie chciała mi powiedzieć, gdzie Was wysłała. Stwierdziła nawet, że zostawiła Was w lesie na pastwę losu... Ona naprawdę nie ma nade mną litości.
W tamtym momencie dziewczynki przeszyła taka euforia, że nie zważając na zmęczenie pobiegły przytulić się do starszej pani, żeby choć na chwilę poczuć jej troskliwe, ogarniające je ręce. Stały tak teraz tuż obok wejścia, wtulone w siebie, z wielkimi uśmiechami na twarzach. Gdyby ktoś je zobaczył mógłby uznać, że Warane naprawdę jest babcią dziewczynek.
![](https://img.wattpad.com/cover/181241975-288-k427486.jpg)
CZYTASZ
"Naruto - the wenin saga" cz.1 Na przekór przeznaczeniu
Fanfiction"- Wera - rzekł, dostrzegając wyszyte imię dziecka na dolnej części materiału. Uśmiechnął się złowieszczo pod nosem - Dziwne imię dla dziwnego człowieka-mieszańca. Pasuje jak ulał. Nie martw się dziecino. Nie będziesz musiała się męczyć życiem z nim...