Sarabeth's

861 113 95
                                    

Obiecałam Isabell__99, że będzie, więc jest <3

Pędząc do pracy dwudziestego trzeciego października, we wtorek, Cas znowu był jak na skrzydłach – jak tamtego wrześniowego dnia, kiedy perspektywa utraty księgarni nie ciążyła mu jeszcze tak bardzo. W weekend, w supermarkecie, tak głupio dał Deanowi Winchesterowi okazję do zadrwienia sobie z niego, dosłownie się mu podłożył, a poprzedniego wieczora tak czy inaczej zranił Hannah, i chyba powinno było być mu źle, ale już nie było. Nie tego ranka, bo w nocy się... umówił.

Nie do wiary. Chciało mu się śmiać, chciało mu się skakać z radości – biegł przed siebie ulicą, płosząc gołębie, a beżowy trencz powiewał za nim na wietrze: facet z portalu zaproponował spotkanie. Zaprosił go do restauracji Sarabeth's, na kolację, w najbliższą sobotę, zaprosił go na randkę.

Policzki poczerwieniały mu z zimna, a płuca zaczynały boleć już od mroźnego powietrza, ale to wydawało się bez znaczenia. W pierwszym momencie, kiedy zobaczył w mailu od niego te dwa słowa – Spotkamy się? – wstrzymał oddech. Spotkać się? A co będzie, jak się mu nie spodoba i przestaną ze sobą pisać? Teraz, kiedy mógł zostać wkrótce bez pracy, utrata i jego złamałaby mu serce. Zaraz potem pomyślał, jak długo właściwie zamierzali się nie znać? Ten człowiek wiedział o nim więcej rzeczy, niż opowiadał ludziom, których widywał na co dzień osobiście i z całą pewnością zasługiwał, by dowiedzieć się, jak jego rozmówca wygląda.

Tak więc, podsumowując, trochę się tej kolacji obawiał, ale też niesamowicie był nią podekscytowany. Serce przyspieszało mu, kiedy o niej myślał; przez ostatnie tygodnie czuł się okropnie, tego dnia humor miał naprawdę dobry. Gdyby tylko wiedział, że jedno i drugie... zawdzięczał temu samemu mężczyźnie.

Docierając do West End zwolnił i pozwolił euforii opaść. Jeśli Hannah go takim zobaczy, w skowronkach i w ogóle – zapadłby się pod ziemię. Cieszył się i nie sądził, by udało mu się to całkowicie ukryć, ale musiał mieć jej uczucia na względzie. Na rogu z osiemdziesiątą piątą dostrzegł małe zbiegowisko, jacyś ludzie zgromadzili się pod jego sklepem i coś wykrzykiwali. Co jest, do cholery? Jakaś akcja Greenpeace?

Mógłby tak pomyśleć, gdyby nie fakt, iż grupce wyraźnie przewodził Gabriel.

– Czy chcecie by książki traktowano jak tanie żarcie w supermarketach, do których się wchodzi, bierze towar i wychodzi? – zawołał, na co tłum odpowiedział zgodnym:

– Nie chcemy!

– Czy chcecie być jako czytelnicy jedynie anonimowymi procentami w statystykach sprzedaży?

– Nie chcemy!

– Czy pozwolicie, by księgarnia Winchesterów zrujnowała ten maleńki sklepik, który był częścią waszego i naszego życia przez tyle lat?!

– NIE POZWOLIMY!!

– Gabe, co ty robisz? – Castiel chwycił go za ramię. – Zwariowałeś? Co to za manifestacja?

– Spokojna twoja rozczochrana, przerobiłem temat z gościem, który się na tym zna. Poradził mi, żebyśmy nagłośnili sprawę w mediach.

– Jakim gościem? I gdzie jest Hannah?

– Pod Muzeum Historii Naturalnej, rozdaje ulotki... ZOBACZ, SĄ!

– Kto?

Ale ledwo to pytanie wyszło z jego ust, dostał odpowiedź – w osiemdziesiątą piątą skręcały już wozy transmisyjne NBC (będą w Today), ABC News (Boże, będą w Good Morning America?) i HLN, odłamu CNN.

MASZ WIADOMOŚĆ (DESTIEL AU) - UKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz