W piątek wszystkie byłyśmy rano na nogach, mimo, że pierwsze zajęcia miałyśmy wolne, później była historia, dwa razy zajęcia z samokontroli, zielarstwo, które coraz bardziej przypadało mi do gustu, literatura, następnie zajęcia artystyczne, i dodatkowe. Na śniadaniu absolutnie wszyscy byli podekscytowani jutrzejszym ogniskiem, przy każdym stoliku było słychać śmiechy, rozmowy odnośnie muzyki i ubrań oraz partnerów. Lekcje zleciały szybko, i zauważyłam, że wszyscy nieujawnieni na zajęciach samokontroli zamiast uważać na przyszłość, mega się nudzą, nie ukrywam, podzielałam ten nastrój, no bo jak mamy się uczyć panować nad tak wieloma rzeczami, skoro nie mamy pojęcia czym będziemy, bez sensu było choćby powstrzymywanie się od krwii i nauka rozpraszania się od chęci typowych dla wampirów, jeżeli ktoś będzie czarodziejem prawda? Nauczyciele nalegali na uczenie się wedle każdej rasy, ale przeważnie się nudziliśmy. Zielarstwo szło mi coraz lepiej, z łatwością dobierałam nawet dodatkowe składniki i tworzyłam maści i oleje lecznicze poza tematem lekcji, na literaturze pochwaliłyśmy się całą czwórką bardzo dobrymi wnioskami z opowieści, nawet Josie przekonywała się do tych zajęć.
Profesor Benoit pokazał nam wspaniałe techniki malowania maleńkimi i dużymi pędzlami, namalowałam kwiaty z bardzo precyzyjnymi listkami, i byłam bardzo zadowolona z efektu.
Na lunchu widziałam kątem oka spojrzenia i uśmiech Alana, dziewczyny zastanawiały się, jak ubiorą się zazwyczaj poważne i mało rozrywkowe anioły. Wczułam się w rozmowę i ogólną atmosferę, gdy przyszedł czas na dodatkowe lekcje, historia zleciała szybko i wróciłam do pokoju, mijając zwłaszcza w damskim skrzydle biegające od pokoju do pokoju hałasujące laski.
Reszta dnia była spokojna, wesoła, a ja przerobiłam jeszcze z dziewczynami pracę na historię zanim poszłyśmy spać. Rano wszyscy się wykłócali o kolejkę do łazienki, tylko u nas nie było tego problemu, po śniadaniu poszłyśmy do biblioteki odsapnąć od harmideru w naszym skrzydle, potem poszłam jeszcze na dach. Przeszłam się do brzegu budynku obserwując wnoszone na halę ławki i krzesła, myślałam o Molly i ośrodku zanim wróciłam do pokoju.
U nas łazienka była otwarta, Josie kręciła Abby włosy, a Mary-Louise nie mogła się zdecydować na buty patrząc na kilka par z rozczarowaniem.
Położyłam torebkę na szafce i zaczęłam szykować swoje ciuchy, wybrałam granatową bokserkę, czarno-białą koszulę w kratkę wiązaną pod piersiami, czarne, przebarwione jeansy i ciemne botki na słupku, bez butów siedziałam jeszcze myśląc co zrobić z włosami, i spojrzałam na dziewczyny, Josie w typowym dla niej stylu, odjechana skórzana kurtka, pod nią bluzeczka z ładnym dekoltem, chaotycznie porwane, czarne obcisłe jeansy i buty z wysoką, grubą podeszwą, miała jak zawsze rozpuszczone włosy w nie wpiętą spinkę z przeuroczym kościotrupem..
Abby właśnie przeczesywała pokręcone włosy, ubrała się w pastelowo niebieską bluzeczkę bez ramiączek, swoją ulubioną kurteczkę jeansową z naszywkami i nieco ponad kolana spódniczkę z zamszu w cudnym granatowym kolorze i brązowych botkach, miała też ciepłe rajstopy przeszywane srebrną nicią. Mary-Louise wyglądała zadziornie w czarnych legginsach, krwiście czerwonej krótkiej sukience i włosach zaplecionych w piękne warkocze łączące się w kucyk przy karku. Spojrzała na mnie a ja się uśmiechnęłam
- Te wysokie ponad kostkę będą idealne - zasugerowałam.
Przymierzyła jeszcze raz buty i przeszła się po pokoju, obróciła się i ustawiła jakby miała tańczyć walca, dziewczyny zwolniły łazienkę i śmiały się z tańca koleżanki z bluzą udającą partnera. Wszystkie zajęły się upewnianiem, że nic się nie zmieni, przesunie, zepsuje w ciągu tych kilku godzin do ogniska, a ja stałam przed lustrem rozczesując włosy. Były bardzo długie, i naprawdę wykończyłabym się, męcząc je lokówką, postawiłam więc zostawić część rozpuszczoną, a górną partię zaplotłam w bardzo luźny warkocz, wyglądało spokojnie ale nie nudno. Abby krzyknęła
- Zaraz się spóźnię, mam jeszcze randkę przed ogniskiem - i wyleciała z pokoju, po chwili wróciła, zabrała torebkę i wybiegła ponownie.
Wszystkie zawyłyśmy ze śmiechu, po długiej chwili wróciłam przed lustro poprawić jeszcze włosy, naprawdę były długie i trochę przeszkadzały..
- Hej Josie, wychodzisz wcześniej? - zawołałam wychylając się z łazienki
- Nie, mam zamiar się koncertowo spóźnić, a co?
- Chcesz się pobawić we fryzjerkę?
- Jejku pewnie, chcesz je ściąć? Jak bardzo? - cała była w skowronkach i dosłownie podskoczyła z radości
- Tylko trochę, żeby nie przeszkadzały, lekko ponad tyłek dobra?
- Nie ma problemu już tam do Ciebie idę.
Okazało się, że Josie lubi niszczyć dużo swoich rzeczy, więc ostre nożyczki miała niemal zawsze pod ręką, Mary-Louise usiadła na brzegu wanny dotrzymując nam towarzystwa i od czasu do czasu żartując. Trochę czasu później Mary-Louise poszła z naszymi czipami po słodycze, a ja pomagałam sprzątać swoje włosy. Gdy wróciła i pochowałyśmy wszystko do torebek, Josie stwierdziła, że zdąży mi lekko pokręcić włosy
- Super, tylko muszę przed ósmą wyjść - zaznaczyłam
- Pierwsza randka?? - gotka znacząco poruszyła brwiami
- No nie gadaj, kogo wyrwałaś?? - Mary-Louise nie kryła zdziwienia
- Zaprosił mnie Alan, wampir - przyznałam
- Ten Alan? - dziewczyny spojrzały po sobie już niezbyt wesołe
- Coś z nim nie tak? - zmartwiłam się
- Mieszka w pokoju z Williamem, a on nie znosi nieujawnionych, słyszałam, że się z nim zadaje - Josie nie kryła obaw
- Nie ma co patrzeć przez współlokatorów, ale bądź ostrożna, kiedyś Will zamknął w zielarni żywiołaczkę ognia, wyobraź sobie co się stało.. - Mary-Louise też swoje wiedziała
- Będę ostrożna, obiecuję, poza tym, mam ochronę - uśmiechnęłam się dotykając naszyjnika
- No dobrze, ale gdyby cokolwiek było nie tak, wyślij do nas kropkę w smsie, będziemy wiedziały, że coś jest nie tak, a teraz chodź, trzeba podrasować te włoski - Josie klasnęła lokówką jakby z niej strzelała.
Uwinęłyśmy się w czas, byłam już gotowa, i wyszłam razem z Mary-Louise, gdy Josie została zrobić "odjazdowy" makijaż, widziałam czekającego z plecakiem i różą wampira, patrzącego na swoje buty. Podeszłam do niego żegnając się z koleżanką, gdy nas zauważył uśmiechnął się
- Witaj przeklęta
- Witaj towarzyszu, przypominam, że posiadam imię
- Wybacz, w takim razie Bianco - wystawił ramię jak dżentelmen - Zapraszam, pokażę Ci jak to wszystko wspaniale wygląda.
Przełożyłam swoje ramię o jego, i zeszliśmy na dół mijając ciepło, ale jednak luźno ubrane istoty, wszyscy byli weseli, sporo osób było z partnerami.
CZYTASZ
Akademia Terraya
خيال (فانتازيا)OPOWIADANIE W TRAKCIE PRAC KOREKCYJNYCH, przy okazji wymyślę lepszy opis