Długo mnie tu nie było. Mam nadzieję, że teraz to się zmieni ;)
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Sasuke westchnął, kiedy tylko kroki ucichły na korytarzu. Jego samotność już nie była przez nikogo zaburzona. Mógł w dalszym ciągu oddać się tej przyjemnej, kojącej ciemności, która pocieszająco kołysała go w ramionach.
Oparł głowę o zimną ścianę i spojrzał na sufit. Na jego twarzy odmalowało się zmęczenie, silniejsze niż te, które ogarniało go w jego poprzednim lokum. Tam miał spokój, nikt mu nie przeszkadzał, nie musiał udawać, nie musiał silić się, by wydobyć z siebie głos, a przy tym brzmieć jak kiedyś. Nie chciał, żeby jego dawni przyjaciele odkryli, że jest złamany. Że już nie stanowi kogoś, za kogo niegdyś się uważał. Tamte czasy odeszły bezpowrotnie, a jednak los wciąż sobie z nim pogrywał. Wystawiał na liczne próby, przy tym z niego szydząc. Ile jeszcze musiał płacić za błędy przeszłości?
Sasuke uśmiechnął się sucho, rozbawiony własną, marną egzystencją. Przypomniał sobie, co Naruto mu powiedział... że nigdy nie dostąpi rozgrzeszenia i im bardziej nad tym myślał, przypuszczał, że mężczyzna mógł mieć rację. Chociaż czy naprawdę zależało mu na tym pieprzonym rozgrzeszeniu? Bardziej pragnął zapomnienia. Tak, zapomnienie by go zadowoliło.
Ale w gruncie rzeczy nie dostanie ani jednego, ani drugiego. Nie łudził się, bowiem nie był już naiwny. Zresztą trzeba było uważać, czego się pragnie. Każde życzenie niosło za sobą konsekwencje, właśnie tego się za młodu nauczył. Pamiętał, jak podążał za mocą. Potrafił wiele dla tego celu poświęcić — przyjaciół, rodzinę, a nawet samego siebie. Myślał, że było to warte grzechu. Dziś po prostu miał się za głupca.
— Naiwność jest zabawna — skwitował na głos. Przed oczami miał obraz czarnowłosego, zbuntowanego chłopczyka, który sądził, że jest nie wiadomo kim. Pogardzał swymi towarzyszami, przemawiał surowym tonem i walczył, jakby był jednym z najlepszych. Dziś nie zostało z niego nic, oprócz wspomnienia, które pozostawiało po sobie smak goryczy.
I mógł myśleć o tym wszystkim, o nużącym zmęczeniu, dopadającym go w samotności i pomiędzy odcieniami czerni nocy. Ta garda istotnie tylko wtedy opadała, a nawet gdyby ktoś wiedział o tej żałosnej stronie Uchihy, nic by to nie zmieniło, bowiem najbardziej odczuwał pogardę do litości. Do współczucia. Nie chciał tego od nikogo, ponieważ oznaczałoby to, że jest słaby. Dlatego mógł o tym wszystkim myśleć, ale nigdy mówić.
Tak samo o tej cholernej pieczęci, która była jego przekleństwem. Teraz też pulsowała tępym bólem, sprawiając, że nogi i ręce mu drętwiały. Dobrze, że Naruto szybko odszedł i nie zobaczył go w takim stanie. Istotnie nawet zaciśnięcie dłoni na rękojeści katany zdawało się być ponad jego siły.
Wziął głęboki oddech, całkowicie przymknął powieki. Musiał to kurestwo przeczekać. Atak zawsze odchodził po paru, dłużących się minutach. Czasami tylko minuty zmieniały się w godziny, a ostatnio zdawało się to być częstsze niż zazwyczaj. Miał ogromną nadzieję, że jednak skończy się prędzej, niż o świcie.
Były różne rodzaje ciemności. Ciemność w pomieszczeniu, sprawiała, że czuł ulgę. Nikt nie mógł go dojrzeć pod tą osłoną, a on sam uwielbiał się w niej kryć, trzymać w tajemnicy swoje różne oblicza. Dodawała mu sił i była jego odwiecznym towarzyszem. Istniała też ciemność tkwiąca w nim, na samym dnie, tam, gdzie trzymał pod kluczem swoje wspomnienia o wojnie. O tamtych mrocznych zdarzeniach. Była to ciemność, której nie chciał poznawać.
CZYTASZ
PRZEBUDZENIE BOHATERÓW || SasuNaru ✔
FanficNastały czasy pokoju i dziś nikt już nie pamięta o wojnie. O bohaterach, którzy ją przeżyli i tych, którzy odeszli. Nikt nie wspomina i nie wie, jak to było naprawdę błagać o życie. Nikt, oprócz nich. Kiedyś nazywani bohaterami, dzisiaj... dzisiaj...