7

725 64 6
                                    

Czasem nie wszystko układa się po naszej myśli. Snujemy plany, mamy marzenia. Często jesteśmy tak pewni ich realizacji, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak w jednej chwili wszystko może runąć jak domek z kart. Wystarczy niewinny podmuch wiatru. A jednak sztuką jest znaleźć w tym wszystkim siłę. Moim kołem ratunkowym, który pozwolił ponownie odbić się od dna okazał się Oliver. Był chłopcem idealnym i nie wyobrażałam sobie, by nasze życie mogło wyglądać teraz inaczej. By moje życie mogło toczyć się dalej bez niego.
Siedząc w fotelu przed kominkiem w ciepłej piżamie i z kubkiem kakao czułam, że jestem we właściwym miejscu oraz czasie. Oli uśmiechał się szeroko, podając kolejno domownikom prezenty spod choinki. Mój mały chłopiec był coraz większy, a ja nie miałam sposobu na to, by zatrzymać te ulotne chwile na zawsze.
- A gdzie prezent dla taty? - Zapytał maluch, zaglądając pod drzewko, pod którym nie było już ani jednego prezentu.
- Tatuś z pewnością znalazł dzisiaj prezenty pod swoją choinką, kochanie - odpowiedziałam, biorąc Olivera na ręce i mocno go przytulając.
Czasem każdy z nas popełnia błędy. Najważniejsze to móc się do nich przyznać i się z nimi zmierzyć. Tym razem jednak byłam zbyt słaba. Naiwnie tłumaczyłam sobie, że przecież dziecko powinno mieć ojca. Dwóch rodziców to zawsze lepiej niż jeden. Ja nigdy nie będę w stanie nauczyć grać go w piłkę nożną, czy zbudować pierwszy statek. Ale przecież Tom również mu tego nie da. On będzie w ciągłych rozjazdach. Jak nie jeden film, to drugi. W planach były już przecież seriale oraz spektakle. Nie mówiąc już o wiecznym życiu w blasku fleszy. Do tej pory Lily zdążyła mi już podesłać kilka wpisów z portali o gwiazdach, gdzie zastanawiali się, czy nasz rozwód w ogóle miał miejsce i jakim cudem udało nam się to wszystko ukrywać przez tyle czasu.
- Oli, może zaczniesz razem z babcią otwierać prezenty? - Odezwał się mój ojciec, siadając w fotelu obok. - Mikołaj z pewnością przyniósł w podarku kilka nowych aut.
Oli ze śmiechem zeskoczył z moich kolan i rzucił się do rozrywania papierów z prezentów.
- Julie, nie możesz się wiecznie zadręczać. - Tata chwycił moją dłoń. - Oli zdaje się polubił Toma.
- Raczej to, że mu na wszystko pozwala i kupuje co tylko zechce - prychnęłam, upijając kolejny łyk letniego już kakao.
- Ale chyba nie chcesz kolejny raz mu tego wszystkiego odebrać?
No dobrze. Ja rozumiem, że są święta. Czas cudów i takie tam, ale żeby mój ojciec stawał po stronie mojego byłego męża? Tego jeszcze nie grali. Przecież to on się odgrażał, że jak tylko spotka Hiddlestona na swojej drodze to mu urwie głowę. I nie tylko.
- Nie patrz się tak na mnie - tata zaśmiał się cicho. - Zastanów się. Może to co czujesz do Toma to nie tylko złość?
- Tak, jest tam również nienawiść.
Tata przewrócił oczami, uśmiechając się przy tym.
- Julie, jesteś równie uparta co Twoja matka. To znaczy mniej więcej tyle, że pewnie dalej czujesz miętę do tego swojego Toma, a ja powinienem się z tym faktem pogodzić prędzej niż później. Tym bardziej, że lekarz zabronił mi się denerwować.
O ludzie! Co tu właśnie zaszło? Spojrzałam pytająco na mamę, która porządkowała dywan po wojnie Olivera z prezentami. Ona jednak rozłożyła ręce na znak, iż nie ma pojęcia co w niego wstąpiło.
Przez kolejną godzinę siedziałam w fotelu, próbując zidentyfikować swoje własne uczucia. Pięć razy sięgałam po telefon, by w ostatniej chwili skasować napisaną wiadomość lub nie wciskać jednak zielonej słuchawki rozpoczynającej połączenie. O mały włos nie dostałam zawału, kiedy urządzenie samo zaczęło wibrować w mojej dłoni.
Nie chce góra przyjść do Mahometa, to jak widać Mahomet przychodzi do góry.
- Wesołych świąt - mruknęłam na powitanie.
- Tobie również - odpowiedział po chwili. - Juls, przepraszam za te moje ostatnie rewelacje. Nie powinienem prosić ciebie o to, byś opuszczała swoją rodzinę na tak długo.
Poważnie, w te święta chyba już wszyscy na mózgi się pozamieniali. Albo wypili za dużo ajerkoniaku. Jego z dwóch.
- Chciałbym jednak spędzić z wami te moje ostatnie dwa tygodnie.
- Tom, ja...
W pierwszej chwili chciałam odmówić. Dwa tygodnie dla naszej pokręconej rodziny? Cholera, my nawet już nie jesteśmy rodziną. Każde z nas ma osobne życie, a łączy nas już tylko Oliver. Z drugiej strony byłby to idealny moment na przekonanie się, czego tak naprawdę chcę od niego oraz generalnie od życia.
- Myślę, że to wspaniały pomysł - rzuciłam niby to od niechcenia.
- Poważnie? Bo jeśli tak, to przyjadę po was z samego rana i pojedziemy do Brighton.
- Brighton? Myślałam, że już dawno sprzedałeś ten dom.
Przynajmniej tak wynikało z tego, co przekazał mi adwokat po ostatniej sprawie rozwodowej.
- Nie sprzedałem, tylko przepisałem na moją siostrę.
Cwaniak. Tak bardzo obawiał się, że pozbawię go wszystkiego podczas rozwodu? A tu proszę - niespodzianka! Nie wzięłam od niego ani grosza.
- Przyjadę jutro o dziewiątej.
- Jasne, do zobaczenia.
Po skończonej rozmowie mogłam w końcu ruszyć się z fotela. Przecież musiałam spakować rzeczy na dwutygodniowy pobyt w nadmorskim kurorcie. A wyjazd z Olim na tak długi czas, to jak wyprawa na koniec świata.
Po drodze na piętro zajrzałam jeszcze do gabinetu taty. Jak zwykle siedział z nosem utkwionym w ekranie komputera, zapewne sprawdzając jak ma się jego firma. W dzień wolny. W święta. To się dopiero nazywa pracoholizm.
- Tom zabiera nas na dwa tygodnie do Brighton.
- Bardzo dobrze.
- Tato, o co chodzi? Myślałam, że prędzej zalejesz go żywcem betonem niż pozwolisz na to, by znów pojawił się w moim życiu.
Tata oderwał wreszcie wzrok od ekranu komputera i ściągnął okulary.
- Kochanie, czasem trzeba po prostu pogodzić się z tym, co jest nieuniknione. W prawdzie ten palant złamał twoje serce, ale dał mi też najcudowniejszego wnuka pod słońcem.
Uśmiecham się smutno. Czasem żałuję, że nie potrafię tak racjonalnie podejść do wielu spraw.
- I nie martw się. Firma dwa tygodnie bez ciebie jakoś sobie poradzi.
Pochyliłam się nad biurkiem, by pocałować tatę w policzek, a następnie pobiegłam do góry, pakować walizki.

Byłeś mój [Tom Hiddleston]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz