11.

452 13 2
                                    

Wydarzenia niezgodne z chronologią filmamów MCU.
______________________________________________________________________________

Szybkim krokiem wyszłam z bióra Fury’ego. Właśnie się dowiedziałam, że agenci Hydry są w NYC. Musiałam jak najszybciej powiadomić Avengers. Ostatnio było bardzo dużo misji, które powodowały urwanie głowy i w T.A.R.C.Z.Y i w Avengers. Nie raz Steve nie maił już siły, żeby wstać z kanapy i pójść spać do łóżka, ja zreszcztą też.
Zeszłam do garaży i wzięłam pierwszy lepszy motor i wyjechałam na ulice.

Odrazu zaczęłam jechać ponad 100km|h, po drodze łamiąc wszystkie możliwe przepisy, ale dzięki temu w szybkim tępie dojechałem do bazy T.A.R.C.Z.Y , która znajdowała się poza miastem, ale z tej bazy kożystali Agenci i Avengers, któży że sobą współpracowali.

Podeszłam do drzwi i przyłożyłam rękę do czytnika lini papilarnych. Potem skaner zeskanował siatkówkę oka. Dzrzwi się otworzyły, a ja wepchnęła swoój identyfikator w ręce ochroniarza i przeszłam przez ogromne drzwi.

Szybkim krokiem, niemal biegnąc mijałam kolejne zawiłe korytarze, aż dotarłam do głównej sali, a zza drzwi dochodziły głosy zaciętej kłutni. Weszłam do środka i zobaczyłam kłucących się Tony'ego i Steve'a. Nikt nie zwrucił uwagi na to, że weszłam do pomieszczenia.

- Dobrze wiesz czemu i ręce przy sobie. - powiedział Steve strącając rękę Starka że swojego ramienia.

- Marzę, żebyś zrobił to jeszcze raz. - odpowiedział Tony, swoim jakże rozpoznawalnym tonem zwiastującym kłopoty.

- No jasne. Złoty chłopiec w złotej zbroi. Co zostanie jak ją zdejniesz? - zapytał Steve chamski tonem, który był do niego nie podobny.

- Geniusz, miliarder, playboy, filantrop. A co?

- Znałem prostych szeregowców wartych więcej niż ty. Widziałem cię w akcji. Walczysz tylko o to, żeby dobrze wypaść. Nie umiałbyś się poświęcić dla drużyny. Położyć się na drutach, żeby inni mogli przejść dalej.

- A nie lepiej te druty przeciąć? - zapytał sarkastycznie Tony, na co Steve wywrucił oczami.

- Nie przegadasz takiego. Nie stanowisz może zagrożenia, ale pamiętaj, że nie jesteś prawdziwym bohaterem.

-A kto nom jest? Ty tak? Jesteś wynikiem eksperymentów na ludziach. Tyle w tobie bohatera ile zmieściło się do probówki.

- Ej stop! Co Jest?! - Zareagowałam, zaniepokojona ostatnimi wypowiedziami Steve'a i Tony'ego. Nie rozumiałam jak do tego doszło.

- Argea. Hej skarbie. My tylko... - zaczął Steve, który po zobaczeniu frustracji w moich oczach spuścił wzrok.

-Macie się ogarnąć. Nie po to zapieprzałam przez miasto łamiąc wszytkie możliwe przepisy, żeby być świadkiem waszych kłutni. Poza tym mam wieści od Nick'a. - wrzuciłam z siebie to co spowodowało moje zdenerwowanie. Ostatnio bardzo często goszczę w siłowni i wyrzywam się na sprzęcie. W taki sposób jestem zawsze sprawna fizycznie i odstresowuję się w bardzo szybkim tempie. - Hydra jest w Nowym Jorku. Podobno wywiadowcom T.A.R.C.Z.Y udało się ustalić, gdzie przypuszczają jutrzejszy atak. Macie się być w gotowości. W każdej chwili mogą zaatakować. - powiedziałam po czym odwróciłam się i spokojnie wyszłam z pomieszczenia zostawiając ich samym sobie.

Przemieżałam korytarze, kiedy nagle usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i dostrzegłam Steve. Na moją twarz odrazu wypełzł uśmiech, nie umiałam się długo na niego gniewać. Zbiżyłam się do niego i lekko zadarłam głowę do góry.

-Pasuje Ci ten mundur T.A.R.C.Z.Y. Podkreśla twój kolor oczu. - powiedział i przyciągnął mnie bliżej siebie, by złożyć kródki i delikatny pocałunek na moich ustach.

- Dobra chodź. - powiedziałam ciągnąć go lekko za rękę. - Nick pozwolił nam na spędzenie tego dnia razem i chyba chcemy go wykorzystać, racja? - zapytałam, spoglądając na blondyna, który dorównał mi kroku i objął mnie w talii.

- No jasne. Jak dają wolne, to jak tu nie skorzystać. - niemal wyszeptał do mojego ucha, a po moim kręgosłupie przeszedł przyjemny dreszcz.

Szliśmy w takiej pozycji przez kolejne korytarze i nic nie nie było w stanie zniszczyć mi tej chwili, ale kiedy w jednym z korytarzy zobaczyłam Carter przekazującą dokumenty jakiemuś męższczyźnie, chciałam się odsunąć od Steve'a, ale ten zatrzymał mnie szepcząc : " Wszytko będzie w porządku". Sharon odwróciła się i spojażała na Steve'a z szerokim uśmiechem, po czym zaczęła iść w naszą stronę. W tamtym momencie chiałam pierwszy raz w życiu stchurzyć, ale ręka Steve na mojej talii, jego pewny siebie krok dodawał mi otuchy.

- Kapitanie Rogers. - Blondynka skinęła lekko głową, zwalniając kroku.

- Sąsiadko.- odpowiedział Steve tym samym gestem, a na jego słowa mnie zatkało. Z twarzy Carter zszedł szeroki uśmiech. Ten widok to ostatni, który widziałam, bo agentka zniknęła za ramieniem jedynego męższczyzny przy którym mogłam być sobą, jedynym przy którym czułam się bezpiecznie.

Nieskazana - Steve Rogers [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz