Kto by pomyślał, że reżyser wymyślił nową formułę sztuki teatralnej, w której nie potrzebne są przerwy pomiędzy aktami? Każda upływająca sekunda spędzona na widowni sprawiała, że czułam się coraz gorzej. Miałam ochotę wrzeszczeć na Grega, że w ogóle mnie tutaj przyprowadził. Z drugiej strony miał prawo nie wiedzieć, że Tom Hiddleston dokładnie trzy lata temu złamał moje serce i niewiele brakowało, by złamał również mnie. Gdyby nie moi rodzice, pewnie już dawno bym się poddała. Nie wróciłam jednak do Londynu po to, by opowiadać wszystkim dookoła, jak bardzo zostałam zraniona.
- Julie, wszystko w porządku? - Greg chwycił ponownie mój nadgarstek i zaczął sprawdzać puls. - Jesteś strasznie blada.
Podniosłam wzrok na ogromne lustra znajdujące się w foyer. Rzeczywiście. W tej czarnej sukience bardziej przypomniałam śmierć, niż seksowną dziewczynę, która wybrała się z przystojnym lekarzem na randkę.
- Źle się czuję - wymamrotałam, odbierając od szatniarza zimowy płaszcz. - Pewnie zaszkodził mi dzisiejszy lunch. Ten łosoś nie wyglądał zbyt świeżo.
Pewnie dalej bym prowadziła ten bezsensowny wywód, gdyby nie reżyser, który wypatrzył Grega w tłumie gratulujących mu osób.
- Panie doktorze, to w życiu by się bez pana nie udało - mówił, energicznie potrząsając dłonią mojego partnera. Greg uśmiechał się uprzejmie. - Ale chyba jeszcze pan nie wychodzi?
Mężczyzna spojrzał pytająco na nasze płaszcze. W jego oczach odmalował się prawdziwy zawód. Nie mam pojęcia co takiego Greg zrobił, ale mogłam śmiało się pokusić o stwierdzenie, iż wielce prawdopodobne, że uratował mu życie.
- Możesz zostać jeśli chcesz - szepnęłam, szukając jednocześnie komórki w swojej torebce. - Poza tym mam już kilka nieodebranych połączeń od mamy, więc...
- Musisz lecieć - stwierdził Greg, uśmiechając się smutno. - Może chociaż odwiozę ciebie do domu?
Pokręciłam przecząco głową. Dobrze wiedziałam, że Greg doskonale odnajduje się w tym towarzystwie. Podoba mu się bycie w centrum uwagi. Uwielbiał opowiadać o swoich pacjentach oraz przeprowadzonych operacjach i zabiegach. Właśnie dlatego nie pasowaliśmy do siebie. Ja nie chciałam przyciągać niczyjej uwagi. Chciałam być po prostu Julie Anderson. Zwykłą dziewczyną, która zbudowała swoje życie na nowo na dość chwiejnych fundamentach.
- Baw się dobrze.Nie skłamałam mówiąc, że miałam już kilka nieodebranych połączeń od mamy. Rany, czy ta kobieta nigdy nie była w teatrze i serio spodziewała się, że spektakl skończy się po godzinie? Czekając na taksówkę napisałam jej wiadomość, że wszystko jest w porządku i przyjadę z samego rana.
Czekając na taksówkę, przestępowałam z nogi na nogę. Listopadowe powietrze pachniało deszczem i modliłam się, żeby nie zmoknąć. Wypadanie z deszczu pod rynnę to była dotychczas moja specjalność. Gdybym zamówiła ubera, pewnie już dawno byłabym w domu.
- Julie?
Z potoku własnych myśli wyrwał mnie znajomy głos, a z moich ust padło zwykłe kurwa.
- Jak zwykle elokwentna.
Ignoruj go. Jeśli się nie odezwiesz, to sobie pójdzie.
- Co tutaj robisz?
- Londyn wcale nie jest tak duży, jak ci się wydaje - i tyle by było z tego mojego milczenia. - A teraz wybacz, spieszę się.
- Twoja randka chyba została w środku.
Zacisnęłam zęby, próbując powstrzymać się od rzucenia jakiegokolwiek komentarza. W ogóle nie miałam zamiaru wchodzić w dyskusję. Ani na niego patrzeć. Korciło mnie by zatkać uszy, ale przez ostatnie dwie godziny przekonałam się, że wystarczy wyłączyć serce, a rozum sobie jakoś z tym wszystkim poradzi.
Wreszcie na końcu ulicy zamajaczyła taksówka. Odetchnęłam z ulgą. Jeszcze chwila i będę w drodze do domu. Tam otworzę butelkę wina, zadzwonię do przyjaciółki i będę płakać resztę nocy.
- Porozmawiaj ze mną, proszę.
Trzy lata temu pozwoliłam mu mówić. Jego słowa wtedy zadawał tylko i wyłącznie ból. Wierzył we wszystkie kłamstwa, którymi był karmiony. A ja głupia wierzyłam wtedy, że zawsze stanie po mojej stronie.
- Na rozmowy był czas lata temu.
Otworzyłam drzwi taksówki, wahając się tą jedną, krótką chwilę. Było tyle rzeczy, o których chciałam mu powiedzieć. Tyle słów...
- Nie warto przez to znów przechodzić - zapewniłam na głos samą siebie, wsiadając do ciepłego wnętrza samochodu.
Kiedy taksówka powoli ruszyła spod teatru pozwoliłam sobie na ostatnie spojrzenie w jego stronę. W jego cudownie niebieskich oczach widziałam prawdziwe morze nieskrywanego bólu. Przez jedną, krótką chwilę chciałam poprosić kierowcę by się zatrzymał. Może gdybym dała mu szansę wyjaśnić, udałoby mi się w końcu zamknąć ten rozdział ze swojego życia?
Albo zaczęła bym pisać go na nowo. Ale bez względu na to jak napisany byłby scenariusz, tutaj nigdy nie będzie happy endu.
Wjeżdżając na wiecznie ruchliwe ulice centrum miasta, miałam ochotę krzyczeć. Wyć z rozpaczy i bezsilności. Aby poczuć się chociaż odrobinę lepiej oraz nie rozkleić na tylnym siedzeniu taksówki wyciągnęłam telefon.> Do: Greg - dziękuję Ci za tych cudownych kilka spotkań. Obawiam się, że jednak nie pasujemy do siebie. Właściwie to ja nie pasuje do nikogo. Przepraszam.
- Juls, ale z ciebie lamuska.
Nie miałam innego wyjścia. Musiałam zadzwonić po Lily. Moją najlepszą przyjaciółkę od dwudziestu lat, dzięki której również udało mi się stanąć na nogi.
- Bo zerwałam z facetem przez SMS?
- Bo nie przywaliłaś temu kretynowi prosto w ten przystojny ryj!
Brunetka weszła pod kołdrę i mocno mnie przytuliła.
- Dlaczego to musiał być akurat ten pieprzony Otello?
- Życie to ciągłe pasmo nieszczęść oraz ironii, kochanie.
Westchnęłam cicho.
- Zostaniesz ze mną na weekend? - Zapytałam wiedząc, że odpowiedź już i tak znam. Lily nie opuści mnie nawet na krok w tym stanie. - Ollie z pewnością się ucieszy.
- Dobranoc, Juls.
- Dobranoc, Lily.
CZYTASZ
Byłeś mój [Tom Hiddleston]
Fanfiction- Każdy popełnia błędy. - Większość ludzi chociaż stara się je naprawić. Julie i Tom od blisko trzech lat próbują o sobie zapomnieć. Żadne z nich jednak nie przypuszczało, że ich drogi znów się przetną. I kiedy ona będzie za wszelką cenę próbować za...