Kolejne tygodnie marca mijały o wiele spokojniej. Ja pojechałam odwiedzić moją mamę w Londynie, a później skupiłam się na nauce i gojeniu ran po Tristanie. Tak jak obiecałam sobie z Celest, pamiętna poniedziałkowa noc przeszła do historii i żadna z nas do niej nie wracała.
- Idziemy dziś do mnie? - powiedziała do mnie Celest jak najciszej mogła, żeby nie zwrócić uwagi pani Bowley.
- Nie mogę dziś. Mamy targi edukacyjne, nie pamiętasz?
Dziewczyna przewróciła oczami i westchnęła.
- Cała ty. Twoje życie to jest już chyba do śmierci zaplanowane. Daj terminarz to się się gdzieś wpiszę.
Tym razem to ja przewróciłam oczami, skupiając się na tym co tłumaczyła profesor Bowley.
Reszta lekcji minęła całkiem szybko. Po lekcjach ja i kilka osób z mojej klasy zostaliśmy, by przygotować salę gimnastyczną na dzisiejsze targi edukacyjne. Miały one na celu zachęcić uczniów do uczenia się w naszym liceum.
Gdy wszystkie stoiska były gotowe mieliśmy chwilę na odpoczęcie, zanim to wszystko się rozpocznie.
Usiadłam sobie przy moim stoisku i obserwowałam wszystkie osoby które dopracowały swoje mowy zachęcające, czy poprawiają swój wygląd. Z mojej perspektywy wyglądało to dosyć zabawnie.
Po chwili zrobiło mi się trochę duszno i mdło , jednak zrzuciłam to na lekkie poddenerwowanie oraz zmęczenie, które mi towarzyszyło. Postanowiłam, że póki mam trochę czasu przejdę się do szkolnego baru po wodę. Gdy tylko wyszłam na korytarz poczułam, że cel tej podróży będzie inny. Biegiem rzuciłam się w stronę toalet, które całe szczęście znajdowały się niedaleko. Wleciałam do kabiny jak poparzona i upadłam na kolana, lądując z głową w muszli. Zwracałam jak kot.
Po kilku minutach oparłam się o ścianę kabiny i wytarłam usta chusteczką.
- Wszytko w porządku? - usłyszałam męski głos. Spojrzałam w górę i zobaczyłam wysokiego bruneta, z czarnymi oczami.
- Już tak - pokiwałam głową i zaczęłam podnosić się z podłogi. Chyba wstałam zbyt szybko, ponieważ straciłam na chwilę równowagę. Chłopak mnie podtrzymał, aż nie stanęłam w pełni na własnych nogach.
- Wiesz co, wydaje mi się, że powinnaś wrócić do domu - powiedział brunet spoglądając na mnie. Teoretycznie miał rację, ale co z targami?
- Dziękuję Ci...
-Logan - chłopak przedstawił się.
- W takim razie dziękuję Ci Loganie za pomoc, ale muszę już iść. Zaraz zaczynają się targi, a nie ma nikogo na moim stanowisku.
Ruszyłam w stronę wyjścia, ale chłopak mnie wyprzedził i zastawił wyjście.
- W takim razie ja Cię zastąpię - brunet przeczesał ręką włosy i nieustępliwie patrzył mi w oczy.
-Nie znasz się na tym - założyłam rękę na rękę.
-Oj zaufaj mi, dam sobie radę.
-Czemu miała bym tobie ufać? Ledwo Cię znam- udało mi się przemknąć obok Logana, ale wiedziałam, że ruszył za mną.
- Tak naprawdę nic Ci nie zaszkodzi spróbować- chłopak miał rację. Ale jak to ja, trudno było mi mu ją przyznać. Mój chory charakter rzadko kiedy pozwalał mi przyznawać się do kogoś innego racji czy przyznać mi się do błędu. Kosztowało mnie to naprawdę wiele.
Weszłam na salę, a brunet za mną. Ja udałam się do swojego stoiska jak najszybciej mogłam jednak Logan miał inny pomysł. Brunet podszedł do Pana Webstera, a później oboje podeszli do mojego stolika.
-Melody - zaczął profesor Webster- Idź do domu, Logan Cię zastąpi.
-Ale Panie Webster, mi naprawdę nic nie jest. Dam radę - upierałam się przy swoim, jednak profesor spojrzał na mnie spod swoich okrągłych okularów.
-Panno Raynolds. Ja naprawdę nie potrzebuję tu dziś osoby, która sama potrzebuje pomocy. Proszę udać się do domu, a jeżeli nie to będę zmuszony wykonać telefon do pani Ciotki. Czy to zrozumiałe?
- Tak panie profesorze- Webster w swojej stanowczości był bardzo przerażający. Był fizykiem, a jak wiadomo ja z fizyką... - to nie było dobre połączenie.
Spojrzałam na Logana, który się do mnie uśmiechnął.
- Nie martw się. Opowiem Ci jak było.
CZYTASZ
Night When We Lost
RomancePewnego dnia, z siedemnastoletnią Melody Raynolds, na codzień spokojną, dobrze ułożoną uczennicą liceum, zrywa chłopak. Dziewczyna jest załamana, ale za namową jej najlepszej przyjaciółki, wychodzi na imprezę, która zmieni jej życie już na zawsze...