~Zakupy~

133 8 3
                                    

Minęło trochę czasu od adopcji, albowiem niespełna 3 miesiące od adopcji, a Jay miał już trzy wizyty u psychologa. Jayden lubił chodzić do lekarza, zabawą dla niego było mówienie co widzi na kartce z plamą z tuszu, choć mniej podobała mu się ta część, gdy psycholog pytał o jego przeszłość. Wolał, gdy był to temat tabu. Na jego nieszczęście, lekarz właśnie tego potrzebował najbardziej w swojej pracy.

Jest grudzień, wkrótce święta, co jest bardzo widoczne na osiedlu naszej rodzinki. Pomijając fakt wszystkich ozdóbek, rozwieszonych na domach, zwiększyła się częstotliwość zakupu narkotyków od chłopaków. Dlatego mają coraz mniej czasu na bycie w domu, bo zaraz to wychodzą na kolejne zlecenia.

Ponad miesiąc temu, partnerzy znaleźli dla Jaydena idealną szkołę. Szkołę minimalną.

[Powiem to tak, te szkoły jeszcze, co prawda, nie istnieją, ale mają być wkrótce wprowadzone, rozmyślają nad tym, więc udajmy, że oni znajdują się w niedalekiej przyszłości]

Co to za szkoły, spytacie.. Mało osób zna takie pojęcie jak "szkoła minimalna", ale jest to naprawdę dobra alternatywa dla osób cierpiących na schorzenie takie jak właśnie Aleksytymia. W tej szkole nie ma ocen. Autentycznie. Nie ma presji i nacisku, jest dowolność, masz wybór co chcesz uczyć się więcej, a czego mniej. Mimo tego, dzieci po takich szkołach zapamiętują więcej i wychodzą aktualnie na mądrzejszych od tych ze zwykłych podstawówek czy szkół średnich. Nauczyciele są tam bardziej wyrozumiali, a uczniowie nie "chorują na bulimię informacji". W tej szkole uczniowie nie uczą się "na siłę" - jeśli sądzą, że ubezdźwięcznienia wsteczne i postępowe nie przydadzą im się w późniejszej nauce, nie uczą się tego, jeżeli twierdzą, że nie chcą przeczytać Pana Tadeusza, to przeczytają Anię z Zielonego Wzgórza, jeżeli uważają, że pójdą, na przykład; na kierunek mat-fiz, to przyłożą się bardziej do matematyki i fizyki. Było to wprost idealnym rozwiązaniem na problem Jaydena. W jego klasie znajdują się różne osoby, niekoniecznie z zaburzeniami lub jakimi schorzeniami, bywali, a nawet przeważali uczniowie bez żadnych dolegliwości ni uszczerbkach na psychice lub zdrowiu.

Szkoła Jaydena stała akurat w pobliżu liceum, do którego chodzą Hunter i Howard. We wtorki i czwartki akurat Howard i Jay kończą w podobnych godzinach, a w piątki Hunter. W tych wypadkach, któryś z braci idzie z bratem razem na przystanek autobusowy i wracają razem do domu. Tylko w poniedziałki i środy chłopak musi zapamiętać którym to autobusem musi pojechać.

Dziś jest wtorek, niedługo Jayden kończy lekcje, tak samo jak Howard. Gdy wrócą do domu, Sebastian już tam będzie. Za jakieś pięć minut ma zadzwonić dzwonek na koniec lekcji.

- Wszyscy rozumieją jak dojść do tego wyniku? - spytał nauczyciel.

Klasa skinęła głowami z cichym "tak", a wtedy spakowali wszystkie rzeczy i mogli już wyjść. Jay poszedł do szatni by ubrać kurtkę i szaliczek. Zanim jednak to zrobił, musiał zmienić szkolne papucie na glany, które dostał po Howardzie - w szkole bowiem panowała zasada, która nie podobała się Jaydenowi, bo trzeba było mieć zmienne buty. Gdy zakładał glany, na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Czuł się jakby jego starszy brat był tuż obok. Choć i tak wiedział, że zaraz go zobaczy. Wziął więc torbę i pokierował się w stronę wyjścia. Kiedy tylko wyszedł, owiał go mrożący wiatr, zwyczajny jak na zimowe standardy.

Niedalek już zobaczył szatyna z długim warkoczek u boku. Miał skórzaną kurtkę, którą Jay tak bardzo lubił, zwłaszcza wtedy, gdy starszy miał ją na sobie. Maluch podszedł do niego szybkim krokiem i przytulił się mocno.

- Hej, młody - szatyn uśmiechał się i głaskał go po głowie - jak lekcje?

- Dobrze - odparł - a u Ciebie?

AleksytymiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz