7

415 14 0
                                    

Stałam przed willą Starka ze szkicownikime w ręku. Rozglądałam się za miejscem do rysowania, żeby był idealny widok i nikt mi nie przeszkadzał. Chciałam naszkicować widok wyspy przed wyjazdem. Szkicownik należał do Steve'a, podwędziłam mu go dziaj rano łącznie z jego ołówkami. Było jeszcze wcześnie około 4.30 ,a słońce już wchodziło na swój podniebny tor.

Podeszłam do akacji, która znajdowała się niedaleko wejścia i wspięłam się na jedną z jej gałęzi, co nie było dla mnie za dużym problemem. Przedemną rozpościerał się widok morza z falami na tle wschodzącego słońca. Podłączyłam słuchawki do telefonu, włączyłam pierwszą lepszą piosenkę i zaczęłam szkicowanie.

To już miał być ostatni tydzień na wyspie. Mieliśmy być tutaj 2 tygodnie, a przedłużyło się do 2 miesięcy. Mimo wszystko nie chciałam opuszczać wyspy. Było tu tak nieziemsko i miałam wiele wspaniałych wspomnień zawiązanych z tym miejscem.

Zatraciłam się całkowicie w myślach i w swoim zajęciu. Straciłam poczucie czasu, a z transu wyrwało mnie dopiero ściągnięcie słuwacwek z moich uszu. Obejrzałam się i zobaczyłam za sobą Sama.

- A co ty tu robisz?-zapytał i wyrwał mi szkicownik.

-A ty co? Ranny ptaszek? - oparłam i próbowałam wyrwać mu szkicownik, niestety na marne.

- Już jest 8 rano. - powiedział zdziwiony i zeskoczył z gałęzi uniemożlkwiając dosięgnięcie szkicownika.

- Jak to 8 rano!?-wykrzyknęłam i po wychyleniu się w calu dosięgnięcia Wilsona, spotkałam się z podłożem.

Szybko wstałam mimo obolałych mięśni, ale Sam zdążył już pobiec do domu razem ze szkicownikiem. Pospiesznie chwyciałam ołówki, wsadziłam je sobie na tylną kieszeń i pobiegłam za Wilsonem. Wpadłam zaraz za nim do salonu, gdzie znajdowali się Bucky, Clint, Tony i Peter. Bucky i Barton na widok biegnącego ze szkicownikiem podnieśli się z kanapy, a Tony i Peter patrzyli na mnie próbującą złapać Wilsona, śmiejąc się w niebogłosy.

- Peter. Jak pomożesz mi go złapać to dostaniesz 100 dolarów odemnie i trening ze Steve'm- krzyknęłam dajej usiłując złapać Sama.

-OK.-powedział uradowany chłopak i sprytnie postawił haka Wilsonowi, przez co ten się wyrznął. Szkicownik odleciał kilka metrów tóż pod nogi Backy'ego. Barnes podniusł notes i spoglądał to na mnie to na Sama.

- Bucky. Jeśli niechcesz mieć drógiej metalowej ręki, radzę Ci oddać ten szkicownik. - powiedziałam stanowczo, stając obok leżącego Sama i wyciągając rękę licząc na to, że Backy odda mi szkicownik.

- Bucky. Nie słuchaj jej. Ona tylko żartuję. Nie dodawaj jej tego. - powiedział prubując podnieść się z ziemi.

-A ty się budyniu nie odzywaj. - powiedziałam i przycisnełam go nogą do podłogi. Popatrzyłam na Bucky'ego, a on uśmiechnął się i podał szkicownik Clintowi. - Clint. Proszę oddaj. - powiedziałam żałośnie, podchodząc do Bartona. On oglądał uważnie rysunek.

- Widać, że mamy dwóch artystów w grupie. Patrz Tony. - powiedział i rzucił notesem do Tony'ego, który właśnie wyszedł zza blatu. Złapał szkicownik i również obejrzał moje dzieło.

- Masz racje. Nieźle się dobrali, co nie Peter? - odrzucił notes do młodego i uśmiechnął się . Przyjrzał się obrazków i już miał coś powiedzieć, ale mu przzerwałam.

- Peter. Oddaj mi to. Proszę. - powiedziałam zrezygnowana.

- Pobawmy się jeszcze chwilę. - rzucił że śmiechem i rzucił szkicownik do Barnesa.  Byłam już wkurzona i zaczęłam biegać to do Sama, to do Clinta, to znowu do Parkera próbując odebrać im notes. Ich nie śmieszną zabawę przerwał głos dochodząc że schodów. Obejrzałam się i zobaczyłam tam Steve'a.

Nieskazana - Steve Rogers [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz