Neibolt

166 6 0
                                    


  Jeszcze tego samego dnia poszliśmy do garażu taty Billa ( Czyli mojego wujka ).
Wzięliśmy mapę kanałów Derry i za pomocą projektora wyświetliliśmy na niej mamę Derry.
- spójżcie, to tam zniknął G-georgie... -  Powiedział Bill wskazując jedno z zaznaczonych miejsc na mapie
- Huta, Black Spott, każde miejsce jest połączone z kanałami, a te....
- Ze studnią - Dokończył za Billa Ben
- przy Neibold - zauważył Stan
- W tym domu, gdzie nocują ćpuny i żule? - zapytał Richie
- Koszmar - powiedzała Bev
- Ten dom ma oczy - Dodałam 
- Byłem tam widziałem Klauna - Powiedział Eddie, który już panikował
- T-t-tam mieszka - powiedział Bill
- nie ma lepszych miejsc? - Zapytał  Stan
W końcu Ed wstał i spanikowany powiedział:
- Możemy przestać?! Ledwo oddycham! Jest lato! Jesteśmy dziećmi! Nie chcę  ataku astmy! Odpadam!! - po czym zerwał mapę że ściany
- Oddaj mapę - powiedział Bill, na co Eddie zaprzeczył ruchem głowy.
Po chwili projektor zaczął szaleć i pokazywać różne zdjęcia.
W koń ci zatrzymał się na jednym, na którym był tata Billa, Georgie I mama Billa.
Projektor zaczął przybliżać najpierw Georgiego, a potem mamę Billa, której włosy zasłaniały twarz.
Po chwili zobaczyliśmy zamiast jej twarzy - twarz klauna i wszyscy zaczęliśmy panikować.
- Co jest do Chuja -  krzyknął Richie.
Nagle obraz się zatrzymał, a potem wyszedł z niego klaun, wszyscy zaczęliśmy krzyczeć, a kiedy ktoś otworzył garaż klaun zniknął.
- znalazło nas, To wie gdzie jesteśmy! - krzyknęłam
- I tak wiedziało, chodźmy - powiedział Bill
- Dokąd? - zapytał Stan
- Na Neibolt, tam jest G-g-g-georgie - wyjaśnił
- Teraz?!?! - zapytał Stan 
- Mamy lato - powiedział cicho Richie
- Jeszcze raz powiesz lato!.... - krzyknął po czym odwrócił się, wziął rower i pojechał.
My oczywiście za nim.
- Bill zaczekaj, nie możesz tam iść sam! - krzyknęłam życając rower na ziemię koło spalonego domu, reszta zrobiła to samo, tylko Stan postawił rower na nóżce.
- Nie musicie iść ze mną, co jeśli znowu zaginięć jakiś Georgie, jakaś Betty, Ed Corcoran albo my?!
Będziemy udawać że nic się nie stało?
Ja nie potrafię...
Każdego dnia widzę jedynie że Georgiego już nie ma.....
Widzę jego ubrania, zabawki, pluszaki
Ale nie jego...
Wejść do tego domu, wolę bardziej niż do własnego!! - powiedział i odwrócił się w stronę drzwi.
- Łał - powiedział Richie
- co? - Spytała Bev
- Nie zająknął się - odpowiedział.
Ja, Ben, Richie i Bev  rys,byliśmy w stronę drzwi
- Czekajcie, zostawmy kogoś na czatach, tak na wszelki wypadek - powiedział Stan
- kto chce zostać - spytałam.
Rękę podnieśli wszyscy oprócz mnie, Billa I Bev.
Ostatecznie do domu weszłam ja, Bill, Ed i Richie.
- Że też wyciągnąłem krótszą słomkę - powiedział Richie
- Przynajmniej nie  mieżycie fiutów- Dodał
- Japa Richie- Powiedział Bill.
Zaczęliśmy się rozglądać po domu, cały czas trzymałam się blisko Billa.
Po chwili usłyszeliśmy wołanie o pomoc, więc poszliśmy na górę.
Zobaczyliśmy Betty Ripson, jednak zanim zdążyliśmy jej pomóc, coś ją wciągnęło.
Po jakimś czasię, Ed się od nas odłączył, a potem Richie.
A potem Eddie złamał sobie rękę,
Zraniliśmy klauna, a na koniec matka Eda poobrażała nas i zabrała swojego syna do domu.
- w-widziałem studnie, wiemy gdzie jest, następnym razem...
- Nie! Zapomnij! Zwariowałeś! - krzyknął Stan
- Czemu? Przecież nikt inny nie  kiwnie palcem - powiedziała Beverly
- Eddie omal nie zginął!, a ten gnojek wygląda jak stek!  - krzyknął Richie pokazując na Bena
- To nie odejdzie, mówiłeś że powraca co 27 lat - powiedziała Bev
- 40stki dożyję gdzie indziej, też chciałaś  wyjechać - odpowiedział jej Ben
- To nie to samo co uciekać
- kto zaprosił tę cizie?  - zapytał Richie, a Bev pokazała mu facka
- Takie są fakty, To istnieje, Georgie nie żyje a nam się upiekło - dodał Richie popychając Billa
- Georgie żyje- Powiedział Bill 
- Nie ocaliłeś go, to ocal choć siebie!
- o-o-odszczekaj to! Wszyscy się boimy ale tak nie wolno - dodał Bill popychając Richiego, Richie mu oddał na co Bill uderzył go w twarz.
Stan i Mike przytrzymywali Richiego, a Ben Billa żeby się ma siebie nie żucili
- Jesteście frajerami! - krzyknął Richie
- Zdechniecie  frajerzy próbójąc złapać klauna!! - Dodał
- Przestańcie! To tego chce, porożnić nas, razem daliśmy mu radę,  dlatego żyjemy. - powiedziałam
- I niech tak pozostanie - powiedział Richie i odszedł.
To samo zrobiła reszta.
- Stan! - krzyknęłam za chłopakiem, ale ten mnie zignorował
- Stanley!!!! - krzyknęłam jeszcze głośniej, i teraz chłopak się odwrócił
- Amelive, przepraszam... Nie chcę zginąć... - Powiedział i odszedł.
Mijały minuty, godziny i dni.
Oczywiście byłam na barmicwie Stana.
Ale i tak wszyscy siedzieliśmy i czekaliśmy aż coś się wydarzy.....

____________________________________

Ło Jezu, ale to długie....
Miłego dnia/wieczoru/nocy.
Do zobaczenia

The Losers ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz