8

381 15 0
                                    

Było dobrze po 1, kiedy mogłem wrócić do wierzy. Fury robił zoraz dłuższe narady, które były bardzo męczące i trwały od rana do później nocy. Jakbym mógł wyciąć każdy  żart Starka może trwałoby to krócej, ale raczej nic z tym nie zrobimy. Argea zapewne zajęła się przeprowadzą, mimo, że mówiłem jej, że ma nic nie robić bezemnie. Ale co tu poradzić. Jest uparta i chyba to kocham w niej najbardziej. Jej upartość, dążenie do celów które sobie stawia sobie każdego dnia, jej wytrzymałość, charyzma i perfekcjonizm sprawia, że jest tak idealna.

Wszedłem do pokoju, na łóżku zobaczyłem rozwaloną Arge. Dookoła było pełno pudełek różnych rozmiarów z napisami, "Steve" lub "Argea". Podszedłem do łóżka, chwyciłm laptopa, żeby zobaczyć co moja dziewczyna robiła, ale mój pomysł został szybko zażegnany, ponieważ laptop zamknął się z trzaskiem.

-Co to to nie Steve. - odezwała się, dalej mając zamknięte oczy. - Idź się umyć, a potem spać, bo masz być u Fury'ego o 8 rano.

- Co tam dzisiaj robiłaś bezemnie? - zapytałem pochylając się nad nią.

- Faktury, pakowanie, zakupy, chodzenie to tu, to tam. Klasyczny dzień. A ty skarbie- powiedziała i złożyła lekki i subtelny pocałuank na moich ustach.

- Nudne spotkania, żarty Tony'ego. Nic ciekawego. - odparłem, a moje usta wykrzywiły się lekko w uśmiechu.

- A czekaj. Zanim zapomnę. - przekręciła się na plecy sięgając do szuflady. - Tu masz klucze do mieszkania. Jutro masz przyjechać tam. Wyślę Ci adres. - powiedziała podstawiając mi pęk kluczy pod nos. - Niebieski kluczyk drzwi od mieszkania, czerwony to garaż. Reszta to skrzynki, piwnica i inne tego typu pierdoły.

- Aaaha. Dobra. Czyli mam rozumieć, że wybrałaś mieszkanie bezemnie? - zapytałem ze sztucznym zawodem

- Tak. Dokładnie tak. Ale nie smutaj sie. Spodoba ci sie.

- Jak zawsze.

-Jutro przenoszę rzeczy więc o nie się nie martw. - powiedziała i dałam mi buziaka w nos. Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na ogrom kartonów w całym pokoju.

- Sama to wszytsko przeniesiesz? Nie mam mowy. Jutro wrócę wcześniej i ci pomogę.

- Mam już załatwioną pomoc. Potrafię sobie poradzić. Ty masz się zająć pracą. - rzuciła i zawinęła się kołdrą, po chwili jednak ją skopując w nogi.

Zaśmiałem się po nosem i wstałem z łóżka, po czym ruszyłem do łazienki. Ściągnąłem z siebie ubrania i wszedłem  pod prysznic. Umysłem się, a kiedy przebrany już w piżamę wyszedłem z łazienki, Argea już spała. Ostrożnie ułożyłem się obok niej, by po chwili złapać jej dłoń.

Argea

Pierwsze co zrobiłam po przebudzeniu było spojrzenie na zegarek. Była 7 rano, więc to był najwyższy moment, żeby go obudzić. Obruciłam się tak, że brodę miałam opartą o klatkę piersiową Steve'a. Położyłam dłoń, na jego piersi, czując bicie jego serca.

- Steve. Wstawaj. - powiedziałam, ale ze strony męższczyzny nie było żagnej reakcji. - Dobra. Tak chcesz się bawić? Podejmuję stanowcze kroki- usiadłam na łóżku- Boże, Steve. Duszę się! -krzyknęłam teatralne opadając na uda blondyna lekko przymykając oczy. Uchyliłam powieki i dostrzegłam, jak na usta Steve'a wchodzi uśmiech. Co za kretyn. Tego było już za wiele. Usiadłam ponownie, chwyciałam za poduszkę i pożądanie walnęłam nią o jego twarz. Ten tylko się zaśmiał.

- No już wstaję. Spokojnie. - powiedział dajej się śmiejąc.

- Zaraz się spóźnisz. Jest już 7.30 - skłamałm, żeby zobaczyć jego reakcję, a żeby moja intryga nabrała wiarygodności, wstałam z łóżka, podeszłam do jednego z kartonu, z którego wyciągnęłam szarą koszulkę i dżinsy Steve'a. Rzuciłam je na łóżko i ruszyłam do drzwi. - Ubież to, a piżamę i ciuchy z wczoraj spakuj to tego kartonu.

Nieskazana - Steve Rogers [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz